Moje narzekanie we wrześniowym SEZONIE na współczesne, europejskie łowiectwo. Zapraszam
„Czym powinno być łowiectwo we współczesnej Europie” – Magazyn SEZON 9/2015
Kategorie: Łowiectwo, Łowiectwo - przemyślenia, Polecane, Wyróżnione
– 28 wrzesień 2015
Moze maly komentarz do Panskich 6 punktow……..naprawy rzeczypospolitych lowieckich
ad. 1
Wlasnosc gruntu nie da sie oddzielic od „zarzadzania srodowiskiem” ani „zarzadzania” elementem srodowiska, ktorym sa zwierzeta lowne.
To sie wiaze z faktem, iz „na gruncie” ma miejsce o uzytkowanie roznych zasobow przyrodniczych – czesto obarczone konfliktami
oraz jednoczesna ochrona tych zasobow. Z „prawami i obowiazkami”.
„Oddzielenie” moze miec dwie radykalne formy – wykluczenie wlasciciela z procesu decyzyjnego dotyczacego ochrony i uzytkowania „zasobow”, ktore mialy szczescie albo pecha zagniezdzic sie na jego „gruncie”. Albo przekazanie mu prawa korzystania z tych zasobow wraz z obowiazkiem ich ochrony.
Wykluczenie mialo miejsce np. w ekstremalnych formach w okresie feudalizmu. Kiedy suweren zawlaszczyl sobie calkowicie prawo do polowania, korzystania z (niektorych) zasobow przyrodniczych. Polowac na jelenie/tury mogl tylko wladca (albo „jego” ludzie na WSZYSTKICH gruntach, wszelkiej wlasnosci , przy pomocy aparatu represji brutalnie ekzekwujac swoje prawa. Po jednoczesne nalozenie obowiazku ochrony uzytkowanych przez niego zasobow na wlascicieli gruntow. ( w niektorych regionach Europy chlopom nie wolno bylo nawet grodzic pol by „panska” zwierzyna mogla sie najesc……Gdzie te czasy ????…..:)))). )
Wykluczenie ma miejsce rowniez obecnie – tyle, ze suweren sie zmienil i motywy wykluczenia tez. Dzis motywem jest ochrona przyrody, walorow estetycznych, gatunkow itd. Dzisiejszy suweren – tak jak onegdaj feudalny wladca – naklada na wlasciciela
gruntu obowiazki i daje sobie prawo w ingerencje we wlasnosc (to mamy nawet zapisane w konstytucji).
Na tym tle powstaja dylematy i konflikty. Gdzie decydujacym jest osiagniecie kompromisow. Oddzielenie „zarzadzania” srodowiskiem jest dzis praktycznie niemozliwym. To jest czysta „poboznozyczeniowosc” z grupowym egoizmem i paroma innymi nieciekawymi czynnikami psychologiczno – socjologicznymi w tle…….Chyba ze nastapi jakas era ekofaszyzmu czy czegos podobnego.
Do ktorej jestesmy zreszta na najlepszej drodze.
pozdr
daka
Szanowny Kolego,
niestety, muszę się mocno nie zgodzić z przedstawioną logiką. Po pierwsze sprawa nijak się ma do feudalizmu. Własność gruntu obecnie, zresztą obecnie znacznie bardziej jak w feudalizmie, nie jest prawem bezwzględnym. Gdyby tak było to nie byłoby dzisiaj dróg publicznych, wodo- i gazociągów prowadzonych po cudzym terenie, podatku górniczego itp. Obok przestrzeni nazywanej „własność prywatna” jest też niezmiernie ważna dla funkcjonowania wspólnoty „przestrzeń wspólna” (nie mylić z fizyczną przestrzenią wspólną). Mówiąc o ochronie środowiska a więc dobra wspólnego również np. dla mieszkańców miasta, jesteśmy właśnie na gruncie owej przestrzeni wspólnej. Wracając na grunt ochrony środowiska. Z mojego punktu widzenia nie ma żadnej realnej możliwości z każdym właścicielem nieruchomości uzgadniać zasad ochrony środowiska na jego terenie, w związku z tym najbardziej logiczny jest wariant pośredni między feudalnym a komunistycznym. Zadanie pod tytułem „ochrona środowiska” realizuje wspólnota za pomocą różnych instytucji w uzgodnieniu z właścicielem gruntu ale nie na podstawie dwustronnej, szczegółowej umowy tylko w oparciu o przyjęty katalog zasad przez obie strony na poziomie większej jednostki terytorialnej np. gminy. Wielokrotnie rozmawiałem z rolnikami na ten temat i poza prymitywnymi środowiskami nastawionymi na grabież zasobów środowiska nie spotkałem nikogo kto sprzeciwiał się takiemu podejściu. Uważam, że problem jest sztucznie rozdmuchany. Najpewniej jak nie wiadomo o co chodzi to ….
