Ostatnie tygodnie dyskusji o nowelizacji prawa łowieckiego w Polsce ujawniły dramatycznie niską jakość wiedzy o świecie w którym żyjemy, o środowisku przyrodniczym, o łowiectwie, a wreszcie, pokazały powierzchowność mechanizmów stanowienia prawa. Czas miniony pozwolił zmierzyć jakość o której wyżej, na poziomie szerokiego kręgu widzów, słuchaczy i czytelników różnych środków masowego przekazu, na poziomie tzw. środowisk ochroniarskich, na poziomie szerokiego kręgu myśliwych, w tym, a może głównie, zarządzających Polskim Związkiem Łowieckim. Wreszcie na poziomie polityków i wszystkich, którzy w ten, czy inny sposób, brali udział w debacie.
W czasie zmagań o kształt prawa pojawiło się bardzo wiele wątków, które aż proszą się o podjęcie ale ponieważ nie można o wszystkim na raz, zaczynam od spraw naprawdę fundamentalnych.
Przez wszelkiego typu media, ale głównie przez różne fora internetowe, przewalała się ostatnio fala hejtu anty łowieckiego, który na swoich sztandarach miał wypisane jedno nośne hasło – „mordercy!!” Ujawniły się też różnego rodzaju kanapowe stowarzyszenia, osoby prywatne, w tym osoby powszechnie znane, które radośnie włączyły się w ten wszechogarniający jazgot. Przestrzeń publiczną wypełnił arogancki, asemantyczny bełkot wśród którego trudno było doszukać się choćby strzępów argumentów merytorycznych. Po głosowaniach w sejmie emocje nieco opadły i czas rozejrzeć się po pobojowisku. Jak to jest z tymi myśliwymi – „mordercami”? Jak to jest z zabijaniem?
Garść obrazów i faktów. Kiedyś każde dziecko wiedziało, że jak mama będzie chciała ugotować niedzielny rosół, to trzeba wybrać tłustą kurę, i na pieńku za domem pozbawić ją głowy. Potem trzeba było tuszkę oskubać, wypatroszyć i na końcu tej drogi włączyć w proces przygotowania obiadu. Kiedyś, słowo „świniobicie” znaczyło, że z chlewika zniknie jeden wieprzek, za to, na kuchennym stole pojawią się pyszne kiełbasy i inne wyroby oznaczające przyjemny czas sytości. W tamtych czasach każdy wiedział, że śmierć zwierzęcia jest warunkiem naszej sytości, warunkiem i elementem naszego życia i naszej codzienności. Czy dzisiaj jest inaczej? Nie – no może trochę inaczej. Zamiast pieńka za domem i rzeźnika z sąsiedztwa mamy zamknięte zakłady, gdzie śmierć zadaje się tysiącom, dziesiątkom tysięcy, a w skali całej Ziemi prawie miliardowi zwierząt rocznie. Czym jest krótki lęk kurczaka z mojej młodości, wobec dramatu tysięcy i tysięcy zwierząt oczekujących na śmierć przez cały okres transportu i trwania w przedsionkach piekieł, którymi są zawsze masowe ubojnie? Jedyne co zmieniło się w ostatnich dziesięcioleciach, to praktyczna świadomość tego co się ze zwierzętami hodowlanymi dzieje. Ten spadek świadomości buduje elektorat pseudo ekologom. Ktoś powie – takie argumenty już wielokrotnie padały. Wszyscy o tym wiemy. Czy na pewno wszyscy? Dobrze – te kilka zdań proszę więc potraktować jedynie jako wstęp.
Tak się składa, że jestem lekarzem. Pracuję w zawodzie już dziesiątki lat i niemałą część tego czasu poświęciłem zabijaniu. Zabijałem bakterie, pasożyty i inne stworzenia zagrażające moim pacjentom. Jako hodowca psów zabijałem i ciągle zabijam kleszcze, pchły, pasożyty przewodu pokarmowego moich pupili. Czy jestem mordercą? Czy komuś przyjdzie do głowy, że zabicie tasiemca, szczura, myszy, karalucha i temu podobnego stworzenia jest czynem haniebnym? Zabijamy by przetrwać, zabijamy gdyż w przeciwnym razie sami zginiemy.
Popatrzmy na problem jeszcze szerzej. Ludność Ziemi osiągnęła liczebność 500 milionów około roku 1500 n.e., miliard przekroczyła około 1820, 6 miliardów około 2000, a około 2043 dojdzie prawdopodobnie do 9 miliardów. Jak to się stało? Jak to było możliwe? Odpowiedź jest prosta. Wycięliśmy lasy, a tereny po nich zmieniliśmy w uprawne pola. Przy okazji wybiliśmy miliony zwierząt, a ich przestrzeń życiową wypełniliśmy zwierzętami hodowlanymi. Chroniąc nasze stada wybiliśmy kolejne miliony drapieżników czy po prostu konkurentów dla naszych stad. Jesteśmy najskuteczniejszymi i najgroźniejszymi drapieżnikami na Ziemi i nie udawajmy, że jest inaczej. Haniebne jest nie to, że realizujemy nasze drapieżnictwo, tylko to, w jaki sposób to robimy.
Patrzmy dalej. Ciągle przybywa ludzi i tym samym zmniejsza się powierzchnia pól uprawnych przypadająca na jednego człowieka. Kolejne fakty – dla wyżywienia jednego człowieka dysponowaliśmy w 1962 r. powierzchnią 1,44 ha, w 2002 – 0,81 ha, dzisiaj jeszcze mniejszą. Trzeba było zwiększyć produktywność, nie powiększających się przecież rolniczych areałów. W 1840 roku wprowadzono sztuczne nawożenie które zwielokrotniło plony. Obecnie wysypujemy na światowe pola i łąki około 170 milionów ton nawozów w czystym składniku rocznie. Niestety, to było zaledwie preludium nowego etapu naszej presji na środowisko przyrodnicze. W tym miejscu mała dygresja – nie używajmy ulubionego określenia zielonych – „środowisko naturalne”. Resztki naturalności pozostały gdzieś, gdzie nie dotarli ludzie ze swoimi osiedlami, nawozami i wszystkim czym przekształcają otoczenie przyrodnicze. W świecie w którym żyjemy nie ma środowiska naturalnego, nie działają też naturalne mechanizmy lub ich działanie nie może skutecznie przeciwdziałać skutkom naszej presji.
Dla zwiększenia produktywności ziemi rolnej doprowadziliśmy do komasacji gruntów, wprowadziliśmy na nie spotykaną wcześniej skalę mechanizację prac polowych ale przede wszystkim, zalaliśmy nasze pola chemicznymi środkami ochrony roślin. W Polsce wylewa się na pola, łąki i sady rocznie około 65 tysięcy ton (65 milionów kilogramów) substancji chemicznych niszczących niepożądane dla produktywności naszych upraw rośliny i zwierzęta. Na liście niepożądanych gatunków znajduje się około 65 tysięcy pozycji!! W skali Europy i świata ilość chemicznych środków ochrony upraw idzie w miliony ton rocznie! Giną nie tylko stworzenia bezpośrednio poddane chemicznej eksterminacji, ginie cały świat którego nasze ofiary są nieodłączną częścią. Pod kosiarkami, na milionach hektarów łąk całego świata giną kolejne miliardy stworzeń. Można by jeszcze taką wyliczankę ciągnąć dalej.
