W marcowo/kwietniowym numerze SEZON-u kolejne parę słów o polowaniu z wyżłami.
Z wyżłem na ptactwo
Część II – polowanie na bażanty (łowisko, myśliwy, pies)
Zakończył się kolejny, bardzo długi w Polsce, sezon polowań na bażanty. Tam gdzie dotarłem z moimi wyżłami, stan kogutów był co najmniej zadowalający, a wszyscy myśliwi oraz gospodarze łowisk zgodnie wiązali to ze sprzyjającymi warunkami pogodowymi wiosną 2015 r. Dla mnie i syna, z którym zwykle poluję, sezon też był udany, a nasze wędrówki po śląskich, świętokrzyskich i małopolskich łowiskach pozwoliły zawiesić na trokach z pewnością około setki kogutów. Nie chcę wspominać dłużej czasu minionego, chcę natomiast, wprowadzić czytelnika do mojej opowieści o polowaniu z wyżłem na koguty, o łowiskach, psach oraz cieniach i blaskach tego polowania.
Na początek jedno ważne wyjaśnienie. Nie chcę pisać o tzw. polowaniach komercyjnych organizowanych przez różne instytucje, w tym również koła łowieckie. Ten rodzaj pozyskania bażantów z trudem jedynie kojarzy mi się ze słowem „polowanie”, a już z pewnością źle kojarzy się ze słowem „wyżeł”. W warunkach takich polowań powinno się raczej wykorzystywać płochacze czy labradory, gdyż ich wrodzone predyspozycje sprzyjają dobrej pracy w zakrzaczeniach, kukurydziskach i w pośpiechu towarzyszącym tym imprezom, na których padają czasem setki sztuk ptactwa. Praca wyżła wymaga spokoju oraz indywidualnego podejścia do każdego spotkania ze zwierzyną, wymaga więc czasu, przestrzeni i niewielkiego, 2-3 osobowego zespołu myśliwych znających ten rodzaj polowania i potrafiących czerpać z niego satysfakcję.
Wracamy do głównego nurtu opowieści. Sezon na koguty trwa bardzo długo, od początku października do końca lutego, a więc prawie do okresu toków. Jeżeli wolno wyrazić opinię – za długo, co najmniej o miesiąc, a może nawet 6 tygodni. Jeżeli chcemy szanować swoją populację bażanta, jeżeli chcemy bezpiecznie przeprowadzić ją przez najtrudniejszy okres roku, powinniśmy zaprzestać polowania po 15 stycznia. Późniejsze tygodnie zimy możemy spokojnie wykorzystać na zwalczanie drapieżników, ochronę przed kłusownictwem i staranne dokarmianie. To z pewnością pozwoli cieszyć się dobrym stanem kogutów w kolejnym sezonie.
W jakich łowiskach zwykle polujemy? Bażant, na środowisko życia wybiera najczęściej obrzeża stawów i innych rozlewisk oraz doliny rzek, również pasy roślinności wzdłuż potoków i niewielkich nawet cieków wodnych, zarośnięte wikliną, otoczone nieużytkami, trzcinowiskami ale leżące w niedalekim sąsiedztwie pól uprawnych. Im zasobniejsza ziemia oraz im mniejsze areały upraw, tym czuje się lepiej. Znam też tereny prawie bez sieci cieków wodnych, zasobne jednak w bażanta ale wtedy, łowisko pokryte jest zwykle trudno dostępnymi kępami tarniny czy głogu rozrzuconymi wśród pól uprawnych czy otoczone pasami nieużytków. Pod koniec lata i na początku jesieni bażant czuje się bardzo dobrze w plantacjach kukurydzy, szczególnie tych położonych blisko jego naturalnej ostoi. Pod koniec jesieni i na początku kalendarzowej zimy, po ogołoceniu pól uprawnych, przemieszcza się na tereny zimowisk. Teren występowania jest więc bardzo urozmaicony i różny w czasie długiego sezonu, często trudny do przebycia i przez to stwarza duże problemy zarówno myśliwemu jak i psu.
Jakim przeciwnikiem dla myśliwego i jego wyżła jest dorosły, dziki kogut? Dla polujących zbiorowo pędzeniami, kogut jest szybko i sprawnie latającym ptakiem, do którego strzał jest niemałym wyzwaniem dla wprawnego nawet strzelca. Dla polującego z wyżłem, kogut jest zupełnie inny i zupełnie inna jest trudność w jego pozyskaniu. Strzał z pod stójki wyżła wydaje się być prosty i zapewne często tak jest, jednak kogut, szczególnie w rejonach gdzie intensywnie się na niego poluje, potrafi wykorzystać każdą przeszkodę terenową, każdy krzak czy wyższe trzciny aby pozostawić zagapionego strzelca bez trofeum, za którym deptał czasem wiele godzin.
Kolejne, ważne z łowieckiego punktu widzenia cechy bażanta to jego sprawność biegowa, z jednej strony, i wielka zdolność do kamuflażu w terenie, z drugiej. Nie zapomnę opowiadania pewnego bardzo doświadczonego myśliwego, który miał suczkę z mojego miotu i opowiadał mi o jej pracy. Było tak. Wybrał się wczesną wiosną w teren z kilkumiesięczną wtedy suką. Zamierzali obejść poprzecinane rowami łąki w dolinie rzeki, na których było sporo bażantów. Zostawił samochód i wypuścił wyżlicę, która po kilkudziesięciu metrach stanęła w twardej stójce, nad niewielkim rowem skąpo jedynie pokrytym, niską o tej porze roku trawą. Suka stała „jak drut”, a mój znajomy próbował stwierdzić do czego ona właściwie stoi, gdyż skarpa wydawała się nie stwarzać żadnych warunków do ukrycia ptaka. W końcu, ponieważ suka nadal twardo stała, wziął ją na otok i poszedł dalej. Wrócił po godzinie i zamierzał wpuścić psa do samochodu. Rozgląda się gdzie jest suka, a ona stoi w stójce dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio! Tym razem zaczął zdecydowanie przeczesywać skarpę i nagle, parę metrów od nosa psa, podniosła się kura bażancia. Był tak zaskoczony tym co widział, że opowiedział mi to jako niezwykłe doświadczenie, po kilkunastu dniach od zdarzenia. Jednym słowem, w czasie polowania na bażanty sprawdza się stara prawda, że trzeba zawsze wierzyć psu, bo on na pewno wie lepiej. To, co jest jednak największą trudnością dla psa i myśliwego, to wielka umiejętność „wyciekania”. Dorosły kogut, gdyż zwykle on jest najtrudniejszym przeciwnikiem, potrafi zwodzić myśliwego i psa czasem setkami metrów.