Pozdrawiam
Zbigniew Ciemniewski
Naturalnie. ze jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kase. Czyli Qui bono ?.
Pragnalbym zwrocic uwage na to, ze myli Pan „ochrone srodowiska” z „ochrona przyrody” i „ochrona UZYTKOWANYCH zasobow przyrodnicznych”.
„Zasob przyrodniczy” z ktorym ma do czynienia lowiectwo jest zdefinioniowany (obecnie) jako wlasnosc wspolna – zwierzeta lowne . Zas jego uzytkowanie jest u nas zastrzezone dla „suwerena”, ktorym jest skarb panstwa .
Ten „suweren” z koleji deleguje uzytkowanie tego zasobu – prawo do korzystania, czerpania zyskow z tytulu uzytkowania – na stosunkowo waska grupe spoleczna zorganizowana w PZL, ktora prawa do wylacznosci czerpania profitow broni jak pies ogrodnika. Naturalne. Koryto jest bowiem male i waskie.
Tak jak w feudalizmie kiedy wladca wszystkie jelenie rezerwowal dla siebie……:))))
Z tym, ze feudalizm sie dawno skonczyl …..i stad rezultuja sprzecznosci i konflikty. Ktorych nie rozwiaze „poboznozyczeniowosc” w postaci zyczenia sobie coby ustawodawca wzial w karby wiesniakow i nakazywal im cos robic albo zabranial robic ….tak by gadzina lowna ich kosztem, na ich gruncie hodowana miala sie dobrze a towarzysze z PZL sobie mogli polowac…..
To po prostu nie moze funkcjonowac…..a juz na pewno nie na tej zasadzie, zeby grupe spoleczna –
posiadaczy gruntu – tak jak Pan sobie tego zyczy – wykluczyc de facto z procesow uzytkowania i ochrony zasobow przyrodniczych .
(Nie „srodowiska”, bo to jest zupelnie inny gips).
Jesli ktos tego nie rozumie to powiniem sobie dokladnie i z nabozenstwem przeczytac jeszcze raz uzasadnienie wyroku obwodowego TK.
pozdr
Po pierwsze, z tego co rozumiem, nikt nikogo i z niczego nie wyklucza w obecnym systemie. Każdy właściciel gruntu, po spełnieniu równych dla wszystkich warunków może polować. Jeżeli damy prawo właścicielowi gruntu, do polowania na nim, na zasadzie kolejnego pożytku, to wykluczamy całą resztę wspólnoty z tego prawa. Nie wiem czy to nie jest większe źródło konfliktu. Ja bym poszedł w inną stronę po tropie przywołanej definicji ochrony środowiska czy ochrony przyrody. Kto daje prawo właścicielowi gruntu, dla korzyści własnej, do niszczenie „niepożądanego” życia na swoim terenie? Toż owo życie jest przecież wspólną własnością nas wszystkich? Czy nie tak? A, że to jest niewygodne rozumowanie to zgoda, tylko co z tego, że jest niewygodne? Jak to jest – wszelkie robale, chwasty i inne niepotrzebne dziadostwo można niszczyć w imię pożytku własnego, to dlaczego nie niszczyć, w imię tego samego pożytku dzików, saren, zajęcy itp. Warto pogadać z niektórymi właścicielami gruntów w czasie szacowania szkód łowieckich. Robal to szkodnik a dzik to zasób? Jak to właściwie jest?
PS. Czytanie z nabożeństwem, nawet Biblii, nie zwalnia od myślenia.
Prosze Pana, prawo wyklucza w tej chwili 37 milionow 880 tysiecy obywateli z mozliwosci korzystania ze „wspolnego” zasobu, ktore
jest dostepnym dla Polakow wylacznie po wylizaniu gumofilcow jakiego prezesa towarzystwa wzajemnej adoracji, zeby byl laskaw wpuscic do tego towarzystwa, po uiszczeniu sowitej daniny na rzecz rozsiadlych aktualnie przy korycie. Do tego sprowadza sie istota dostepu do myslistffwa w najlepszym modelu lowiectwa w Europie, a moze nawet pod sloncem. Jesli wlasciciele gruntow otrzymaja u nas to prawo, to bedzie tak samo.