Skąd więc atak na myśliwych, którzy w Polsce są ustawowo zobowiązani do udziału w zarządzaniu środowiskiem przyrodniczym? Zapisy ustawowe wyraźnie wskazują, że nasze zadanie polega na takim zarządzaniu zasobami przyrodniczymi, aby zachować ich różnorodność i pozwolić przekazać je kolejnym pokoleniom. Polski model łowiectwa nie jest formą organizacyjną wykonywania planów odstrzału. Polski model łowiectwa jest formułą włączenia w zarządzanie środowiskiem możliwie szerokiego kręgu ludzi.
Dlaczego więc zielone organizacje uczyniły sobie z nas cel ataku? Dlaczego nie walczą z opisanymi wyżej skutkami zmian w gospodarce rolnej? Dlaczego nie postrzegają nas jako partnera w realizacji deklarowanych przez siebie celów strategicznych?
Nie ma zapewne łatwej odpowiedzi ale dla mnie spór ma charakter fundamentalny i do tego wyraźnie podszyty pieniędzmi. Jesteśmy największą pozarządową organizacją zajmującą się zarządzaniem środowiskiem. Mamy stabilne, zdyscyplinowane kadry, mamy potencjał finansowy i organizacyjny którego nie mają stowarzyszenia ekologiczne, o głównie kanapowym przecież charakterze. Jesteśmy konkurencją! Jesteśmy konkurencją w dostępie do wielkich zasobów każdej społeczności przeznaczanych na zarządzanie środowiskiem. Jesteśmy też nośnikiem tradycyjnego, a nie lewackiego i w istocie destrukcyjnego widzenia rzeczywistości.
Dlaczego więc daliśmy się ograć przeciwnikowi? Dla mnie, odpowiedź jest prosta – zapomnieliśmy o prawdziwym wymiarze zadania przed którym stoi łowiectwo. Daliśmy sobie wmówić ustami nieudolnych zarządców Polskiego Związku Łowieckiego, że naszym jedynym zadaniem jest wykonywanie odstrzału, że polujemy dla mięsa, że stoją za nami mityczne wieki kultury łowieckiej, której jesteśmy wspaniałymi kontynuatorami. Jednym słowem uznaliśmy, że jesteśmy wielcy i wspaniali, a na naszym czele stoją ludzie, którzy zapewnią nam trwanie naszego świata, niezależnie od tego jak pracujemy, co wiemy i w jaki sposób budujemy o sobie przekaz. Pozwoliliśmy aby oderwano nas od korzeni zadania które mamy realizować. Efekty znamy.
Bajka zaczerpnięta z mądrości wschodu.
Pewien szlachetny człowiek tak bardzo kochał wszystkie zywe stworzenia, że przestał jeść ich mięso. Jadł więc tylko warzywa i owoce. Kiedyś poszedł do miejscowego plantatora żeby zakupić trochę swieżych warzywek prosto z pola. Od niego dowiedział się, że obfite plony jakie uzyskuje, na nienajlepszej zresztą glebie, sa wynikiem intensywnego nawożenia. Ale na tym nie koniec, trzeba wykonać również w ciągu sezonu kilka oprysków przeciw szkodnikom. Inaczej mówiąc należy zabić wszystkie mniejsze i większe stworzonka. Gąsiennice chcą bowiem podziurawić pyszne liście kapusty, nornice podgryzać korzonki marchewek. Ci wszyscy wrogowie plantatora mają po prostu zamiar zjeść wszystko co na polu rośnie. Rolnik nie ma więc wyboru i musi wszystkie te stworzonka po prostu zabić. Szlachetny człowiek zrozumiał, że aby mógł wypić szklankę soku pomidorowego, trzeba wcześniej przelać tyleż samo krwi.
Szanując Twoje poglądy i zgadzając się z nimi NIEMAL pełni, chciałbym zapytać o wielokrotnie powtarzaną przez Ciebie krytykę promocji łowiectwa poprzez kulturę myśliwską kulinarną i propagowaniem spożycia dziczyzny.Uważam, że tegowłaśnie brakowało do niedawwna w oficjalnym przekazie. Ja mam wrażenie, że łowiectwo przedstawiane było glównie przez pryzmat zdobywania rekordowych trofeów, celebrowano niczemu nie służące wyceny trofeów /mam tu na myśli tylko parostki/. Dopiero wydany przez PZŁ podręcznik dla myśliwych / Dziczyzna-pozyskanie, przetwórstwo, kulinaria, pod moją zresztą redakcją/ , stawia te kwestie w trochę innych proporcjach. Polowanie jest zaledwie jedną z części łowiectwa, a pozyskanie zwierzyny stanowi część składową, a zgodnie z ustawą prawo łowieckie, cel polowania. Pozyskane, a nastepnie prawidłowe zagospodarowanie tusz jest ważnym zadaniem całej gospodarki łowieckiej. Przecież między innymi kwestie związane z poszukiwaniem i ewidencjonowaniem postrzałków stanęły pośród zarzutów kierowanych pod adresem myśliwych. A nie jest to kniec sporu. Te kwestie będą podnoszone jeszcze nie raz i skądinąd słusznie, gdyż z moich wieloletnich badań wynika, że skala marnotrawstwa jest ogromna. Moim zdaniem poziom ten sięgać może nawet 50% całości pozyskania. Na te 50% składają się właśnie te niepodniesione tusze, tusze podniesione zbyt późno i zaparzone, sztuki źle strzelone i sklasyfikowane w II lub III klasie jakości, tusze przeznaczane na użytek własny, gdzie bardzo często zaniża się wagę lub klasę odstępowanych myśliwym tusz. Sądzę też że tusze skłusowane wykraczają już poza te 50%. Są to moim zdaniem ważne obszary naszej myśliwskiej działalności, które wymagają również szerokiej debaty. Między innymi w zakresie naszego szcunku do upolowanej już zwierzyny. I nie chodzi mi tu jedynie o pokot.
Dlaczego przegraliśmy? Przegraliśmy batalię, bo cale jej nie toczyliśmy. Aparat związkowy trwał przez te ostanie miesiące na „z góry upatrzonych pozycjach”, podobnie jak przez ostatnie dwadzieścia kilka lat. Wykonywał różnego rodzaju kontrolowane „spontaniczne” akcje. I w efekcie ugrał swoje, dość spory ostatni kęs. Panowie Z Nowego Światu namaszczą za chwilę swoich godnych następców, a Pan Minister najprawdopodobniej ich powoła, bo tak naprawdę w swietle przyjętej nowelizacji, nie ma innego wyjścia. Pułapka została zastawiona. Co tu dużo mówić, koronkowa robota. A jak przeciwko niekorzystnym zmianom walczyły te rzesze „zrowego korzenia polskiego łowiectwa”? Czy były jakieś masowe protesty, czy myśliwi wyłonili jakąś alternatywną siłę potrafiącą chociażby mówić głośno i merytorycznie w naszym imieniu. Nie byliśmy nawet zdolni do przeprowadzenia rzeczowej debaty wewnątrz związku. Bo skutecznie oduczono nas nawet rozmawiać ze soba, jakże więc możemy komunikować się ze światem zewnętrznym, nie mówiąc już o przekonywaniu innych do swoich racji? Przegraliśmy batalię, gdyż nie mieliśmy dobrego dowództwa, nie mieliśmy też armii.