Zanim o psie, parę słów o myśliwym. Polowanie z wyżłem na bażanty jest jednym z najbardziej wymagających jeżeli chodzi o kondycję fizyczną. Kilkugodzinne wędrówki po rozległych nieużytkach i trzcinowiskach poprzecinanych rowami melioracyjnymi, do tego często otoczonych wzniesieniami, wymaga od myśliwego naprawdę dobrej kondycji fizycznej. W tym polowaniu, szczególnie z dobrze i sprawnie pracującym wyżłem, nie można sobie pozwolić nawet na chwilę wytchnienia. Z pewnością nie jest to zabawa dla osób z nadwagą, niesprawnym krążeniem, problemami z układem oddechowym czy zniszczonymi stawami. Dojście do strzału ułatwia nasz towarzysz łowów ale strzał oddajemy zwykle w trudnych terenie, w momencie wybranym przez koguta, a więc warunkiem skuteczności jest umiejętność koncentracji, wyczucie oraz dobra sprawność fizyczna strzelca. Jest jeszcze jedna ważna umiejętność niezbędna myśliwemu do takiego polowania. Tą umiejętnością jest doskonała znajomość swojego psa, jego zachowania przy zwierzynie, zarówno przed jak i po strzale. Moje obserwacje pokazują, że z tym jest zwykle duży, a może nawet największy problem. Pośpiech, nie reagowanie na wyraźne sygnały psa, pogoń za wynikiem, niczym nieuzasadniona wiara, że myśliwy lepiej wie gdzie jest zwierzyna czy postrzałek, skutkują zawsze chaosem, niepotrzebną emocją i psują polowanie.
Wreszcie, jaki pies, a dokładnie jaki wyżeł? Trzeba powiedzieć w tym miejscu, że na bażanty można skutecznie polować również z płochaczami czy labradorami ale w tym tekście koncentrujemy się na wyżłach czyli na psach ras grupy VII FCI. Środowisko w którym polujemy wskazuje dosyć wyraźnie jakie wyżły, w takich warunkach, będą się czuły najlepiej. Niewiele polowałem z wyżłami brytyjskimi ale rasy te wyhodowane zostały do pracy w „dużym polu”, na rozległych obszarach angielskich i szkockich wrzosowisk stąd, w terenie na jakim polujemy na bażanty, nie będą się czuły najlepiej. Te wspaniałe, o wielkiej pasji wyżły z pewnością dadzą sobie radę w naszych łowiskach ale twardością, odpornością czy skłonnością do pracy w podmokłym terenie będą ustępowały wyżłom kontynentalnym. Młody, początkujący myśliwy nie powinien raczej zaczynać od pracy z „anglikami”, na to przyjdzie może czas w kolejnych rozdaniach kynologicznej przygody. Warto też pamiętać, że we współczesnych polskich łowiskach często polujemy na grubą zwierzynę, stąd predyspozycje wyżłów kontynentalnych do pracy wszechstronnej są ważnym elementem wyboru rasy. W naszych łowiskach pojawiły się w ostatnich latach, wcześniej praktycznie nie widziane, wyżły ras francuskich czy włoskich. Rzadko miałem okazję widzieć te psy w łowisku, stąd wypada poczekać z ich rekomendacją do czasu zebrania większej ilości danych. W mojej opinii na dzisiaj, patrząc na specyfikę włoskich czy francuskich łowisk oraz tamtejszy klimat, opierając się też o pojedyncze obserwacje własne, wydaje mi się, że większej pozycji na rynku psów wykorzystywanych w realnym łowiectwie raczej nie zdobędą.
W czasach mojej łowieckiej młodości, a więc w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia, w naszych łowiskach królował niepodzielnie wyżeł niemiecki szorstkowłosy. Również ja zaczynałem polowanie na ptactwo z psem tej rasy. Polowaliśmy wtedy z naszym Bimem dużo, zarówno na kuropatwy jak i na bażanty. Psy tej rasy, również podobne do nich czeskie fouski, powinny być możliwie często wykorzystywane w naszych łowiskach. Są niewymagające, odporne na warunki terenowe, twarde w pracy. Ich wielką zaletą jest umiarkowany temperament pozwalający na skuteczne prowadzenie w łowisku, przez nawet niezbyt doświadczonych, młodych myśliwych. W ostatnich latach zarysował się powrót do tych ras czemu należy mocno kibicować, tym bardziej, że do łowiectwa trafiają psy z dobrych, użytkowych linii czeskich czy niemieckich. Współcześnie, w naszych łowiskach dominują wyżły niemieckie krótkowłose. Sam od lat poluję z psami tej rasy. W twardości, skłonności do wody, ciętości, pasji łowieckiej nie ustępują wyżłom szorstkowłosym, są natomiast od nich lepsze w dużym polu, na obszarach rozległych łowisk. To, co dla mnie jest ważne, pracują znacznie bardziej stylowo niż ich szorstkowłosi krewni. Warto jeszcze wspomnieć o wyżłach węgierskich oraz wyżłach weimarskich. Choć obie rasy występują też w odmianach szorstkowłosych, w Polsce znacznie częściej spotykamy ich wersje krótkowłose. Obie, wartościowe z łowieckiego punktu widzenia rasy, choć liczne w Polsce, znacznie częściej dają się oglądać na wystawach niż w łowiskach, stąd zakup szczeniaków z linii rzeczywiście użytkowych jest trudny, a doświadczenie z ich wykorzystaniem w naszych łowiskach niewielkie.
Polowanie. Polowanie z wyżłem w rozległym łowisku jest jednym z najwspanialszych rodzajów polowania, i nie przypadkowo, było zawsze polowaniem klas uprzywilejowanych. Żeby można było smakować ten rodzaj polowania muszą być jednak spełnione pewne warunki. Najwspanialszy „łowiecki spektakl” można stworzyć polując pojedynczo lub najwyżej w 2-3 osoby. Powszechne dzisiaj polowania pędzeniami czy „czeską ławą” zabijają piękno pracy wyżła, sprowadzając ją do wyścigu o wynik, w którym najmniej zwykle mają do powiedzenia przewodnicy wyżłów, sprowadzani przez kolegów i prowadzących polowania do roli „podkładaczy”. Dlaczego tak często w ten sposób polujemy? Przyczyn jest wiele i spróbuję je wskazać. Przede wszystkim, mamy mało, a nawet bardzo mało, psów nadających się do tego polowania, co wymusza konieczność „optymalizacji” ich wykorzystania. „Optymalizacja” ta podszyta jest niestety w dużym stopniu obawą, że myśliwi mający sprawne psy, w warunkach polowania indywidualnego czy prowadzonego w małych grupach, zdominują pozyskanie – stąd cudzysłów na początku zdania. Taka postawa kół łowieckich daje efekt przeciwny do zamierzonego. Zniechęca bowiem skutecznie do posiadania własnego psa, włożenia wysiłku potrzebnego do jego ułożenia oraz poniesienia kosztów jego nabycia i utrzymania. Na końcu tego łańcucha logicznego mamy coraz mniej psów dobrej jakości i dobrze przygotowanych do polowania, i co więcej, coraz mniej myśliwych potrafiących wykorzystywać swoje wyżły Inaczej, niż jako zwykłe płochacze i aportery. W miejsce wyżłów pochodzących z dobrych hodowli użytkowych, dobrze przygotowanych do wykorzystania w realnym łowiectwie, a więc drogich dla właściciela, mamy „podróbki” z pokątnych hodowli, byle jak utrzymane i rzadko dobrze przygotowane do polowania. Warto o tym pisać i warto o tym mówić gdyż Inaczej, coraz częściej będziemy spotykali FB-kowe ogłoszenia – „poszukuję psa na bażanty”. W następnej części rozważań już tylko praktyczne elementy indywidualnego polowania z wyżłem – zapraszam.
