Szkolenie wyżła dawniej i dzisiaj – którędy droga do doskonałości?

W 2015 roku byłem z moją Gapą na konkursie na Słowacji, i wrażenia z tamtego, skądinąd ciekawego doświadczenia, zapisałem w krótkim tekście opublikowanym na stronie. To co wtedy zobaczyłem, a konkretnie,  śmieszną czy karykaturalną wręcz sztuczność oceny, na zawsze zostanie mi w pamięci. Minęły lata, w polskiej kynologii zbliżamy się do dna ale i u sąsiadów problem sztuczności konkursowej oceny psów i jej potencjalny wpływ na hodowlę narasta.

Parę miesięcy temu odbyłem ciekawą rozmowę z jednym z polskich hodowców, który z oburzeniem opowiadał mi, jak to jeden ze „starych sędziów” – te słowa są ważne – na jednym ze „sprawdzianów hodowlanych”, których wysyp mamy od pewnego czasu, opisywał mi dziwne pytanie zadane mu przez owego sędziego. Ten „stary” sędzia, ze zdziwieniem dopytywał mojego rozmówcę, jak to jest możliwe, aby nauczyć wyżła aportu bez polowania. Ta właśnie rozmowa, jak również niedawna FB-kowa dyskusja o elitarności/egalitarności kynologii, zmobilizowały mnie do napisania tego tekstu.

Jak wiadomo, spojrzenie na wiele rzeczy i spraw w istotnym stopniu zależy od punktu obserwacji, więc powiem, że mój punkt obserwacji to 47 lat aktywnego polowania, zwykle z psami, głównie wyżłami. Do tego trzeba doliczyć kolejne 10 lat polowania u boku Ojca, w większości z wyżłem na pióro. Czasy były takie, że polowało się często, w licznym towarzystwie, gdyż wtedy, omal wszyscy polowali na drobną zwierzynę, ale przede wszystkim, w łowiskach dosłownie pełnych kuropatw, bażantów, kaczek czy zajęcy. Większość myśliwych miała wyżły – w moich stronach zwykle niemieckie szorstkowłose – czy płochacze. Większość miała więc osobiste doświadczenie z prowadzeniem psa lub towarzyszyła koledze z psem. Poziom wiedzy kynologicznej wśród ówczesnych myśliwych przewyższał współczesnych nemrodów o Himalaje, choć z pewnością nie był przesadnie duży, oceniając z dzisiejszej perspektywy.

Na konkursy wyżłów przyjeżdżało co najmniej kilkunastu myśliwych polujących ze swoimi psami. Kobiet wśród przewodników prawie się nie widziało. Nie było oczywiście internetu i FB-ka, ale dam sobie rękę uciąć, że gdyby był, to na forach kynologicznych i łowieckich nie dominowałyby tarzające się na kanapach wyżły obwieszone medalami z dziesiątek wystaw, a opowieści o codziennych treningach ze swoimi pupilami, wprawiłyby widownię w prawdziwe osłupienie.

Do czego zmierzam? Otóż, trzeba mieć świadomość, że przestrzeń dla prawdziwego wykorzystania wyżła w łowiectwie skarlała w dramatyczny sposób, prowadząc do zmiany świadomości i codziennej praktyki myśliwych, hodowców i szkoleniowców. Wracając do pytania „starego sędziego”. Jest ono, najprostszą z możliwych, syntezą tych zmian o których piszę. Dla polującego 2-3 razy w tygodniu myśliwego, naturalną przestrzenią do szkolenia swojego psa było łowisko i polowanie. Pies wchodził w swoje łowieckie obowiązki w naturalny sposób, pokazując przy tym swoje prawdziwie wrodzone cechy. Tak na marginesie, warto przyjrzeć się mądrości niemieckiego sposobu hodowlanej oceny wyżła, który budowany jest przede wszystkim w oparciu o jego cechy wrodzone, co jasno zapisane jest w regulaminach i stosowane w praktyce.

Tak mi się życie szczęśliwie ułożyło, że mogę polować z moimi wyżłami współcześnie 2-3 razy w tygodniu na bażanty, kaczki czy kuropatwy. Mogę powiedzieć śmiało, że ułożenie wyżła o prawidłowo ukształtowanych cechach wrodzonych, w takich warunkach, wymaga wielokrotnie mniej pracy niż komukolwiek ze współczesnych nemrodów, czy innych miłośników wyżłów, się wydaje. Wystarczające jest zbudowanie właściwej relacji z psem, a reszta dzieje się w sposób naturalny, jeżeli oczywiście nie popsujemy naszego pupila zaniechaniem, beztroską lub niewiedzą. Dyskutując współcześnie o przyszłości polskiej kynologii łowieckiej, o jej egalitarności czy elitarności, warto pamiętać, że egalitaryzm w kynologii, ale przede wszystkim w kynologii łowieckiej, jest drogą donikąd. Jest drogą do wyżła kanapowego, miękkiego, słabego fizycznie – jednym słowem – do praktycznego zniknięcia tej grupy wspaniałych psów myśliwskich. Nie mam żadnych wątpliwości, że ta prawda dotyczy też innych ras myśliwskich.