Jestem jednak oczywiście optymista. No bo jak nic nie ma, to znaczy, że wszystko można porządnie zbudować od nowa. Pytanie tylko, czy mamy architektów, murarzy i cement?
Krzysztof Lechowski
Dzięki Krzysiu za szeroką wypowiedź. Ja również zgadzam się z Tobą omalże we wszystkim, a już na temat dziczyzny, z Tobą, na pewno kopii kruszył nie będę. Wielokrotnie mówiłem i pisałem negatywnie o promocji dziczyzny jedynie w kontekście powodu dla którego polujemy i sposobu budowania przekazu o łowiectwie. Nie polujemy dla mięsa, choć jest ono ważnym i na różne sposoby cennym efektem naszego wysiłku. Pokazując łowiectwo nie można w żadnym wymiarze pokazywać korzyści materialnych z niego płynących bo to krzywi obraz. Przykład – jeżeli do strzelenia jednego dzika potrzeba średnio 5 wyjść w teren, co oznacza kilkanaście godzin czasu – niech będzie 15 PLN/godzinę, plus koszt dojazdu – niech będzie niewiele – w obie strony 50 km ale razy 5, co daje 250 km plus jazda po terenie plus jakieś ułamki kosztów sprzętu, broni, amunicji itp. Pytanie – ile kosztuje taki dzik? Odpowiedź – w moim kole, w ostatnich latach średnia waga tuszy w skupie wynosiła około 25 kg,wartych w dobrym czasie 5 PLN/kg. Dzik przyniósł „korzyść” = 125 PLN, a na poziomie mięsa dał około 12 kg towaru. Pamiętajmy też, że będziemy musieli z budżetu koła zapłacić za szkody przez niego poczynione, co w nowych warunkach oznacza ryczałtową wypłatę 60 PLN. Pytanie brzmi – ile kosztuje nas ten dzik naprawdę i czy możemy mówić, że dał nam korzyść inną, niż satysfakcja z jego pozyskania. Jeżeli mówimy wszystkim dookoła, że polujemy dla tego dzika, to stwarzamy wrażenie, że coś z tego mamy. Wrażenie prawdziwe czy fałszywe? Łowiectwo ma zadania strategiczne, a tymi są – fundamentalny udział w zarządzaniu środowiskiem oraz zrównoważone korzystanie z zasobów przyrodniczych. Są też liczne inne zadania ujęte w szerokim haśle kultura łowiecka. Tylko w tych fundamentalnych sprawach nie za wiele mamy do powiedzenia, a jeszcze mniej mieli do powiedzenia ci, którzy nas uparcie reprezentowali.
Dobra, koniec tego pierdzenia o huzarze i dupie Maryny. Niestety Adrian nie podzielił waszego przekonania, że zabijanie to coś więcej niż zabijanie, pierdzenia o tradycji , zielonych mundurkach i dumie kiedy banda psychopatów z pukawkami paraduje na jakimś zadupiu dolnym upajając się truchłem zwierzaków. Dosyć pieprzenia o kotletach wieprzowych, lewakach i ekoidiotach. Kilkanaści lat zajęło ekoidiotom i lewakom to aby wreszcie ktoś dobrał wam się do dupy. A to dopiero początek. To początek waszego końca. Obrońcy przyrody w gumofilcach.
Zabawa dopiero się zaczyna. Czas na was wydrwigrosze. To tak pod poduszkę na Święta http://psymoje.pl/2018/03/24/zabijam-wiec-jestem/
Sprawa jest prosta – mysliwi zabijaja dla zabawy, w sposb niepotrzebnie okrutny. I to jest chore.
Przeczytałeś/przeczytałaś ze zrozumieniem? Jeżeli tak to gratuluję głębokości refleksji. Pozdrawiam
Tak, przeczytalam. Czy jest co do zrozumienia -nie wiem, raczej nie.
Tak właśnie myślałem. Pozdrawiam i spokojnych snów.
Zabija sie tylko dla potrzeby. Po co wypuszczac bazanty i potem do nich strzelac? Nie lepiej od razu do rzezni? Mieso bedzie nie zepsute, bez krwiakow i olowiu a ptaszki sie nie nacierpia.
Zwierzeta powinno sie zabijac humanitarnie, po uprzednim ogluszeniu. A nie walic na oslep. Gdy 30% ucieka i dogorywa w krzakach. Z reszta jest dobijana po dluzszej lub krotszej meczarni, szczuta psami, przypadkowo raniona. To jakby wsadzic zwierze w worek i dzgac na oslep widlami – taka jest technika zabijania podczas polowan.
Co to znaczy – wypuszczacie bażanty itd.? Czy Szanowny Pan czytuje teksty zamieszczane przeze mnie na tej stronie? Zachęcam. Wielokrotnie pisałem, że tego typu „polowanie” nie jest polowaniem, tylko strzelaniem do bażantów. W rzeźni nie poluje się na świnie, tylko strzela się do nich z różnych urządzeń w celu zabicia. „Humanitarne” zabijanie wygląda tak jak „humanitarne” życie zwierząt rzeźnych. Zachęcam do zapoznania się z tematem ale potrzeba do tego nerwów ze stali. Ja dostaję nudności jak na to patrzę lub o tym myślę. Jeszcze raz zachęcam do przeczytania ze zrozumieniem tekstu wyżej. Czy Szanowny Pan widział koźlaka sarny z obciętymi cewkami w czasie koszenia łąki, podobne widoki zajęcy, kury bażancie bez nóg itp. To jest OK? Polowanie nie jest OK? Powtórzę – zabijamy aby żyć. W akcie zabijania jest normalność, tak jak w akcie narodzin. Udawanie, że jedząc sałatę niczego/nikogo nie krzywdzimy jest schizofrenią skrzyżowaną z hipokryzją. Na całej Ziemi wszystkie stworzenia zabijają aby przeżyć, i nigdy nie było inaczej, również nigdy się to nie zmieni, bo taki jest świat w którym żyjemy.
A wlasciwe jeszcze raz tu odpowiem. Nie, nie strzela sie. Radical jest na stanowisku ubojowym na wszelki wypadek – gdyby zwirze bylo wprowadzone na stanowisko, a w tym momencie nastapila awaria. Sytuacja teoretyczna, moze raz na kilka milionow. Pan Dochtur ma wiadomosci sprzed pol wieku – albo starsze. Jak ktos majacy tak malo wiedzy, bedacy takim dyletantem moze sie wypowiadac w kwsti dobrostanu zwierzat?
Typowy mysliwy – zwierze to ruszajace sie mieso. Bardzo to typowe.
Jak ja sie boje takich ludzi -majacych zawsze racje, bedacych nadczlowiekiem… A w rzeczywistosci -zadufanych debili..
Szanowna pani, jak juz. Moze byc pani doktor- weterynarii.
Tak, widzialam takie rzeczy. Widzialam zmasakrowane zwierzeta na punkcie skupu. Zajaca na wpol zmielonego srutem, przyniesionego przez klientow. Sarne z kulami w calym ciele, wciaz zywa -przyniosly ja dzieci.
Zajace lapane w sieci, na rzezni w Krotoszynie – wszystkie mialy mniej lub wiecej zagojone rany po srucie.