Dzień dobry
Pragnę skomentować ten artykuł. Wiem, będę złośliwa, ale od początku widać tutaj skłonność do konfabulacji, właściwa myśliwym. Bażant trudnym przeciwnikiem? Przecież bażant nie jest bardziej sprawny ruchowo niż wolnowybiegowa kura. Co za bajki Pan opowiada. Człowiek, pies i strzelba przeciwko kurze?
Po co w ogóle strzelać do bażantów? Dla samej przyjemności zabijania, innych powodów nie widzę.
A co do “psich sportów” – jest ich dostatecznie dużo żeby każdy sobie coś wybrał. Niekoniecznie trzeba zabijać, zwłaszcza tak bezbronne i nieszkodliwe zwierzęta
.
Witam. Pozwolę sobie i ja skomentować Pani komentarz. Nie zauważyłem w Pani tekście cienia złośliwości natomiast sporo po pierwsze niechęci, a po drugie i może przede wszystkim niewiedzy. Prosty test z wiedzy na temat bażantów – czy Pani miała w jakikolwiek sposób do czynienia z dzikim bażantem w jego naturalnym środowisku? Jeżeli przyszło Pani do głowy porównanie z kurą domową, to bardzo wątpię. Dla mnie sprawa jest dosyć prosta – nie rozumie Pani tego co Pani krytykuje i nawet nie zadaje sobie trudu aby to zrozumieć i poznać. Cóż, taki już jest zielony standard.
Na jakiej podstawie insynuuje Pan niewiedze? Zauważyłam, ze myśliwi na wszystkie zarzuty odpowiadają, ze tylko oni są fachowcami. Niestety, kiepsko Pan trafił – na lekarza weterynarii. Z bażantami mam do czynienia na codzien – dzikimi, nie hodowlanymi.
Codziennie muszę uważać żeby nie rozjechać, bo zanim taki z drogi odbiegnie… Poza tym bażanta złapie byle pies. Bez strzelby. Przecież bażant zanim wystartuje to bardzo długo jest w zasięgu psa. To powolne, majestatyczne ptaki, biegają i latają powoli.
Wiem tez ze trafić śrutem to nie sztuka – śrut ma spory rozrzut. Wiem, ze znaczna większość ptaków jest tylko raniona i kona długo w krzakach – widziałam niejednokrotne, ludzie mi takie nieraz przynosili. Tak jak zmasakrowane śrutem zające – rany nieraz tygodniowe, i biedny zwierzak umierał raczej z powodu zatrucia ołowiem.
U nas się nie prowadzi badan – w Australii już tak, i oceniono ze nie mniej niż 30% postrzelonych ptaków jest zostawiana przez myśliwych.
Wiem ze postrzał z broni kulowej, a tym bardziej śrutem to najczęściej makabryczne okaleczenie – a zwierze pozostaje dość długo żywe. Widziałam nieraz, w punktach skupu. Wiec bajeczek mi proszę nie opowiadać.
Bardziej już rozumiem kłosownika – chce mięsa. A zabijać i to w sposób niezmiernie okrutny, dla zabawy?
Wyżły to inteligentne psy, szybkie i zręczne. Dlaczego nie spróbuje Pan np. agility? Tyle jest teraz rodzajów psich sportów.
Szanowna Pani Iwono,
Cieszę się, że trafiłem na weterynarza z praktyką w hodowli bażantów, jak rozumiem również dzikich. Jeżeli Pani uważa, że bażant na którego polujemy w łowisku zachowuje się “majestatycznie, biega i lata powoli” oraz “długo pozostaje w zasięgu psa” to mogę jedynie zapytać gdzie Pani kończyła studia weterynaryjne i gdzie Pani zbierała swoje doświadczenia. Zapraszam na polowanie, pokażę jak jest. Sezon rozpoczyna się w październiku. Co do reszty, w szczególności zajęcy zatruwających się ołowiem – szkoda gadać! Tak na marginesie. Pokazuję polowanie z wyżłami m.in. po to aby nie było postrzałków pozostawionych w terenie, również postrzałków zajęcy. Na koniec zawsze zdumiewała i zdumiewa mnie jedna sprawa. Pisałem to już kilkakrotnie. Dlaczego nikt nie lamentuje i nie wiesza się na drzewach, jak rolnik czy sadownik wjeżdżają na pole z opryskiwaczem czy kosiarką rotacyjną? Na takim polu, w godzinę praktycznie zamiera życie drobnych zwierząt i owadów, części roślin. W chwilę potem zamiera życie większych zwierząt, w tym np. bażantów. Niedawno koledzy z koła byli w Austrii obejrzeć jak oni prowadzą gospodarkę łowiecką. Powiem tylko o jednym przykładzie morderczej skuteczności rolnictwa. W terenie o którym mowa obligatoryjnie pozostawiano 15% powierzchni ugorowanej czy prowadzonej w oparciu o zasady ekologiczne. W rejonie tym, rocznie strzelano około 2000 bażantów. Po proteście rolników zmniejszono areał nieużytków do 2% i następnego roku pozyskano 100 kogutów. Pytanie – co się stało z resztą? Odpowiedź – zginęła z głodu lub z braku możliwości gniazdowania. Kolejne pytanie? Czy słyszała Pani o protestach ekologów z tego powodu?
Jeszcze tylko jedno słowo o strzelaniu śrutem. Zapraszam na strzelnicę, pożyczę swoją dubeltówkę, zafunduję dowolną ilość paczek amunicji, a na koniec podamy wszystkim na stronie Pani wynik w procentach. Już się cieszę na spotkanie!!
Widze ze pierwszy post sie nie pokazal – nie wiem czemu.
Zauwazylam ze mysliwi na wszystkie zarzuty maja jedna odpowiedz – ty sie nie znasz. Ja musze powiedziec, ze w tym wypadku jest dokladnie na odwrot- to Pan jest albo kompletnym dyletantem, albo konfabuluje – innego wyjscia nie ma.
Zle Pan trafil – jestem lekarzem weterynarii. Z bazantami mam do czynienia na codzien – musze uwazac zeby nie rozjechac, bo zanim taki powolny ptak z drogi odbiegnie.. Zreszta kazdy w miare rozgarniety pies bazanta zlapie bez trudu. Nie potrezba mu mysliwego.