Nie wiem na czym polega wyzszosc lizania gumofilcy prezesa kola lowieckiego nad lizaniem gumiakow rolniczo, lesno – urzedowych.
(najwiekszym wlascicielem prawa do polowania byloby u nas i tak Panstwo, w osobie PGL LP).
To jest w zasadzie wsio rybka i punkt widzenia zalezy tutaj od punktu siedzenia. A ze Pan siedzi, tam gdzie siedzi to nie moze Pan
miec innego punktu widzenia i oraz opinii i argumentow poza adoracja Blocha naszego Wszechmogacego ze Swiatyni Opatrznosci przy Nowym Swiecie. Ten punkt widzenia wypada w pelni akceptowac….ale onie nie jest zdaje sie do konca respektowany.
Prawo rolnika (lesnika zreszta tez) do trucia jednych zwierzatek azotoksem (przy zakazie trucia innych olowiem) bierze sie stad,
iz ten rolnik uprawiajac zyto i kartofle oraz inne kotlety spelnia funkcje spoleczna. Nie robi tego dla hobby, bo lubi patrzec jak
zatrute chrzaszczyki przebieraja nozkami, lecz dlatego iz zyto, kartofel oraz kotlet sa podstawa JEGO i jego rodziny egzystencji
oraz egzystencji CALEGO spoleczenstwa. To spoleczenstwo – w interesie WSZYSTKICH daje przyzwolenie i redaguje NORMY
dopuszczajace tego typu dzialania. Dopingujac nawet „niszczenie srodowiska i przyrody” mechanizmami rynkowymi majacymi na celu produkcje duzej ilosci taniej i powszechnie dostepnej zywnosci. Mimo, ze to zycie stonki jest tez Panska wlasnoscia…..jak
rowniez moja i wszystkich innych.
Mysliffskie podstawianie – jak zaba kowalowi lapy – gumofilca do podkucia jest zreszta calkowicie irracjonalnym i absurdalnym jesli
zwazyc, ze choc dzik w kartoflach razem ze stonka sa (moga byc) przedmiotami letalnej ludzkiej ingerencji w „dziki zasob przyrodniczy” (ktory przedstawia soba tez szczur domowy i gincy szczur sniady), to PRZEDMIOTEM UZYTKOWANIA jest wylacznie ten pierwszy. Nie slyszalem jeszcze o probach sprzedazy dewizowego trucia stonki, lub oddawaniu jej do skupow. (o ile takowe istnieja – moze na Slasku pracuja tego typu placowki ?).
Jesli Pan wiec pisze – „Jak to jest – wszelkie robale, chwasty i inne niepotrzebne dziadostwo można niszczyć w imię pożytku własnego,”
To trzeba sobie zdac sprawe z tego, ze za tym wszystkim wcale nie stoii „pozytek” wlasny lecz potrzeby ogolnospoleczne z zezwoleniem na niszczenie robali i wirusa HIV tez. Zezwolenie jednak nie rozciagajace sie na wszystkie stworzenia na tym padole….
pozdr
PS. Radzilbym tez poczytac w jakiejs Bilbli na temat „szkodnika” – co to jest ?. Kiedy szkodnik jest szkodnikiem. I czy w ogole to
pojecie ma odwlok, nozki, tusze i biegi, badz sluchy ?. I jeszcze moze na temat „tragedii wspolnego pastwiska” – teorii ekologiczno –
ekonomicznej doskonale odzwieciedlajacej dylematy modela…uzywajac nie tylko okularow.
PS
„Nie slyszalem jeszcze o probach sprzedazy dewizowego trucia stonki, lub oddawaniu jej do skupow. (o ile takowe istnieja – moze na Slasku pracuja tego typu placowki ?).”
Przypomnialo mi sie jednak…..bylo cos takiego, ale juz nie za moich czasow. Z opowiesci rodzicow …….dzieci byly premiowane w szkolach za przyniesienie upolowanych stonek. Ale skupow – jak dla dzikow – nie bylo.
http://www.polskieradio.pl/39/246/Artykul/170340,Nie-lekcewaz-stonki
pozdr
Czyli jednak chodzi o kasę a nie o zasoby, ochronę przyrody, środowiska itp. No cóż taka jest prawda! Wracając do stonki – ślimaki już się sprzedaje, z tego co słyszałem ale oczywiście zupełnie nie w tym rzecz. Najogólniej jak potrafię – jeżeli coś jest wspólną wartością (niekoniecznie finansową), a nie pożytkiem przypisanym do gruntu, to niezbędne jest wspólne zarządzanie, co do tego nie mam wątpliwości. Problem tylko w tym, jak to zrobić dobrze.