W jakiej rzezni tak sie torturuje zwierzeta? Ze 30% ranionych ucieka, a te co nie uciekly umieraja nawet po wielodniowym poscigu?
Widzialam psy mysliwskie poranione przez dziki.
Ja, jak spotkalam dzika na smietniku i moja kilkumiesieczna whippetka zaczela go obszczekiwac to zlapalam kija i dzika pogonilam. Nigdy bym swojego psa nie narazala.
Do swin sie z niczego nie strzela. Radical musi byc w zamknietej szafce na stanowisku uboju w wypadku awarii – bo zwierzecia wprowadzonego na stanowisko nie wolno wyprowadzac. Ale to sytuacja wyjatkowa, ja czegos takiego nie widzialam.
Swinie oglusza sie za pomoca kleszczy elektrycznych – ja jest dobrze zrobione to swinia nawet sie nie zorientuje. To w Polsce, bo u nas jeszcze ochrona zwierzat lezy.
W Danii stosuje sie dwutlenek wegla – to jest jak narkoza i jest odracalne.
Wiec radze sie douczyc, a nie zgrywac eksperta.
Czy Szanowna Pani Doktor zrozumiała tekst który jest osnową naszej dyskusji? Jeżeli dobrze pamiętam – „… Haniebne nie jest to, że realizujemy nasze drapieżnictwo, tylko to, w jaki sposób to robimy….”. Problemem nie jest łowiectwo tylko nasza presja na środowisko wyrażająca się m.in. hodowaniem tysięcy zwierząt rzeźnych w nieludzkich warunkach, niszczeniem całych pokoleń, a nawet gatunków owadów i roślin itp. W jakim świecie „torturuje” się zwierzęta? Czy szanowna Pani widziała jak lwy czy hieny pożerają upolowaną antylopę? Nie? Zachęcam. Czy Szanowna Pani uważa, że szczupak najpierw ogłusza swoją ofiarę a potem zjada itp., itd. Łowiectwo jest najbardziej prawidłowym, naturalnym i przyzwoitym narzędziem zarządzania środowiskiem jakie wymyślili ludzie. Czy się to Szanownej Pani podoba czy nie! Może porozmawiajmy o „ekologicznym” i „przyzwoitym” ograniczaniu populacji dzikiej gęsi w Holandii? Skoro o Danii – czy są dziki w tym pięknym kraju ze wspaniałą ochroną przyrody? Odpowiem – nie. Dlaczego? Bo je wymordowano na zlecenie hodowców świń! Nieźle? Zacytuję – „…Wiec radze sie douczyc, a nie zgrywac eksperta.”
Ludzi jest za duzo zeby wyzywic ich z lowiectwa – o ile pamietam wymaga to 5 km2 na osobe. Kazdy chce jesc. Wiec powinno sie dazyc do uzyskiwania tego miesa w sposob humanitarny – az do hodowli tkankowej.
Na razie celem ktory powinien byc wybrany jest dogonienie panstw wyzej rozwinietych – to na razie bylby sukces.
W Danii wieksozsc swin i bydla jest trzymana wolnowybiegowo. Swinie maja metalowe ocieplane budki na wielkich polach.
Zaladunek i transport sa monitorowane. Nie wolno przewozic zwierzat ze zlamaniami – jak sie znajdzie przyzyciowe zlamanie na rzezni to jest wielka afera. Tak samo gdy sa slady bicia – od razu sie raportuje, podajac ilosc i rodzaj obrazen.
na magazynie zywca jest cisza i spokoj – swinie sobie spia. Potem sa ogluszane dwutlenkiem wegla. Wiem bo tampracowalam.
Zabijanie w czasie polowania przypomina dzganie na oslep widlami. Powinno byc zakazane, chocby ze wzgledow sanitarnych – ogromne rany sa wrotami zakazenia a krew wciaz plynie roznoszac zarazki. Nie wspominajac o olowiu.
Wie Pan ze Grenlandia zawdziecza najwyzszy na swiecie procent samobojstw olowicy? Z powodu zywienia sie upolowanym miesem. Dlatego Dania zakazala nie tylko amunicji olowianej ale i eksportu olowiu. Jest lista produktow ktore nie moga sie bez niego obejsc i na to trzeba miec specjalne pozwolenia. Nie mowiac o tym ze zalecono odchodzenie od spozywania upolowanych zwierzat – rozija sie hodowle owiec.
Zadne zwierze zabite w rzezni posiadajace takie przyzyciowe rany jak zabite w czasie polowania nie bylo by uznane za zdatne do spozycia. Niehigieniczny rozbior dopelnia sprawy – w swietle zasad panujacych na nowoczesnych rzezniach dziczyzna pozyskiwana w Polsce to padlina. Pomijajac olow.
Czy Szanowna Pani Doktor czyta to co piszę czy zagląda tylko do swoich myśli? Powtórzę więc kolejny raz – łowiectwo nie jest sposobem na żywienie ludzi! Obecnie jest, i musi być narzędziem zarządzania środowiskiem zrujnowanym rabunkową gospodarką człowieka. Zabijanie w czasie polowania jest jednym z narzędzi, a nie celem, a już z pewnością nie jakąś szczególną przyjemnością. Zadam proste pytanie – jak zabraknie żywności z „hodowli tkankowej” to co dalej? Zaczniemy zjadać sami siebie? Zabijać ludzi starych i część dzieci, jednym słowem zaczniemy „hodować” człowieka jak konia do roboty? Docelowym modelem życia mają być ocieplane budki dla świń i gazowane dzikie gęsi czy eksterminowane dziki aby zrobić miejsce dla tych ocieplanych budek? Toż to sny fanatycznego szaleńca? Proszę nie pisać bzdur o polowaniu bo najpierw warto na nie pojechać. Powtórzę – polowanie nie jest systemem zarządzania przyjemnością z zabijania tylko zadaniem. Czytam i czytam i uwierzyć po prostu nie mogę. czy Pani Doktor była kiedyś na Grenlandii? Czy Pani zadała sobie trud spytania kogokolwiek kto tam był – co z tymi samobójstwami? Czy Pani wie ile czasu tam trwa noc i ile w tym czasie miejscowi wypijają alkoholu? Warto sprawdzić a potem opowiadać publicznie banialuki o zatrutym mięsie.
O samobojstwach na Grenlandii swiadcza wyniki badan, wlasnie spozywanie miesa upolowanych ptakow (srut) bylo przyczyna olowicy. Jak Pan chce, moge poszukac – ale po dunsku. Sa oficjalne stanowiska Fødevarestyrelsen.
Znam ludzi z Grenlandii – sama mialam propozycje pracy w laboratorium zywnosciowym.
Hodowla tkankowa wymaga miej srodkow i energii niz hodowla zwierzat – a duzo mniej srodkow niz uzyskiwanie miesa z polowan.
Wiec jezeli nie polujemy dla miesa to po co? Przeciez zadnej korzysci z tego, tylko watpliwa przyjemnosc.
Liczbe zwierzat najlepiej ograniczyc zabraniajac dokarmiania – zwlaszcza roslinami zawierajacymi estrogeny. Ktore sa przyczyna zbyt wielu rui.
Dokarmianie przyzwyczaja zwierzeta do jedzenia roslin uprawnych i wychodzenia na pola – nic dziwnego ze potem szukaja tam pozywienia.