Wiem tez, ze trafic srutem jest bardzo latwo, srut ma duzy rozrzut. Wiec prosze bez bajeczek o “bochaterskich” myslwych. Wiem, ze wiekszosc ran z broni mysliwskiej nie jest smiertelna – zwierzeta sa w makabryczny sposob pokaleczone. Widzialam na punktach skupu. Ludzie przynosili mi ranne ptaki i zajace, nieraz z tygodniowymi ranami. ginace nie tylko od ran, ale olowicy. Dzieci przyniosly mi zmasakrowana sarne.
W Australii zrobiono badania – co najmniej 30% postrzelonych ptakow pozostaje na miejscu. Wiele gatunkow chronionych. Po polowaniu pustka i masakra – wszystkie zwierzeta wyploszone, ptaki pozabijane gnija w wodzie. No i olowiu wiecej niz przy hutach miedzi…. U nas dlugo jeszcze nie bedzie sie takich badan robic, tak jak sie nie bada skazenia olowiem.
Chce sie zapytac jak pan rozpoznaje w ulamku sekundy, przy slabej widocznosci (na kaczki sie poluje tez po ciemku) gatunek ptaka?
Na czym polega tzw. selekcja, to mozna blyskawicznie ocenic stan zdrowia? Zazdroszcze. oczywiscie pytanie retotyczne, wiemy dobrze ze mylone sa konie i krowy z jeleniami, ludzie z dzikami i tak dalej. Jezeli w wielu wypadkach nie udaje sie nawet ustalic gatunku to jak selekcjonowac?
Szanowna Pani Iwono,
jest Pani weterynarzem – prawda?. Czy była Pani w rzeźni? Jakie wrażenia? Bierze Pani udział w jakimś proteście ws zabijania zwierząt, które świadome nadchodzącej śmierci, czekają w kolejce na wykonanie wyroku? Czuje Pani obrzydzenie do gatunku ludzkiego z powodu obrazów których Pani była świadkiem? Słyszy Pani po nocach przeraźliwe kwiczenie czy muczenie idących na rzeź? Ma Pani jakieś wyrzuty zjadając hamburgera? Jak Pani przetrawi te pytania, jak wrócimy ze strzelnicy, jak wrócimy z pierwszego polowania na bażanty z moim wyżłem – zapraszam do dalszej rozmowy. Pozdrawiam
Tak, pracowalam w rzezniach, w tym w najwiekszej angielskiej w Malton i najwiekszym tego typu przedsiebiorstwie na swiecie – Danish Crown. I musze powiedziec ze nie tylko z powodow ogromnej brutalnosci zabijanie w czasie polowania odroznia sie od traktowania zwierzat w rzezni. Czy wyobraza sobie pan ze zwierze z przyzyciowym zlamaniem nie moze byc transportowane do rzezni? Zabijane jest na miejscu, ocena oczywiscie niezdatne. Jakby na linii sie taka sztuka trafila to obowiazkiem lekarza bylo zatrzymac linie i wszczac postepowanie. Minuta zatrzymania linii to bylo chyba 200 000kr. Bo tysiac ludzi stoi i nic nie robi. Mielismy meldowac wszystkie slady bicia. Na uboju byl spokoj i cisza – oczywiscie ogluszanie dwutlenkiem wegla. Argument z kwiczeniem calkiem chybiony. Luksusowy transport, bez bicia, swinie odpoczywaly w magazynie zywca. Caly czas mialy dostepna wode.
Ale zostawmy na boku humanitaryzm – mysliwych to nie obchodzi. Kazde zwierze tak pokaleczone, zanieczyszczone uznane bylo by za niezdatne. Nawet slad po chlapnieciu woda byl zanieczyszczeniem i nalezalo wyciac nozem. Wytrzewienie musialo przebiegac jak najszybciej, kazde zanieczyszczenie trescia pokarmowa wyciete nozem lub cala tusza niezdatna. Wszystko co spadlo na podloge, nawet cala tusza – niezdatna. kazde zwierze z krwiakami, ranami – albo od razu niezdatne albo odkostnienie – i tez niezdatne. Wiec tusze zwierzat pozyskanych w czasie polowania to padlina, zanieczyszczona ziemia, trescia pokarmowa i tak dalej. Wytrzewiona niefachowo. Dodajmy jeszce olow…
Co do olowicy-prosze – tu dziecko
http://www.livescience.com/38914-mysterious-lead-poisoning-pellets.html
tu badania na gesiach
“Gross signs of lead poisoning first appeared 5-7 days following ingestion. The length of time until signs of disease or death occurred was related to the amount of lead ingested. Twenty-five or more pellets resulted in death within 10 days, while 10 or fewer pellets permitted survival as long as 72 days”
http://www.jstor.org/stable/3797877?seq=1#page_scan_tab_contents
Jest tego duzo wiecej, ja wkleilam tylko to co znalazlam. Co ciekawe, wg badan dunskich amunicja bezolowiowa nie rozni sie od olowiowej. Jedynym czynnikiem ktory tu decyduje jest to, ze panowie mysliwi musieli by kupic nowa bron. Wiec lepiej zanieczyszczac srodowisko bardziej niz przemysl i motoryzacja razem wzieta.
Zyskow z lowiectwa zadnych, mase niedogodnosci. Wiec najlepiej z tego zrezygnowac.
Pani Iwono, ręce opadają. Naprawdę Pani uważa, że zwierzęta nie czują/wiedzą, że idą na śmierć? Naprawdę Pani nie była w niewielkich rzeźniach rozrzuconych na całym świecie? Naprawdę Pani nie widziała uboju rytualnego? Proszę nie ściemniać. Albo rozmawiamy uczciwie albo szkoda czasu. Naprawdę Pani uważa, że myśliwych humanitaryzm nie obchodzi? Zna Pani zasady etyki łowieckiej? Zadała Pani sobie trudu aby na nie choćby rzucić okiem. Jeszcze słowo o jakości mięsa z rzeźni i dziczyzny. Proszę zgadnąć od kiedy rozpoczął się świecie i w Polsce lawinowy wzrost zachorowań na nowotwory, szczególnie nowotwory przewodu pokarmowego (jestem lekarzem dla wyjaśnienia)? Łatwo Pani zauważy, że zaczęło się to równolegle z szerokim wprowadzaniem na rynek “czystej technologicznie” ale za to nienaturalnie produkowanej i maksymalnie przetworzonej żywności. Jakiś komentarz w tej sprawie? Ostatnio, wielcy bojownicy o ekologię na świecie i w Europie – Holendrzy, po zrujnowaniu środowiska swojego kraju i zakazania polowania na dzikie gęsi rozpoczęli ich masowe gazowanie. Odbywa się to w następujący sposób. W okresie pierzenia na lęgowiskach zagania się tysiące młodych gęsi do klatek, a potem gazuje tlenkiem węgla. Na rynku sprzedawane są jako czyste mięso, wolne od ołowiu, skutków postrzelenia za 5 Euro za sztukę. Szerzej patrząc na sprawę powiem tak. Świat jest tak zbudowany, że wszyscy jesteśmy elementami łańcucha pokarmowego, czy to się komuś podoba czy nie. My również, jeżeli Pani ma wątpliwości zapraszam na spotkanie z lwem. Można udawać, że tak nie jest, można, patrząc jeszcze szerzej udawać, że małżeństwo pana z panem czy pani z panią, jest tak samo dobre, jak małżeństwo pani z panem. Można nie dawać do zabawy dziewczynkom lalek, a chłopcom samochodzików czy żołnierzyków zakładając, że sami muszą ustalić jakiej są płci. Zapewne można. Skutek. Europa wymiera. Średnia wieku w Niemczech to 45,5 lat, w Polsce prawie 10 lat mniej, choć mamy problem demograficzny jak każdy wie. Pani Iwono. Zachęcam do tego aby nie wstydzić się tego, że jesteśmy ludźmi. Zachęcam do tego aby widzieć świat w jego prawdziwych barwach i wymiarach, aby akceptując istnienie rzeźni nie atakować myśliwych w obłędnym przekonaniu, że są oni barbarzyńcami. Rozpisałem się. Pozdrawiam.
