Pisywałem już na ten temat ale ostatnio sprawa wróciła na forum dyskusji o polskiej kynologii łowieckiej, warto więc wrócić do przerwanej kiedyś rozmowy. Cechą charakterystyczną toczącej się dyskusji na ten temat jest, jak to u nas zwykle bywa, duży ładunek emocji, pomieszany z niewielkim potencjałem systematycznego podejścia do zagadnienia oraz zwykłego zdrowego rozsądku. Spróbuję więc bardziej systematycznie.
Podstawowe przepisy
Otóż, użycie psów myśliwskich w czasie polowania reguluje od zawsze Regulamin Polowań, zwany w urzędniczym języku „Szczegółowymi warunkami wykonywania polowania i znakowania tusz”, nakładany na działalność PZŁ rozporządzeniami kolejnych Ministrów Środowiska. W ostatniej jego wersji trudno będzie znaleźć definicję psa myśliwskiego, choć pokuszono się nawet o definicję pojęcia „otok”, co pokazuje, o jak bardzo gorącym kartoflu rozmawiamy. Co ciekawego zapisano w ostatnim dokumencie? Ano, zapisano rzeczy bardzo ważne, przy czym pomijane zupełnym milczeniem w codziennej praktyce łowieckiej. Przywołajmy konkretne zapisy.
Paragraf 5, w punkcie 5, stanowi rzecz oczywistą, ale jednocześnie otwierającą całą kaskadę skutków dla praktycznego wymiaru łowiectwa. Brzmi on tak – myśliwy powinien poszukiwać, dochodzić i uśmiercić ranną zwierzynę możliwie szybko i w sposób oszczędzający jej niepotrzebnych cierpień. Zapamiętajmy ten zapis i pochylmy się nad kolejnymi punktami tego paragrafu.
Punkty 7 i 8 stanowią:
7. polowanie na ptactwo może odbywać się pod warunkiem (moje podkreślenie) używania ułożonego w tym celu psa, z tym że jeden pies przypada na nie więcej niż trzech myśliwych;
8. polowanie na zwierzynę grubą może odbywać się pod warunkiem (moje podkreślenie) zapewnienia w poszukiwaniach postrzałka udziału ułożonego w tym celu psa.
Zwrócę uwagę, że polowania opisane wyżej mogą odbywać się pod warunkiem użycia do ich realizacji … ułożonego w tym celu psa …, a zatem, zapis ten wskazuje, że bez ułożonego psa, takie polowanie nie może się odbyć, a jeżeli jest prowadzone, to narusza prawo, i kwalifikuje się do wynikających z tego sankcji.
Jak zatem ma wyglądać praktyczna realizacja tych zapisów? Kto, za ich wdrożenie do praktyki łowieckiej odpowiada? Ustawodawca nie zapisał szczegółowo definicji psa ułożonego do takiego, czy innego polowania, co oznacza, że rozstrzygnięcie pozostawiono organizatorom oraz odpowiedzialnym za przebieg polowania. Odpowiedzialnymi są – w kolejności – myśliwy wykonujący polowanie, łowczy koła wypisujący druk odstrzału i odpowiedzialny za gospodarkę łowiecką koła, prowadzący polowanie zbiorowe oraz zarząd koła organizujący łowiectwo na swoim terenie. Oni odpowiadają za bezpieczny przebiegu polowania oraz realizację wszystkich zadań ustawowych i statutowych, w tym, za realizację przywołanego wyżej par. 5, pkt. 5, 7 i 8 rozporządzenia Ministra. Warto też powiedzieć, że zadania które realizują koła łowieckie oznaczają w praktyce, obok wielu innych, pozyskanie setek tysięcy sztuk zwierzyny grubej i również setek tysięcy sztuk zwierzyny drobnej, mających określony wymiar finansowy, ale też, będących potencjalnym źródłem cierpienia tysięcy zwierząt (patrz par. 5, pkt. 5).
Certyfikacja
Certyfikacja – ściśle określone postępowanie, w którym strona trzecia (organizacja), przyznaje pisemne zaświadczenie w formie certyfikatu o tym, że produkt (usługa), proces lub osoba spełnia określone wymagania. Certyfikacja jest częścią procesu oceny zgodności.
Jednym słowem, najpierw kryteria, potem instytucja certyfikująca, kolejno proces oceny zgodności z tymi kryteriami, a na samym końcu skutki formalne posiadania/nie posiadania certyfikatu. Z rozporządzenia Ministra Środowiska wynika tylko, że pies ma być przygotowany do realizacji konkretnego działania – nie wynika natomiast – jaki ma to być pies (duży czy mały, rodowodowy czy nie rodowodowy), i jakimi kryteriami oceniamy stopień jego przygotowania. Czy to mało? Czy to naprawdę za mało?