Zakaz dokarmiania, naturalne drapiezniki, ew. antykoncepcja – juz stosowana w swiecie. Do nielicznych naprawde koniecznych odstrzalow wyznaczac ludzi o kwalifikacjach snajpera – wojsko moze to traktowac jako trening. A nie dawac dziadkom bez badan okulistycznych czy psychiatrycznych strzelac na oslep. Nie ma statystyk, ale wg, doniesien prasowych jest 6-8 postrzelen ludzi rocznie – w tym smiertelnych. jak na efekt zabawy 120 000 ludzi to sporo.
Nie odniosl sie Pan do okrucienstwa w czasie polowan. Nieporownywalnej do technik stosowanych w rzezni, gdzie zwierze jest ogluszane, a potem nozem iglowym robi sie mala ranke. To dla czyjejs zabawy mozna narazac zwierzeta na takie cierpienia? Zeby dzika gonic tzry dni, psami szczuc? A tresowanie psow na zywych zwierzetach? Zagrody dzicze? konkursy norowcow? Przeciez to zabawy sadystow.
Rozumiem, że na Grenlandii podstawą wyżywienia miejscowych są ptaki, tak mocno postrzelane ołowianym śrutem, że to stało się powodem ołowicy, a ta z kolei depresji, a ta z kolei lawiny samobójstw? Przez szacunek dla siebie proszę nie opowiadać takich bzdur. W krainie, gdzie rzeki pełne są zdrowych ryb, na łąkach pasą się tysiące reniferów, a w morzach dookoła żyją tysiące ryb, fok i innych „pływających produktów spożywczych” miejscowi myśliwi uganiają się z dubeltówkami za ptactwem które jest podstawą ich wyżywienia, a do tego tak źle strzelają, że zjadany śrut jest powodem ołowicy? Naprawdę – proszę nie żartować! Powtórzę kolejny raz – jeżeli mamy rozmawiać o problemie który nazywa się „dlaczego polujemy”, proszę zapoznać się z paroma tekstami z tej strony. Potem zaczniemy rozmawiać, a nie powtarzać swoje myśli bez kontaktu z „przeciwnikiem”.
Zniknalostatni komentarz.
Tak, wlasnie dlatego ze stwierdzono olowice Dania zakazala amunicji olowianej i importu olowiu. Jest oficjalne stanowisko Fødevarestyrelsen. moge znalezc artykul ale po dunsku.
Znam ludzi z Grenlandii – sama mialam propozycje pracy w laboratorium zywnosciowym.
Hodowla tkankowa wymaga mniej wody, srodkow i energii niz hodowla zwierzat, a duzo mniej niz lowiectwo. Wiec docelowo jest bardziej ekonomiczna. Oczywiscie nadpopulacja ludzi jest osobnym problemem i dlatego z gospodarki ekstensywnej – np. wypas bydla na pastwisku musimy przejsc na intensywna. bo inaczej z glodu pomrzemy. Tez sie z tego nie ciesze.
Za to lowiectwo nie dostarcza pozywienia, jest po prostu hobby. Regulowac poulacje zwierzat mozna na inne sposoby – zreszta w Polsce wystarczy zakaz dokarmiania.
przydalby sie tez zakaz wprowadzania gatunkow obcych jak daniel, muflon czy bazant.
Szanowna Pani Doktor – Grenlandia, choć to terytorium duńskie różni się od Danii absolutnie wszystkim co może człowiekowi przyjść do głowy, z łowiectwem na czele tej listy.
Duzo ostatnio dyskutowalam z mysliwymi – i okazuje sie ze zaden nie wie jakie probki powinno sie pobrac od dzika na badanie w kierunku wlosnicy. Zeby nie przypomniec, ze ostatnie zatrucia wlosniem byly z powodu spozycia miesa z dzika.
Wiem z doswiadczenia ze czesto tusze nie sa w ogole badane. Wielokrotnie mnie proszono o przebadanie „prywatne” – odmawialam. Dziki byly rozbierane. Zadnego sladu w oficjalnej dokumentacji ze byly badane.
Nie znam sie – moze zabite nielegalnie? W okresie ochronnym? Wiem, ze na dziki teraz takiego nie ma, mozna strzelac nawet do lochy z prosietami.
W kazdym razie stan sanitarny dziczyzny jest tragiczny. Nadzor zaden.
Czy słyszała Pani o włośnicy której źródłem są hodowane świnie? Dlaczego badamy mięso świń w kierunku włośnicy? Jest takie zdrowe? Nie wiem z jakimi myśliwymi Pani rozmawiała na temat próbek. W świecie w którym ja żyję takie problemy nie istnieją.
No wlasnie, badamy swinie – a dziki nie za bardzo. Badanie metoda wytrawiania jest bardzo czule, a wlosnica u swin bardzo rzadka – wlasciwie teraz wystepuje tylko u dzikow. Moge poszukac statystyk – znowu oficjalnych.
A zreszta – prosze uzyc wyszukiwarki – jest o wlosnicy u dzikow wlasnie. Ja u swini w zyciu wlosnia nie widzialam. U dzikow sie zdarzalo.
Poniewaz badalam mieso w Polsce to czesto mialam propozycje – wicie, rozumicie, ja mam tu takiego dziczka… I mial nozki z przepony…
A z innymi dyskutowalam tez nna forach – jeden nawet prezes jakiegos kola. No i zaden nie wiedzial jak sie proby z dzika pobiera.
Przemyslalam to. Pan jest lekarzem? I takie brednie ludziom opowiada`?
To czego nie znosze u mysliwych – postawa wszystkowiedzacych – niby ze trzeba polowac by sie znac na rzeczy. A pisze Pan glupote za glupota. Strzelanie do swin na rzezni, wlosnica w Polsce jako problem miesa wieprzowego, „zdrowotnosc” dziczyzny.
Przypomne, ze znane sa tez przypadki (oprocz Grenlandii) olowicy u ludzi. Np. chlopak w Stanach sprawial klopoty wychowawcze, nie byl zdolny do nauki – wrecz uposledzony. badanie wykazalo olowice, badanie rtg – srut w jelicie slepym.
Takich historii sa tysiace. Wystarczy poszukac.
To, że chłopak w Stanach miał śrut w jelicie ślepym ma mieć związek z jego tępotą w szkole? To chyba jakieś jaja! Rozumiem, że w jelicie miał 1 śrucinę? Może 1 kg śrucin? Proszę pokazać mi jeden prawdziwie udokumentowany przypadek ołowicy u ludzi w związku ze śrutem ołowianym. Mam na myśli śrut pochodzący z postrzelanego zwierzęcia. Wracając do tekstów wyżej. Czyli na Grenlandii nikt nie miał ołowicy? To znaczy, że nie miał też depresji i skłonności samobójczych z tego powodu? To znaczy, że pisała Pani nieprawdę? Oj, oj – nieładnie.
Oj, nieladnie. Pan Doktor nie umie uzyc wyszukiwarki.
„Moreover, lead poisoning can also affect people, including people who eat game shot with lead bullets. In children, lead exposure can lead to increased behavioral problems, delayed puberty and problems with growth, hearing and cognitive performance, according to the National Institutes of Health (NIH). In adults, lead exposure is associated with increased blood pressure and hypertension, as well as decreased kidney function and tremors, the NIH said.”
https://www.livescience.com/58151-trump-administration-overturns-l
to jest pierwsze lepsze. mam nadzieje ze angielski nie sprawi klopotow. A dunski moze byc? Sa tysiace takich informacji.