Nie widze poprzedniego postu – moze sie ukaze. Jeszcze chcialam sie odniesc do tego ze pies zajaca zlapie – niedawno widzialam jak zrobil to jack russel. Bez wiekszego trudu. Nie moj, “osiedlowy”.
Moja suka lapala w pojedynke zajace, daniele, sarny i jelenie.
Pani Iwono, rozmawiajmy poważnie. Łapała jelenie? To przecież bzdura. Przy okazji złapania następnego jelenia przez Pani sukę liczę na krótki filmik. Nie wiem jaki post Pani ma na myśli ale sprawdzę. Ostatnio zainstalowałem Windows 10 i trochę mam z tym problemów.
No widze ze post zniknal- nawet wiem czemu. Wsrod mysliwych panuje “opinia” o nieszkodliwosci olowiu. Wiec prosze – zatrucie dziecka, ostra olowica
http://www.livescience.com/38914-mysterious-lead-poisoning-pellets.html
eksperymentalne zatrucie gesi
“Gross signs of lead poisoning first appeared 5-7 days following ingestion. The length of time until signs of disease or death occurred was related to the amount of lead ingested. Twenty-five or more pellets resulted in death within 10 days, while 10 or fewer pellets permitted survival as long as 72 day”
http://www.jstor.org/stable/3797877?seq=1#page_scan_tab_contents
ptaki drapieznne – w tym wypadku orly- zywiace sie postrzelonymi zwierzetami
http://www.hsvma.org/lead_toxicity_in_wild_birds#.VyJRGUcvtl0
gesi jeszce raz
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8116145
no i najwazniejsze – zatrucie olowiem pochodzacym ze srutu na Grenlandii -w artykule jest streszczenie ang.
http://www2.dmu.dk/1_viden/2_publikationer/3_fagrapporter/rapporter/fr510.pdf
Dania zakazala nie tylko amunicji olowianej. Nie wolno importowac olowiu w kazdej postaci. Jest lista wyrobow ktore bez olowiu sie nie obejda -na to trzeba miec pozwolenie.
Tutaj sa badania dunskie wykazujace ze bezolowiowa amunicja ma takie same wlasciwosci jak olowiowa
http://www.danskjagtakademi.dk/fileadmin/user_upload/NK/Bly/150615_Blyfri_riffelammunition_RAPPORT.pdf tez chyba angielskie streszczenie
W Polsce wolna amerykanka, a wszystko dlatego ze mysliwi nie chca zmieniac swoich strzelb. Wiec wprowadzaja do srodowiska wiecej olowiu niz przemysl i motoryzacja razem wziete.
Wśród myśliwych nie istnieje opinia o nieszkodliwości ołowiu gdyż ołów, co można przeczytać w każdej czytance, jest po prostu szkodliwy i wszyscy, również myśliwi o tym wiedzą. Problem w skali, ilości itp. Proszę sobie kiedyś zadać trud sprawdzenia, w jakim stężeniu ołów znajduje się w środowisku w którym się poluje, jaki jest na to wpływ myśliwych i czy różni się ono od stężenia ołowiu np. w centrum Poznania czy Warszawy. Proszę kiedyś sprawdzić jakie jest stężenie różnych toksycznych, rakotwórczych substancji w powietrzu którym oddychają mieszkańcy wielkich miast czy wiosek zimą. Będzie Pani zaskoczona wynikami – zapewniam. Widziałem ostatnio również ciekawy artykuł jak masowo padają sępy w Afryce gdyż spożywają mięso ludzi/zwierząt które wcześniej stosowali niesterydowe leki p.zapalne. Okazało się, że nawet śladowe dawki tych substancji są zabójcze dla sępów. Wiadomo też, że migrujące słonki, spędzające zimę nad Nilem mają toksyczne dla człowieka mięso z powodu rośliny którą się tam żywią. W Anglii parę lat temu wybito tysiące krów z powodu choroby Creuzfelda-Jacoba itp. Pytanie proste – co to ma do łowiectwa jako systemu? Pani Iwono. Czym innym jest niechęć do myśliwych którą Pani jest uprzejma jasno prezentować, a czym innym sens użytych argumentów. W tej sprawie zachęcam do odsunięcia emocji na bok.
Widze ze stosuje Pan chwyty ponizej pasa. Porownuje Pan mysliwstwo do uboju rytualnego? Bardzo slusznie, jedno warte drugiego Uboj rytualny jest zakazany np. w Danii, w Szwecji nawet nie wolno obracac miesem z takiego uboju. Tak samo jestem przeciwna malym rzezniom, bo tam najczesciej dochodzi do naduzyc. Powinno sie ubijac w duzych, wyposazonych w urzadzenia do ogluszania dwutlenkiem wegla.
Przypisanie wszystkich chorob miesu z hodowli przemyslowej? A co to ma do mysliwstwa? Tez jestem przeciwna nadmiernemu spozyciu miesa. Zreszta jezeli obwiniamy mieso trzeba sie spytac dlaczego? Soja, pszenica, kukurydza. Jako pasze, i jako pokarm dla ludzi.Same te rosliny moga wywolac powazne zmiany – do ostrego zatrucia wlacznie. Jak dodac ogromne ilosci oleju kokosowego, najtanszego, ktory jest dodawany w ogromnych ilosciach do zywnosci, nawet do chleba. Ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy jak bardzo nienaturalnie sie odzywiaja, nawet gdy staraja sie “zdrowo” odzywiac. No i najwieksi “truciciele” – sol i cukier, a raczej syrop glukozowo-fruktozowy, najtanszy. Tez wszechobecne, zwlaszcza w tzw, “zdrowej ” zywnosci – musli, “razowe” chleby.