„Problem tylko w tym, jak to zrobić dobrze.”
Problem w tym zeby przestac gadac a zaczac cos ROBIC. Tak jak Wasze kolo, ktore zorganizowalo spotkanie z rolnikami przy flaszce i dziku. To ma duzo wiecej z „zarzadzaniem” zasobami przyrodniczymi do czynienia niz cale to pie….nie o paragrafach. Ja np. co rok – czasami co dwa
organizuje loterie fantowa. Dla lokalsow i innych chetnych …Nagrodami jest porcjowana dziczyzna – co tam sie akurat trafi. Dochod z loterii idzie na przedszkole,
na lokalne stowarzyszenie, To jest pare groszy ale one maja sto razy wieksze znaczenie niz inna kasa. Rolnicy organizuja „konkurs koszenia” – zaden problem – pierwsza nagrode funduja mysliwi. Dziczyzna……
Polowanie zbiorowe ?. Na ilu polowaniach zbiorowych Pan byl, po ktorych na uroczysty pokot zapraszana jest CALA wies, cala miejscowa spolecznosc ?. Kto chce moze sobie jakiegos zwierzaka prosto z pokotu kupic – szczegolnie poszkodowani – nawet jak dostali odszkodowanie – za pol darmo. Od ksiedza plebana poprzez wojta po renciste – ktoremu mozna zorganizowac dojazd…
Jakies napoje, jakas grochowka….Etc, etc, etc……
To sa dziesiatki i setki malych rzeczy i gestow, ktore skladaja sie na to, ze budowane jest ZAUFANIE – na bazie ktorego mozna
WSPOLNIE zarzadzac….
Najlepszy w Europie a moze i pod sloncem model myslistwa jest jednak mentalnie o lata swietlne od takiego podejscia oddalony – niezaleznie od nielicznych rodzynkow….Tu sie chyba zgodzimy ?
Myslistffo nasze kochane wyroslo na bazie czegos w rodzaju „postfeudalnej tradycji”, utrwalonej w czasach polujacych I sekretarzy
i to sie nadal „kultywuje”…..Proste. Choc nie da sie zmienic z dnia na dzien…..Kiedys smarowalem chyba cos na ten temtat w
w tfurczosci pod tytulem ” mysliwy w krajobrazie” – w zwiazku z „ambonofobia” coraz powszechniejsza. Lowiectwo jest czescia krajobrazu, tworzonego przez przyrode ozywiona i nieozywiona oraz – przede wszystkim – LUDZI. Buc w zielonym ma czesto perspektywe zawezona gleboko na oczy nasuniety kapelusiki spod ktorego widac tylko gadzine lowna z banknotami w tle.
Niestety. Czy to sie jakos zmieni – zobaczymy.
pozdr
daka
Szanowny Kolego,
Na pewno nie różnimy się w tym, że trzeba coś robić. Na pewno też różnimy się wizją tego, jak to robić. To naturalne. Ważne jest aby budować, a nie burzyć i mieć dobre intencje, a nie interesy. Tak to widzę. Co dalej z naszym ukochanym łowiectwem będzie w najbliższych latach – zobaczymy. Jestem umiarkowanym optymistą a niepokój mój budzi nie skala i złożoność problemu ale jakość ludzi mających wziąć udział w jego rozwiązywaniu.