Co do chlopca – sruciny wyszly na rtg, chyba kilkanascie -kilkadziesiat, oczywiscie polkniete razem z miesem. Bylo zalaczone zdjecie – to chyba bylo na pubmedzie.Moge poszukac, bo sobie nie linkowalam, myslalam ze kazdy ma mozliwosc szukania informacji
Znowu komentarrza nie ma. One sie ukazuja po jakims czasie? W kazdym razie – wstyd. Pan Doktor nie umie uzyc wyszukiwarki i nie ma mozliwosci byc na biezaco
z informacjami zawodowymi.
Moreover, lead poisoning can also affect people, including people who eat game shot with lead bullets. In children, lead exposure can lead to increased behavioral problems, delayed puberty and problems with growth, hearing and cognitive performance, according to the National Institutes of Health (NIH). In adults, lead exposure is associated with increased blood pressure and hypertension, as well as decreased kidney function and tremors, the NIH said.
to jest pierwsze lepsze.
https://www.livescience.com/58151-trump-administration-overturns
co do chlopaka – srucin bylo kilkanascie-kilkadziesiat, nie pamietam – bylo zdjecie rtg zalaczone. chyba na pubmedzie Moge poszukac ale zajmie to troche, bo nie zalinkowalam-myslalam ze ludzie sami informacji szukaja, zwlaszcza gdy ich zawod do tego zobowiazuje
Szanowna Pani Doktor = z wyszukiwarki czasem korzystam ale mam zasadę, że bzdur nie analizuję, bo szkoda na nie czasu. Może z Pani perspektywy informacja, że młody Amerykanin ze śruciną w jelicie ślepym jest debilem dlatego, że ma ołowicę (!) inspiruje do poszukiwania prawdy. Z mojej perspektywy taka informacja jest jedynie śmieszna. Tyle. Czekam na linki do „tysięcy informacji” opartych o fakty budowane w oparciu o metodykę przyjętą w normalnym świecie. Pozdrawiam.
Widze ze Pan Doktur nieciekawy swiata. Ja w wieku 7 lat wiedzialam jaki jest wplyw olowiu na psychike. Nauczylam sie czytac w wieku 6 lat. Potem czytalam Centkiewiczow i znam historie wyprawy Franklina. Zbiorowa psychoza. Owszem, sa rozne teorie – faktem jest ze zrodlem olowiu byly zle zalutowane puszki i instalacja do odsalania wody.
Thousands of children in the UK per year (in the range 4,000 – 48,000) could be at potential risk of a one point reduction in IQ or more as a result of current levels of exposure to ammunition-derived dietary lead. Children and pregnant women are the most vulnerable to the effects of lead.
https://www.wwt.org.uk/news/all-news/2015/11/wwt-news/lead-ammunit
Po polsku oznacza to „tysiące dzieci w UK rocznie może, potencjalnie tracić 1 procent IQ jako skutek narażenia na zawartość amunicji ….”. Ha, ha, ha. Może, potencjalnie!! Ja powiem tak – być może, czas to zapewne, pokaże miliony dzieci w EU, siedząc przed komputerami i czytając pseudonaukowy bełkot znajdujący się na milionach stron – dostępnych powszechnie i produkowanych w dowolny, niczym nie skrępowany sposób, zdurnieje do reszty. Szanowna Pani Doktor – żeby rozumieć i skutecznie oceniać treści zawarte w dostępnych powszechnie tekstach trzeba opanować wiedzę o tym jak tworzy się wiarygodną informację. Pozdrawiam
W Anglii juz sie prawie nie jada upolowanego miesa – tysiace sztucznie wyhodowanych ptakow sa nastepnie wyrzucane – bo wiadomo ze ich jedzenie jest ryzykowne.
Ostatnio byla internetowa ankieta – mialam do niej dostep, bo mnie skierowali znajomi zajmujacy sie ochrona zwierzat. Oczywiscie nie moglam glosowac, bo to tylko dla mieszkancow UK. 80% mieszkancow terenow wiejskich jest przeciwko sztrzelaniu do ptakow. Wiec to juz niedlugo potrwa.
A na dane z Grenlandii to juz Szanowny Pan nie raczy odpowiedziec? Olowica znacznej czesci populacji?
Eighty percent of ground meat packages of wild-
harvested deer contain lead
4
and this lead is bioavailable.
5
Eating meat harvested with lead projectiles increases
serum lead levels,
6,7
and while it has been suggested that the
tissue from around the wound channel can be discarded to
reduce lead exposure,
8
there are an average of 356 metal
fragments in a deer carcass after being shot with a lead
projectile from a ri
fl
e.
9
This is an impossible number of
fragments to pick out by hand, especially because some of
these fragments are microscopic.
9
Regularly eating game
birds harvested with lead shot may exceed World Health
Organization lead intake limits,
10
and regular consumption
of large game shot with lead bullets using a ri
fl
e is likely to
exceed World Health Organization lead intake limits.
1
It is
important to keep in mind that the California condor nearly
went extinct largely from lead poisoning as a result of
scavenging lead-shot carrion.
11
Medically, it is clear that
eating wild game harvested with lead projectiles increases
lead serum levels
Lead is a toxic metal for which there is no safe human exposure level. Individuals who consume meat from animals killed with lead ammunition are at high risk for lead exposure. Several studies using X-ray imaging have shown that lead ammunition fragments very easily and very far from the wound channel; therefore, it is nearly impossible to remove completely from meat even after professional processing. Those who eat a lot of animals shot with lead ammunition tend to have higher levels of lead in their blood. Pregnant women and children are most susceptible to negative effects from lead, even at low levels of exposure.
Hunters who use lead bullets
or shot
,
and their families
,
are at risk of lea
d poisoning in
several ways
: ingesting lead shot pellets or lead bullet fragments
or residues
in game
meat, ingesting lead residue from handling lead bullets, or inhaling
airborne lead
during
ammunition reloading or at shooting ranges.
Lead is especially dangerous t
o fetuses and young children, for whom
poisoning is even
more pronounced because
lead is absorbed faster and disrupts development, causing
slow growth, development defects, an
d damage to the brain and nervous system
http://www.biologicaldiversity.org/campaigns/get_the_lead_out/pdfs/health/Human_Health_
idligere undersøgelser har peget på at anvendelsen af blyhagl ved fuglejagt er en væsentlig
kilde til menneskers indtagelse af bly i Grønland. Denne undersøgelse blev iværksat for at
belyse sammenhængen mellem antallet af måltider med fugle og indholdet af bly i menne-
skers blod. Resultaterne viser at der er en tydelig sammenhæng. Resultaterne støtter således
vurderingen af at anvendelsen af blyhagl er den dominerende kilde til menneskers belast-
ning med bly i Grønland. Der er et tydeligt forhøjet indhold af bly i blodet hos ”fuglespise-
re”. Ingen værdier er så høje at de kan forventes at give akut blyforgiftning. Blyindholdet i
menneskers blod i Grønland er dog i nogle tilfælde så højt at det kan medføre skader på
nervesystemet hos fostre og børn.