Ale to nie temat. Tematem jest niepotrzebne zadawanie cierpien zwierzetom, jedynie dla rozrywki malej garstki osob. Spozycie dziczyzny nie liczy sie w wyzywieniu ludzi, u nas jest to chyba kilka dkg na osobe. Bardzo dobrze, po co ludzie sie maja truc.
Nieraz bylam proszona o zbadanie w kierunku wlosni dzika – wiekszosc mysliwych nie wie jakie sa przepisy, nie umie pobrac probek. Nie mowiac o tym ze dziki zabijaja w sezonie ochronnym…
Zanieczyszczenie srodowiska – na zasadzie ” a u was murzynow bija”? Ale przemysl daje dochod, transport jest konieczny. Mysliwstwo zadnego dochodu nie daje. Jak slysze narzekania mysliwych ile musza wydawac – to dlaczego nie zaprzestac zabijania, a przede wszystkim dokarmiania w ogole? Zwierzat bedzie mniej, nikt ich nie bedzie uczyl wychodzenia na pola i jedzenia kukurydzy i burakow. Nie beda zjadac fitoestrogenow – nie bedzie dodatkowych ruj.
Najwieksze zanieczyszczenie olowiem jest w poblizu hut miedzi. Niestety to nasz sztandarowy przemysl, zrezygnowac z tego nie mozna. Dochody sa ogromne. A mimo to poziom olowiu jest stale monitorowany i ilosc wprowadzana do srodowiska wciaz mniejsza niz przez mysliwych. Drugim takim powodem zanieczyszczen jest transport. Z ktorego tez zrezygnowac nie mozna. A i tak mysliwi wprowadzaja wiecej olowiu do srodowiska. W imie czego, Ze nieliczna garstka ludzi chce sie zabawic`? W Polsce wlasciwie nie robi sie nad tym badan – lobby mysliwskie jest zbyt silne. Dania tylko raz sie natknela na olowice wsrod ludzi i natychmiast zakazala amunicji olowianej. A zreszta prosze o linki do tych “przerazajacych” artykulow.
Poza tym skala jest rozna – olowica spowodowana zanieczyszczeniem nie daje ostrych objawow. W chlopiec w tym przykladzie mial ostre zaburzenia neurologiczne. Zreszta spotkalam sie z opinia ze ogromna skala samobojstw na Grenlandii przypisywana dawniej niedostatkiem swiatla to wlasnie zatrucie olowiem.
Tak, uwazam ze bardziej humanitarne jest gazowanie – to dziala jak narkoza. Mieso jest czyste, nie chodzi tylko o olow. Przez kazde uszkodzenie skory przedostaja sie bakterie. I mieso w tym miejscu po prostu gnije. W momencie spozycie bakterie sa juz namnozone, sa obecne jady bakteryjne – niektore termostabilne, wiec nie rozkladaja sie w czasie obrobki termicznej. Zagrozenie dla konsumenta ogromne. Jeszcze raz podkreslam ze zadne zwierze rzezne nie bylo by uznane za zdatne z takimi ranami jak maja zwierzeta upolowane.
Co do mojej suki – adoptowalam ja w wieku siedmiu lat. Najpierw biegala na licencjonowanych torach – i to mozna odtworzyc. Potem na flapping tracks. Potem w nielegalnych coursingach, takich organizowanych przez Muzulmanow. Oraz uzywana byla do polowan. Co dla mnie jest klopotliwe, bo musze bardzo uwazac. O tej czesci jej “kariery” wiem od ludzi ktorzy ja widywali. Nie wiem do jakiego stopnia bylo to nielegalne – wlasciel pola moze na nim polowac na co chce.
Na szczescie ptaki sa ponizej jej godnosci i moge ja puszczac luzem na nadmorskich lakach. Tam z czworonogow sa jedynie lisy, noca dziki.
Nastepny problem z mysliwstwem – brak nadzoru nad umiejetnosciami ikwalifikacjami ludzi, ktorzy strzelaja nie na strzelnicy, a w poblizu ludzi. lekarz wet, zeby badac mieso musi miec zrobione raz do roku badania okulistyczne. A przeciez tu nie ma pospiechu, mozna sie przyjzec dokladnie. Nawet na wlosnie bada sie metoda wytrawiania, ktora nie wymaga dobrego wzroku. Myslwiy dostaje prawo do strzelania bez badan psychologcznych. Zupelnie bez badan okulistycznych. Efekty sa. W ciagu roku kilka postrzelen ludzi. bardzo duzo koni i krow. Losie byly pomylkowo zabijane,chyba jakis Norweg zabil dwa na raz – pierwszy mogl sie zdazyc, ale drugi?
Zabijane sa masowo psy, w tym znam wypadki strzelania do psow na ogrodzonym terenie. pamietam trzynastoletniego psa wielkosci pekinczyka, ktory lezal na parkingu obok samochodu. Podjechal mysliwy, strzelil i odjechal. Wlasciel psa mial problem, poniewaz dwa kola z tej strony byly przebite. Ktos go podwiozl do lecznicy, ale pies byl do uspienia.
Nieraz bylam informowana przez ludzi – tam mieszka mysliwy, strzela do psow, kotow, ptakow. Golebiarze sie skarza, ze strzelaja do golebi.
Wiec szumne zapewnienia ze to szlachetny sport mozna sobie do butow wsadzic. Wszyscy wiemy jak to wyglada.
OK, czytałem cierpliwie ale muszę powiedzieć, że jeżeli dobrze rozumiem, można zanieczyszczać środowisko, można mordować w rzeźniach setki milionów sztuk zwierząt i to jest OK, bo jest potrzebne i zacytuję “przynosi ogromny dochód”. Można gazować młode, bezbronne ptaki, można szczuć zające chartem, bo ich śmierć jest lepsza niż “męczarnie po strzale”. Takie myślenie to czysta schizofrenia. Zostawmy to. Wrócę jeszcze do charta. Ciągle liczę na film jak zabija jelenia. Mam nadzieję, że nie ma Pani na myśli sarny, bo pomyślę, że ssaki Polski są słabo w szkole przerobione. Na koniec ostatnie zdanie dotyczące badań psychologicznych. Szkoda, że Pani nie wie ale KAŻDY myśliwy ubiegając się o broń musi takie przechodzić. Dotyczy to też badania okulistycznego. Warto takie rzeczy wiedzieć. Opowieści o tym, że “wszyscy wiedzą, że myśliwy strzela do wszystkiego co się rusza …” zamykają możliwość merytorycznej rozmowy. Pozdrawiam.
Chcialam jeszcze dodac, co chyba jest oczywiste ze nie pochwalam polowania z chartami. Ale jest na pewno bardziej humanitarne – albo zwierze jest zlapane albo ucieka nieuszkodzone. Zajac zabijany jest natychmiast – pysk psa dziala jak grot strzaly i lamie kregoslup. Nie pochwalam tez wyscigow z totalizatorem. I oczywiscie czynnie sie przeciwstawiam.