Rzeczywistość kynologiczna w polskim łowiectwie
Narzekamy, bijemy się w piersi, że polska kynologia łowiecka jest w fatalnym stanie i należy się za to wstydzić, albo z tym pogodzić. Dla mnie sprawa jest bardzo oczywista. My tak naprawdę nie wiemy jaka jest kynologiczna rzeczywistość w polskim łowiectwie, możemy się jej jedynie domyślać. Nie prowadzimy, i nigdy prawdziwie nie prowadziliśmy, żadnej statystyki w tym obszarze. Tak szczerze mówiąc, nie jestem nawet w stanie, w sposób pewny powiedzieć, jak wygląda sytuacja w moim kole, a co dopiero w okręgu czy całym Związku. Nie zajmujemy się jako PZŁ kynologią łowiecką systemowo, w najmniejszym nawet stopniu. Nie zajmujemy się nawet rodowodową częścią kynologii, o nie rodowodowej już nawet nie mówiąc.
W tym miejscu trzeba powiedzieć twardo jedną rzecz. Rolą organizatorów łowiectwa jest zapewnienie udziału w polowaniu psów przygotowanych do zadań które mają realizować, nie jest natomiast ich rolą, udział w systemowo prowadzonej hodowli rasowych psów użytkowych. Tak często przywoływany niemiecki system hodowlany, co prawda wymaga certyfikacji psów do udziału w polowaniu, ale tylko dla potrzeb ubezpieczenia. W wielu landach nie ma żadnego wymogu używania psów rodowodowych, mało tego, certyfikacji podlegają też psy nie rodowodowe, i to certyfikacji prowadzonej przez sędziów klubowych.
Z mojej perspektywy, dążenie do wprowadzenia zapisów nakazujących w polskim łowiectwie polowanie z certyfikowanym i rodowodowym psem, nie jest uprawnione, i nie powinno być wprowadzone. Mało tego, koncentrowanie dyskusji o praktycznym wymiarze polskiej kynologii łowieckiej wokół tego tematu, nie służy postępowi, czego najlepszym dowodem jest nadchodząca niebawem chyba setna rocznica tej debaty.
Wnioski praktyczne
1. Należy zbudować praktyczny system nadzoru nad realizacją w kołach łowieckich zasad zapisanych w Rozporządzeniu Ministra Środowiska. Polowania realizowane bez udziału ustalonej ilości psów przygotowanych do polowania, powinny być bezwzględnie traktowane jako naruszające przepisy rozporządzenia, z wszystkimi tego dla myśliwych i organizatorów skutkami. Tutaj trzeba dopisać – zarówno polowania zbiorowe, jak i polowania indywidualne.
2. Ocenę przygotowania psów należy pozostawić organizatorom polowań, jednak zasady które są do tej oceny stosowane, powinny być jednoznacznie zapisane np. w uchwałach Walnych Zgromadzeń bądź uchwałach zarządów kół. Być może, warto z poziomu Związku zaproponować jakieś ramowe rozwiązania.
3. Na bazie istniejącego systemu informatycznego PZŁ, należy zbudować i systematycznie aktualizować bazę informacji o psach przygotowanych do wykorzystania w łowiectwie. Baza ta powinna zawierać informacje zarówno o psach rodowodowych, jak i nie rodowodowych, oraz sposobie weryfikacji ich przygotowania. Dostęp do tej bazy powinni mieć on-line wszyscy członkowie PZŁ.
4. Polski Związek Łowiecki powinien zaangażować się instytucjonalnie w projekt systemowego wsparcia dla hodowli psów ras myśliwskich (Polski Związek Psów Myśliwskich z systemem klubowym), traktując to zadanie jako ważny element wsparcia dla realizacji zadań łowieckich, poprawy jakości kynologii łowieckiej w Polsce oraz wsparcia dla kultury łowieckiej.
Niech się coś dzieje nawet kosztem jakości polowania z psem . Zbyszku zobacz na portalach ogłoszeniowych ile jest piesków ” oddam w dobre ręce szczeniaki po wybitnie polujących rodzicach , perfekcyjnie ułożonych . Pierwszy mój pies ( wyżeł gładkowłosy ) za radą kolegi weterynarza ( zapytał mnie czy będę jeździł z nim na wystawy bo jesli nie to po co wydawać tyle pieniedzy ) był po polujących rodzicach ” bez papierów ” . Miał wielką pasję łowiecką bez chęci do aportowania , współpracy ze słabym wiatrem i bez prawa do udziału w konkurach . Jestem zwolennikiem jakości a nie ilości . Jak coś robię to staram się to robić porządnie wzorując się na najlepszych . W kwestii kynologii łowieckiej model Czesko – Słowacki uważam za najlepszy na Świecie . Nie mamy kynologii łowieckiej i trzeba zacząć od podstaw . Na dobrych fundamentach wybudujemy dobry materiał łowiecki . P.S. Nie neguję , że mozna trafić dobrze pracujące psy , które straciły prawa hodowlane przez właścicieli ich rodziców ale jest to mały procent niosący negatywne skutki dla psów rasowych . Akceptacja psów bez ” papierów ” będzie złym przykładem .