Proponuje tlumaczyc na angielski, inaczej bzdury wychodza. Spise znaczy „jesc2 – a na polski tlumacz tlumaczy „obserwowac” – nie wiem czemu. Kwestia zatrucia olowiem byla maglowana w prasie i mediach przed zakazem pociskow olowianych, jest mase informacji.
O, widze ze jest i streszczenie angielskie-znam dunski to nie szukalam
tu link, bo sie nie wkleil
http://www2.dmu.dk/1_viden/2_publikationer/3_fagrapporter/rapporter/FR510.pdf
http://www.dmu.dk/1_viden/2_publikationer/3_fagrapporter/rapporter/FR408.pdf
daje angielskie streszczenie, chociaz ciekawe rzeczy sa w dunskim – ja czytam te dokumenty, nigdy wiedy nie za wiele
6
English summary
In this report we assess lead contamination of seabirds from the use of
lead shot in Greenland. We have studied thick-billed murre and com-
mon eider, the two most important species to seabird hunting, and we
evaluate the human lead intake from contamination with lead shot.
In an earlier study we found that the use of lead shot was a significant
lead source in the diet of many people in Greenland. The study indi-
cated that lead in the meat exists as small lead fragments, left during the
passage of pellets through the breast. However, because of an inhomo-
geneous lead distribution in samples, the uncertainty of the estimated
lead concentration in breast meat was high in the study, in which only a
sub-sample of about 1-gram was analyzed.
In this new study we have intended to obtain a more reliable estimate of
the human lead exposure. We have done this by analyzing whole breasts
from murres. By doing this, all lead fragments in the breast will be in-
cluded in the chemical analysis. The study showed that the mean lead
concentration in whole murre breasts is about 4 times higher than we
found when we analyzed 1-gram sub-samples from the same birds.
The lead concentration is low in breasts from eiders killed by drowning,
whereas it is very high in eiders killed with lead shot (mean lead con-
centration 6.1 μg/g wet wt). This level is significantly higher (a factor of
about 8) than in murre, and it is much higher (a factor of 44) in eiders
killed with lead shot than in drowned birds. In murres 11 % of the ob-
servations exceed Danish and Canadian residue guidelines for lead,
whereas in eiders this is the case for more than half of the birds ana-
lyzed.
Teraz Norwegia – na labedzie sie nie poluje – ale i tak sa zatrute olowiem. Zrodlo – pociski mysliwskie i ciezarki rybackie.
https://www.vetinst.no/nyheter/blybelastning-hos-norske-svaner
Odpowiadam na wszystko co wyżej – obawiam się, że potrzebny jest dobry lekarz. Pozdrawiam
Czyli oficjalne stwierdzenia ministerstw dunskich sa nieprawda? A Dania tak dla zabawy zakazala importu olowiu -nie tylko uzywania amunicji olowianej, ale importu olowiu w ogole? Wiec jak wlasciciel sklepu z zabawkami chce sprowadzic olowiane zolnierzyki – to nie moze.
Gratuluje. Najlepsza slodka nieswiadomosc. I to jest postawa lekarza?
Przerazajace ze lekarz nie zna objawow olowicy – negowanie wplywu na uklad nerwowy. Nie chce znac swiatowych doniesien. Beztrosko wprowadza mase olowiu do srodowiska – olowiu ktory pozostanie tam na wieki. I zachwala jedzenie miesa naszpikowanego olowiem – nie wiem czy Pan doczytal, pociski w zderzeniu z koscia tworza mikroodlamki ktorych nie mozna usunac. Wiem, w Polsce dziczyzny sie nie bada na poziom olowiu – wlasciwie to wcale sie nie bada. Lobby mysliwskie jest zbyt silne.
jeszcze jedno – widze ze Pan sie emocjonuje polowaniem na bazanty. Wiele ludzi z bronia, psy – i wszystko po to zeby zabic kilka hodowlanych ptaszkow. To jak wchodzic z siekiera do kurnika.
Prosze mi wytlumaczyc jaki jest sens tych polowan? Bazant jest gatunkiem obcym, w Polsce nie przezyje. Trzeba sztucznie hodowac i potem wypuszczac. Wiec nie lepiej zabic od razu, humanitarnie, przynajmniej mieso nie bedzie zniszczone? Jakis sens smierci ptaka bedzie – mozna go zjesc. A tak – zagraza nam inwazja bazantow? To po co je wypuszczac?
Sugeruje – niech sie Pan na poziom olowiu przebada, bo objawy sa niepokojace.
Widze ze Szanowny Pan nie raczy sie odniesc do wynikow badan naukowych – w tym przeprowadzonych przez dunskie ministerstwa. Wiec niestety, musze to skopiowac i upowszechnic – „dbalosc” mysliwych o srodowisko naturalne.
Oficjalne dane szwedzkie tez niewazne?
Mam jeszce jedno pytanie. Nie odpowiedzial Pan na to o sensownosci polowan na bazanty – ptaki azjatyckie, nie mogace przetrwac w naszych warunkach, wiec wypuszczane z hodowli. Jak to sie ma do ochrony srodowiska? Za duzo – to nie wypuszczac. A przeciez bazant szkod nie czyni. Jak to przyjemnosc isc w kilku uzbrojonych chlopa, z psami, i upolowac cos jak kura domowa? Nieruchawe, latajace nie lepiej niz kura? Wychowane w hodowli.
A moze kupie sobie psa z Pana hodowli i zaczne na nim trenowac borzoje do polowan na wilki? Takie sprowadzone z Rosji? nawet niech maja kagance. I co, zgodzi sie Pan? Na pewno nie. To czemu nie widzi Pan problemu w torturowaniu zywych zwierzat w czasie trenowania psow? No i potem polowania? Przeciez taki lis czy szakal nie rozni sie intelektem od psa. Dzik jest inteligentniejszy.
Jescze mi sie przypomnialao- dlaczego mysliwi wystrzelali charty polskie? Tacy milosnicy kynologii lowieckiej? I czemu do teraz kazdy wlasciciel charta musi sie liczyc ze ktos go zastrzeli? Nawet na ogrodzonycm podworku czy prowadzonego na smyczy? Czy nie dociera ze ktos zaplacil ciezkie pieniadze za psa wystawowego, czy jeszcze ciezsze za wyscigowego i nie bedzie go ryzykowal dla kawalka scierwa?
I gratuluje postawy – niewazne cierpienia zwierzat, niewazne zanieczyszczenie srodowiska, byle bym ja mogl sobie postrzelac.
Wie Pan ze od dawna ludzie w zasiegu Panskiego kola sa wrogo nastwienie do mysliwych? Tak, tak, konkretnie.
Slyszy sie od ludzi – tu mieszka mysliwy, strzela do ptakow, psow, kotow. I widzi sie postrzelane zwierzeta.
Golebiarze sie skarza ze mysliwi strzelaja do golebi. Na razie wszystko bezkarnie – bo poluje prokurator, policjant i wojt.
Ale szybko to sie skonczy.
Do postów Szanownej Pani Doktor odniosłem się dosyć wyraźnie ostatnio – i to wystarczy. Reszta potwierdza tylko moje pierwsze wrażenie. Pozdrawiam
A..czyli wyniki badan naukowych niewazne… Bardzo specyficzne. Nawet potwierdzane przez ministerstwo…
Coz, tego sie spodziewalam. Pan Dochtor chce sobie postrzelac. Niwazne ze zanieczysci na kilkaset lat srodowisko olowiem. Niewazne ze cierpia zwierzeta. W tym sztucznie hodowane i wypuszczane do lowiska.