Pozdrawiam
PS
Trafne i szczere acz rownie poboznozyczeniowe ujecie sytuacji w najlepszym modelu myslistffa w Europie a moze nawet pod sloncem
piora jednego z forumowiczow www. lowiecki.pl
Autor: ULMUS
Data: 15-10-15 14:34
[Wersja do wydruku]
Nie możemy strzelać krukowatych, nie możemy mieć wpływu na rodzaj i sposób stosowania chemikaliów rolniczych , bardzo niewielkie możliwości budowania ostoi zwierzyny ( remizy , zagajniki, wodopoje), nie mamy wpływu najmniejszego na meliorację i gospodarkę wodną , nie mamy wpływu na plany zagospodarowania przestrzennego . Nie mamy kompletnie wpływu na budowanie i utrzymywanie SIEDLISK , chociaż mamy środki. Nasza organizacja PZŁ jest trupem a nasza „gospodarka łowiecka” została nam niestety ograniczona tylko do dokarmiania , zbierania wnyków i odstrzału. Państwo polskie wraz z PZŁ nie ma zielonego pojęcia co to jest gospodarka łowiecka i jakie może przynosić DUŻE korzyści MATERIALNE , zdrowotne i kulturowe dla społeczeństwa. Żeby gospodarka łowiecka istniała naprawdę potrzebne jest nowe prawo łowieckie dające myśliwym bądź organizacji/organizacjom/podmiotom gospodarczym za taką gospodarkę odpowiedzialnym i robiącym na niej PIENIĄDZE stosowne narzędzia i uprawnienia . Na dzień dzisiejszy całkowicie zgadzam się z NIK w tej kwestii że gospodarka łowiecka to fikcja . Nie jest to bynajmniej wina myśliwych. System nie daje możliwości prowadzenia gospodarki łowieckiej. Mamy obecnie sytuację podobną do sytuacji kiedy gospodarz ma stado świnek, otacza je stado wilków, gospodarz nie może pobudować płotu a ni chlewni , nie może dać świnkom pić, nie może zabić wilków a na miejscu gdzie stoją świnki ktoś właśnie buduje dom. Gospodarz ma do dyspozycji siekierę i worek kartofli … bo może świnki w ramach swojej świnkowej gospodarki karmić albo pozabijać … i żeby pozabijać musi się spytać o pozwolenie lewicowego ekologa z Brukseli. Tak naprawdę to gospodarz jest tylko jednym z trzydziestu milionów właścicieli świnek , chociaż ponosi za nie odpowiedzialność . Konia z rzędem temu kto z takiej sytuacji wyniesie zysk.
Amen chcialoby sie dodac…..
Dla mnie bełkot. Podsumowując Autora – niczego się nie da zrobić, nikt niczego nie robi, Państwo się nie zna, system nie działa, PZŁ to trup ….. Ten Pan powinien zapisać się do PO i startować w nadchodzących wyborach, bo tak myślący ludzie mają wspaniałe alibi na to, że ich nicnierobienie wynika z przyczyn od nich niezależnych, a więc są zwolnieni z wszelkiej winy. Kontynuując myśl tego Pana, trzeba natychmiast wszystko sprzedać, przy tej okazji oberwać swój kupon na starość własną i jeszcze starość własnych wnuków, a jakoś to będzie – bo wiadomo „niewidzialna ręka rynku wszystko załatwi”. Katastrofa! Przodkowie tak myślących zdobywali kiedyś Moskwę, aż trudno w to uwierzyć.
Ci „belkoczacy” ludzie to przeciez najlepszy model myslistwa w Europie a moze i na swiecie. Innych nie ma. Badz niewielu.
A w tym „belkocie” jest wiecej niz jedno ziarenko prawdy. Ile tej prawdy ?. Tego nie wiadomo, bo tez nikt nie jest jakims szczerym remanentem i ” inwentaryzacja” zainteresowany. Sila bezwladnosci , plyniecie z nurtem…..gdzies ten nurt dziejow przeciez to myslistffo zaniesie – czy na mielizny, czy na spokojne wody…..? Moze Pan dla rownowagi przeczytac mlodego Gdule i wszystko bedzie znowu dobrze.
pozdr
daka
Szanowny Kolego,
model a ludzie w modelu, to dwie zupełnie różne bajki. Budowanie spójności tych dwóch obszarów jest zadaniem dla gigantów.
Pozdrawiam
Panie Zbigniewie,
nie czarujmy sie. Sporo „dyskusyjnych” rzeczy odpowiada zarowno wodzostwu, jak i Indianom model tworzacym. Ponarzekac – owszem sie ponarzeka ale w gruncie rzeczy wiekszosc jest za zachowaniem status quo. Nie widzi potrzeby jakiejs korekty czy czegos w tym guscie. OZD najlepszym tego przykladem. Do tej pory po linii politycznej funkcjonowal tez doskonale lobbing interesow PZL.
Wiec wszystko jest ok.
Nie mozna twierdzic, ze model to nie ludzie. Bo ktos wpadnie kiedys na pomysl, zeby model sobie innych poszukal….
pozdr
daka
Z jednym niestety muszę się zgodzić – model pasuje większości. W sumie to dobrze. Trzeba „tylko” próbować zmieniać większość.