Moja suka z powodu tego ze byla uzywana do polowan nie mogla byc adoptowana przez poczatkujacego. Wiec dano mi ja, poniewaz prosilam o zwierze ktore ma male szanse na adopcje. Byla tez na pewno uczona na zywych zwierzetach -to sie nazywa live baiting- do biegow. I dlatego jestem przeciwna uczeniu psow atakowania jakichkolwiek zwierzat. Przeraza mnie uczenie norowania, zagroda dzicza. Przeciez to sadyzm. Pies nauczony atakowac jest nieprzystosowany do zycia w normalnym srodowisku. Chocby dlatego ze bedzie atakowal koty. Wielu sasiadow ma koty i zero plotow. Wiem, wiem, mysliwi psy trzymaja poki sa potrzebne. Te psy nie zyja “w normalnym srodowisku”. Moja suka wg. mysliwych to “odpad” bo juz ma swoje lata.
Tak, polowanie z chartami jest bardziej humanitarne. Zwierze albo jest zlapane i zabite, albo ucieka nieuszkodzone. Jest po prostu niemozliwe zeby zajac przezyl chwyt za kregoslup – zlamany jest natychmiast, smierc nastepuje w kilka sekund. Jezeli porownac to z tygodniami konania po postrzale srutem, to nie ma watpliwosci. I gdzie napisalam ze jestem zwolennikiem polowania z chartami? Wrecz przeciwnie, dzialam aktywnie przeciw, podpisujac rozne petycje. Takze polowania z galgo i podenco w Hiszpanii. Jestem przeciwna wszelkim polowaniom, bo we wspolczesnym swiecie nie maja sensu. Organizacje dzialajace przeciwko polowaniom wspolpracuja z tymi przeciwko wyscigom, konnym tez. W chwili obecnej mowi sie o cruel sports. Oczywiscie mysliwstwo, walki psow, walki bykow, wyscigi psow i koni, wszelkie fiesty w Hiszpanii polaczone z zabijaniem i dreczeniem zwierzat. Wszytko to nie ma znaczenia gospodarczego, sluzy tylko rozrywce. Tzn, znaczenie finansowe ma, wyscigi psow sa raczej dochodowe, bardziej niz wyscigi koni. Ale zasada jest jedna – zwierzeta sa nadmiernie rozmanzane, wykorzystywane a pozniej likwidowane. W australi sa cale cmentarzyska folblutow – bo to za trudny wierzchowiec dla panienek uprawiajacych jezdziectwo. A na torze minimalnie za wolne.
To samo z psami.
W Polsce mysliwi nie tylko zadaja bez potrzeby cierpienia zwierzetom ale tez i psom. Prosze nie udawac – ile psow jest ranionych i zabijanych w czasie norowan czy polowan na dziki. A jak sie pies zestarzeje to- znowu dobrze znam temat- dostaje kulke w leb.
Niepotrzebnie sie rozpisuje na tematy poboczne, nie majace nic do rzeczy. Nie odpisal Pan co z olowiem? Dlaczego amunicja olowiana nie jest zakazana? Nie ustosunkowal sie Pan do zarzutu ze dokarmianie powoduje wzrost populacji i w rezultacie mysliwi “ratuja” rolnikow przed problemem ktory sami spowodowali. Poza tym uczy sie zwierzeta jesc nienaturalna dla nich pasze i wychodzic na pola. Nie ma juz ostrych zim, mozna calkowiecie zrezygnowac z dokarmiania.
Nie ustosunkowal sie Pan do zarzutu ze zwierze w czasie polowan zabijane jest “na raty”. Rany spowodowane w czasie polowania mozna porownac do dzgania widlami na oslep – rzadko sa smiertelne. Co jest absolutnie niedopuszczalne w czasie uboju. Zwierze musi byc najpierw ogluszone, najlepiej dwutlenkiem wegla. Wszystko odbywa sie w ciszy i spokoju, swinie sa przyuczone ze sie je przepedza, nawet wspolpracuja, jezeli sa to swinie z wolnego wybiegu. Ogluszenie jest odwracalne. Potem nozem iglowym odciaga sie krew – rana jest minimalna, bo jej okolice nalezy wyciac. Wiec nikt nie chce straty miesa.
Jak Pan to porowna z kilkudniowym poscigiem za zranionym dzikiem? Ktory jest szczuty psami?
Nie odniosl sie Pan do zarzutu ze mysliwi stanowia zagrozenie – mozna strzelac blisko domow, blizej niz wynosi zasieg broni. Nie maja badan psychologicznych i okulistycznych.
Nie pisalam jeszcze o tym, ale wiem ze mysliwi na masowa skale zabijaja ptaki krukowate, nawet je truja. Efekt jest taki, ze kiedys za plugiem szly cale stada wron i wyjadaly myszy z rozkopanych gniazd. teraz mamy plage myszy, a co za tym idzie – lisow. Zupelnie jak Mao z wroblami… Jedyne wyjscie – wystrzelac.
Odnosnie tych gesi – to akurat jest jednostkowy przypadek, w poblizu lotniska Schipol. Najwiekszego w Europie. My takich lotnisk nie mamy, wiec problemu tez nie. A poza tym gesi sa zupelnie nieszkodliwe. Strzelanie do nich nie ma najmniejszego sensu.
Przy okazji – znowu sie powtarzam – nie odpowiedzial Pan jak rozroznic gatunek do ktorego sie strzela, zwlaszcza chodzi o ptaki.
Z ciekawosci obserwuje ptaki, mam silna lornetke wojskowa. I za cholere nie potrafie odroznic np. o zmierzchu. Albo jak mi cos nagle wyleci z krzakow.
Bardzo ciekawe jest, ze w miejscach gdzie nie wolno polowac od razu zaczyna sie bujne zycie. Mieszkam na takim gdzie polowania sa zakazane, zakazane jest dokarmianie. Ptakow, roznych gatunkow mnostwo. Lisy wpol oswojone przychodza na ogrod. Kaczki nie boja sie ludzi. Przelatujace gesi tysiacami odpoczywaja na wodzie. Nie ma zadnych problemow z rolnikami – w okolicy sa duze sady, w nich wolnowybiegowe kury. Jakos lisy w niczym nie przeszkadzaja.
“W Anglii parę lat temu wybito tysiące krów z powodu choroby Creuzfelda-Jacoba itp. Pytanie proste – co to ma do łowiectwa jako systemu? ”
No wlasnie? Co to ma do lowiectwa? Moze jeszcze przywolac sie na wyniki badan filatelistycznych? Albo popularnosc Biebera?
Pracowalam w tym sektorze, mam zaliczone angielskie egzaminy OTM. Wiec wlasnie, co to ma do polowan? Bo nie czaje.