Co do zasady, nie mam i nie miałem najmniejszej wątpliwości, że psy powinny być rodowodowe, a to z kolei powinno być miarą ich jakości. Mój post pokazuje inny problem. Żyjemy w realnej rzeczywistości, na którą składają się co najmniej następujące elementy: 1. większość psów polujących w Polsce nie ma rodowodów. Jaka większość? Nawet tego, w obecnym chaosie nie wiemy, 2. miażdżąca większość myśliwych, w tym niemała ilość myśliwych z psami polujących, nie ma podstawowej wiedzy jak psa prowadzić i czego od niego wymagać, 3. Myśliwy mający psa, który przecież jest niemałym wydatkiem i zobowiązaniem, jest prawdziwym pariasem w systemie, to znaczy, nie ma realnie żadnych praw, ma jedynie obowiązki, 4. W PZŁ nie ma żadnych zapisanych gdziekolwiek zasad oceny wartości łowieckiej psów, mających związek z prawem tych psów do udziału w polowaniu, 5. Coraz więcej psów myśliwskich z rodowodami ZKwP dobierana jest do hodowli w oparciu o kanapowe kryteria i coraz mniej nadaje się do polowania, co stanowi ogromny problem hodowlany ale przede wszystkim toruje drogę opiniom, że ten bez papierów jest lepszy. Takich punktów można zapisać jeszcze kilka. Mój tekst ma służyć temu, żeby wreszcie, w miejsce jałowej, niekończącej się dyskusji opartej o pobożne życzenia i „chciejstwo”, sięgania do gwiazd, wdrożyć podstawowe, leżące na stole od dawna rozwiązania. W każdej drodze do gwiazd musi być koniecznie ten pierwszy krok. Darz Bór
Dodam jeszcze, że z mojej perspektywy są dwie podstawowe ścieżki. Jedną jest hodowla użytkowych psów myśliwskich której jakość w Polsce sięga dna, za sprawą ZKwP i w niemałym stopniu PZŁ. Drugą ścieżką jest wykorzystanie psów w łowiectwie. Te ścieżki są równoległe i tylko od nas zależy, na ile się do siebie zbliżą. Nigdy się nie pokryją, a tego wymagają naiwni klakierzy certyfikacji. Naszą rolą jest walka o to, aby myśliwskie psy rodowodowe dawały gwarancję jakości. Rolą systemu jest sprzyjanie temu, aby jak najwięcej z nich trafiło do polujących, torując drogę jakości polowania. Do tego potrzebna jest rozmowa o reformie systemu, a nie o pojedynczych jego elementach. O tym są moje ostatnie 2 artykuły.
„8. polowanie na zwierzynę grubą może odbywać się pod warunkiem (moje podkreślenie) zapewnienia w poszukiwaniach postrzałka udziału ułożonego w tym celu psa.”
Przepis mówi o zapewnieniu udziału psa w poszukiwaniach, a nie w samym w polowaniu. Pogotowie postrzałkowe powinno wystarczyć.
Z mojej perspektywy – może wystarczyć, pod warunkiem, że jest. Nie wiem gdzie Kolega poluje. W moim kole strzelamy kilkaset sztuk jeleni, dzików, danieli i saren. Na zbiorówkach pada zwykle powyżej 100 strzałów i nawet 3o sztuk zwierza. Takich polowań w mojej okolicy jest w każdą niedzielę kilka. Jak to obsłużyć rzetelnie? moim zdaniem nie jest to możliwe.
Nie strzelacie tylko zabijacie. Nie na zbiorówkach tylko: w pijackim amoku walimy do wszystkiego co się rusza. A później znowu chlejemy. Psychopatyczna banda sadystów
Witam „Danielu” już się martwiłem, że siedzisz albo leżysz z COVID-em w płucach. Uff, jaka ulga, że wróciłeś do formy. Napisz w/w tekst poprawną polszczyzną, być może lepiej zrozumiem Twój przekaz.
Tak Zbigniew…żyjemy w realnej rzeczywistości.. to fakt autentyczny. Skażenie śrutem ? Czy wódą ?