Jakas odpowiedz merytoryczna? Jakis powod zeby strzelac do bazantow? Do ptaszkow w Szwecji (piekny kraj, czemu tam idioci musza strzelac?) Ile mieska jest w takiej pardwie? Jaka to „chwala” zabic bezbronnego ptaka? Czyms co przypomina prysznic – nie trzeba celowac, srut sie roznosi szeroko.
Naprawde, radze sie przebadac na poziom olowiu.
Czy Szanowny Pan Dochtur mialby na tyle odwagi by podac zastrzyk maciorze z prosietami, 400 kg?
Nie to co dziczki 25 kg. Do 40 kg to jest warchlak.
Widze ze sprawa olowianych pucharow i rur w akweduktach a los imperium rzymskiego tez Panu Dochtorowi obca.
Ach, zapomnialam. Pardwa w szwedzkich gorach tudiez bazant w polskim lesie stanowi smiertelne niebezpieczenstwo. Dla polskich niemowlat oraz dziewic. Wiec bochaterscy (nie poprawiac pisowni) mysliwi musza walczyc…
Coz, wejscie do 1200 kg byka to nic takiego. Pan Dochtur reflektuje?
Czasem warto szybciej zacząć leczenie – zwiększa to szansę na końcowy sukces. Pomógłbym ale, niestety, to nie moja specjalność. Pozdrawiam
Pieknie. Argumentow brak – wiec ad personam.
Kazdy lekarz wie ze nie stawia sie diagnozy bez zbadania pacjenta. Wiec mamy do czynienia ze znachorem. Ja tylko niesmialo sugeruje zeby Pan zbadal poziom olowiu – przy jedzeniu tych biednych ptaszkow na pewno jest przekroczony.
To jest specyficzne dla mysliwych – pseudo -znawstwo. Pseudo- wiedza. Pseudo -inteligencja. A gdy sie poskrobie – nie czytaja, nie znaja wynikow badan… Zeby o jakiejs kulturze czy literaturze nie wspomniec…
Wyniki badan naukowych nie pasuja – wiec biada wynikom. Skad to znamy?
A co z krwiozerczymi bazantami i pardwami? Jaki niosa zagrozenie dla polskich dziaatek?
Szanowna Pani – za mojej studenckiej młodości badania dzielono na „naukowe” i „naukawe”. Pani jest fanką tej drugiej wersji, czemu się zresztą, czytając Pani posty, specjalnie nie dziwię. Pomiędzy fanami obu wersji różnice są na tyle duże, że wszelki przepływ „myśli” nie jest możliwy. W związku z tym serdecznie pozdrawiam i żegnam zarazem.
Czyli oficjalne badanie dunskich ministerstw (prosze sobie doczytac ktorych) sa naukawe?
A Pan Dochtur nie mapojecia o olowicy, sposobach ogluszania, badaniu na wlosnie i tak dalej? Gratuluje.
Prosze napisac WYRAZNIE gdzie sie myle – albo myla sie dunscy (czy tam szwedzcy, norwescy i tak dalej) badacze i nie pociskac p…
Bo jak na razie to ja daje linki, badania, a Pan Dochtur goloslownie zaprzecza. Bo Pan Dochtur ma prawde objawiona? Czy jak?
jak Pan dyplom uzyskal?
Sztandarowym przykladem nieuctwa mysliwych jest pani diana jaks-tam. Rezczniczka PZL. Ktora twierdzi ze kot nie ma kosci -tylko chrzastki. Widze ze Pan reprezentjje ten sam poziom „wiedzy”.
Co mi szkodzi. Mysliwy daja „poetyckie” opisy majace dzialac na emocje. Wiec ja tez dam.
Jestem na stazu. dawno temu. Przyjechal zmordowany czlowiek, przywiozl trzynastoletniego psa, mieszanca pekinczyka. Piesek odpoczywal na lesnym parkingu przy samochodzie. Podjechal mysliwy, strzelil. Poszly dwa kola z jednej strony a to nie te czasy ze mozna skorzystac z komorki. Po kilku godzinach wlascicel dotarl na lecznice. Pies doslownie przemielony. Mysliwemu o ile wiem nic nie robil zadnych problemow – mimo tego ze wlasciciel psa zapisal numery rejestracyjne samochodu.
Troche mniej dawno temu – zaplakane dzieci przynosza w pudle po telewizorze sarne. Przemielona. Usypiam. Na wszelki wypadek wysylam glowe do ZHW na badanie w kierunku wscielklizny – kontakt z sarna mialo kilkanascioro dzieci. Na szczescie wynik ujemny. Za badanie oczywiscie place z wlasnej kieszeni, a usypiam bezplatnie.
Zaplakana kobieta przynosi mi do domu (nie do lecznicy) zajaca ktorego tyl jest zmasakrowany srutem. Usypiam.
Pare dni temu. Moja siostra i ja. Kot, bezdomny, postrzelony srutem – strzela ktos z broni mysliwskiej, w sredniej wielkosci miescie. Sa wydobyte sruciny, zdjecia rtg, z roznych zwierzakow. Zglaszaja to rozne organizacje. Policja sie nie interesuje. Upal, na sali operacyjnej oddychac nie mozna. Nikt nam za to nie zaplaci.
Kot zyje, pojdzie do adopcji.
I co na to mysliwscy „poeci”?
Nie jestem lekarzem, ani weterynarzem, chcialbym jednak podziekowac Pani za te madre wpisy. Akurat mieszkam w Norwegii, rozumiem wiec jezyki skandynawskie. Pani rozumowanie jest dociekliwe i logiczne, podparte miarodajnymi zrodlami. Nie dziwi mnie styl reakcji Pani rozmowcy, nawet biorac pod uwage fakt, ze jest lekarzem, poniewaz znam poziom cynizmu Polakow, poziom ich niedouczenia lub nabytej odpornosci na wiedze. Papierek w rodzaju dyplomu nie jest miarodajny. Trzeba sie doksztalcac nieustannie, obserwowac, czytac, by moc nadazyc ze swoim mysleniem za rozwojem wspolczesnej mysli naukowej, a nie wszyscy maja na to ochote. Jednym nie jest to na reke, inni sa zbyt leniwi, dlatego mamy lekarzy i „lekarzy”. Umysl umyslowi nierowny, do tego dochodzi jeszcze poziom zawodowej etyki, jak rowniez tej czysto ludzkiej, wynikajacej z wrazliwosci, empatii, potrzeby zrozumienia tego, co zachodzi wokol, jak rowniez – umiejetnosci wyciagniecia odpowiednich wnioskow. Prosze sie nie zrazac postawa swojego rozmowcy. Mysle, ze ludzi czytajacych to jest wiecej i widac wyraznie z lektury, z kim ma sie do czynienia, kto jest autorem danej wypowiedzi. Dziekuje za Pani pasje poszukiwawcza i madra filozofie zycia, ktora pokona nie takich oponentow. Dziekuje tez za merytoryczna strone Pani wypowiedzi. Pozdrawiam serdecznie! Marek K. Wrona