Wykrety, wykrety. Poboczne tematy, nie majace nic do rzeczy. A ptaszka sie zabija, bo sie chce zabic. Zadne BSE czy inne nie maja nic do rzeczy. Czy ptaki maja priony (tj, prosze, jak ma Pan jakies dane…)
Prymitywne usprawiedliwianie wlasnej checi zabawy. Ani BSE ani rzeznie nie maja nic do rzeczy.
Naprawdę ciekawi mnie jak Pani godzi we własnym sumieniu pożyteczną i humanitarną pracę w rzeźni, z niechęcią do myśliwych i łowiectwa. Pewnie tego nie zrozumiem bo “prymitywnie uzasadniam własną chęć zabawy”, jak Pani była uprzejma napisać. Pozdrawiam
Kończ waść… żenujące. Zostaliście zjedzeni, przetrawieni i wydaleni tam gdzie wasze miejsce.
Jakieś problemy z argumentami Szanowny Danielu? Szkoda, liczyłem na więcej.
Pani Iwona to ciekawy przyklad znanego juz nam fenomenu socjologicznego pt. Syndrom Bambi. Ciekawy, bo idealnie pokazuje, ze mozna byc wyksztalconym i jednoczesnie oceniac pewne rzeczy przede wszystkim przez pryzmat ideologii, do ktorej dopasuje sie wybiorczo argumenty naukowe i bedzie git.
Git jest. Ale ile to ma wspolnego z rzeczywistoscia?
Pani Iwonce dedykuje ponizszy tekst:
http://bucewzielonych.blogspot.com/2015/05/przeszanownypanie-redaktorze.html?m=1
Który dotyka tego czego dotyka pani Iwonka. I gdzie stoi pare pytan. Na ktore mam nadzieje pani Iwonka nam odpowie.
Ty wuce ! Co tym masz z tym bambim ? O jakiej rzeczywistości mówisz ? Innej niż ta w której żyjesz ? To jest ich wiele czy jedna ? Masz swoją rzeczywistość. Ty, myśliweczku, nie ograniam.
Tak jak sie spodziewalam,. Zero argumentow za mysliwstwem. Zadnych odniesien do tego, ze zadawane sa zbedne cierpienia, ze mieso zwierzat lownych nie ma zadnego znaczenia w zywieniu. Ze amunicja olowiana jest niezwykle szkodliwa. O tym Panowie nie pisza. W zasadzie – tylko argumenty typu – psze Pani, psze Pani a Jacek to gorzej nasmiecil. Nikt nie pochwala zanieczyszczen przemyslowych – tym niemniej przemysl musi istniec. Nikt nie pochwala olowiu w poblizu hut miedzi – tym niemniej huty sa potrzebne. I poziom olowiu sie monitoruje. Tymczasem komu jest potrzebne lowiectwo? Niewielkiej grupce uprzywilejowanych osob. Sami mysliwi mowia ze nie daje zyskow – mimo ze bezplatnie uzytkowuja dobro panstwowe. Jak nie daje zyskow to po co komu? Zakazac w ogole, zakazac dokarmiania. Nieliczne przypadki gdy zwierze musi byc odstrzelone powierzyc zawodowcom z kwalifikacjami snajpera – ktorzy by byli rozliczani z kazdego naboju. Wtedy by nie bylo takiego zagrozenia dla ludzi i zwierzat. Macie Panowie cos konkretnego, nie inwektywy? Jakiekolwiek korzysci ktore daje lowiectwo?
Pani Iwono, gratuluję ogromnej wiedzy. Tak oto Zbigniew C. mieniący się obrońcą przyrody rzucający frazesy w co drugim zdaniu poległ, a jedyne co mu zostało to samozwańczy obrońca wuchambołoz przybywający ze swego zielonego zadupia i pieprzący w kółko te same bzdety. Tu nie o żadną przyrodę chodzi, żadne wyżły i uzasadniający to bełkot wuchama. Chodzi o to aby regularnie naparzać z pukawki do bezbronnych zwierzaków. I pieprzyć androny, że bażant to godny przeciwnik. Polecam Pani stronę w FB Myślistwo-pasja Joanny. Przypadek przebierającej się w najdroższe ciuchy jakiejś dziewoji, (wucham to chyba ją zna nawet, zapewne także podziwia), doczepiającej do swojej pukawki celownik Svarowskiego, wcześniej otynkowując i obmalowując swoją facjatę i udającej się na polowania. Zbigniew wraz z wuchamem to naprawdę dwa bażanciki. Dżoana to wyjątkowe kuriozum w całym tym psychopatycznym bajzlu. Jakakolwiek polemika z bandą obtłuszczonych obrońców przyrody w gumofilcach nie ma sensu. Traci Pani czas. Ja także zresztą. To co można im jedynie zaoferować to inwektywy. I nadzieja na to, że kiedyś to co robi ta banda z mózgami wielkości śrutu stanie się nielegalne a polowania będą karane z równą surowością co pedofilia. I wiele innych przestępstw. Obyśmy dożyli czasów w których ktoś położy tamę tej psychopatycznej spirali przemocy.
Tak jak myslalem. Zero odniesien do podlinkowanego tekstu, gdzie te kwestie zostaly omowione jak byk. Poza olowiem.
I zero odpowiedzi na postawione tam pytania.
Ale jedno wiemy. W struganiu wariata dorownuje pani naczelnemu ekologiscie RP z Wybiorczej.
Brawo. Tak trzymac i nie popuszczac.
wucechamie, coś więcej o popuszczaniu proszę. Ty to jesteś spec w tych sprawach. Myśliweczku 🙂
Wuce, ty też jakbyś nie skumał, Zbigniew zresztą też nie rozumie. Zostaliście pogryzieni, przetrawieni i wysrani. Może tak skumasz myśliweczku.
Piękne, krystalicznie czyste zdania nie mające niestety nic wspólnego z językiem polskim, logiką, normalnym sposobem wymiany myśli i z wieloma jeszcze wątkami, o których nie wspomnę, gdyż “nie skumasz Danielu”. Niemniej pozdrawiam jak zwykle serdecznie i zapraszam do dalszej “rozmowy”.
Jest i wuchabołoz. Myśliweczku wpadłeś w wiadomy celu ? Swoje fantazje erotyczne załatwiaj gdzieś indziej. Pani Iwono, straciła Pani mnóstwo cennego czasu. Z tymi typkami jakakolwiek dyskusja nie ma sensu. Ściek bredni jakie wypisują ci obtłuszczeni obrońcy przyrody sprowadza się zawsze do tego samego. Kotleta na talerzu. Jesz kotleta to się zamknij, a jeśli nie jesz to na pewno jesz tylko się nie przyznajesz. Wajrak to kretyn a tokarczuk to idiotka. I coś co jest esencją tych bredni; Zabijanie to coś więcej niż zabijanie. Amen
ps. Jak znajdę tylko chwilę czasu poczytam to co Pani napisała. Kawał dobrej, niestety nie potrzebnej roboty.