Pierwsze kroki do konkursów wszechstronnych

Tegoroczna aktywność związana z kynologią łowiecką, o czym szerzej napiszę innym razem, zmieniła mój dotychczasowy pogląd na wykorzystanie wyżła krótkowłosego do pracy wszechstronnej. Wyrastałem w łowiskach z dużą ilością grubej zwierzyny, gdzie do pracy w lesie używano posokowce bawarskie z bardzo dobrym skutkiem, również teriery i inne psy myśliwskie tradycyjnie używane do polowania na grubą zwierzynę. Zdjęcia na tej stronie pokazują też, że skuteczne w dochodzeniu postrzałków mogą być labradory. Moja Mufa gdyby częściej pracowała na farbie byłaby na pewno znakomitym tropowcem. Dla mnie wyżeł to było pole i drobna zwierzyna. Standard szkolenia wyżła krótkowłosego w jego ojczyźnie czyli w Niemczech jak również wykorzystanie tych psów w Czechach, Austrii, na Słowacji zakładają jednak pracę wszechstronną. W tych krajach do hodowli nie są dopuszczane psy bez konkursów wszechstronnych. Nie można nie widzieć różnicy w łowiskach i możliwości polowania na grubą zwierzynę u nas i w wymienionych krajach, z oczywistą korzyścią dla naszych myśliwych, mających zwykle do dyspozycji rozległe łowiska z niemałymi stanami jeleni, dzików, danieli czy saren, o których ich kolegom zza miedzy często tylko pomarzyć. Nasi sąsiedzi wyżła pracującego wszechstronnie wykorzystują głównie do pracy na tropie postrzałka sarny, rzadziej dzika. Na konkursach wymaga się dojścia postrzałka sarny po sfarbowanym tropie na odcinku kilkuset metrów.

Postanowiłem i ja przygotować moje suki do pracy wszechstronnej. Trzeba jeszcze powiedzieć, że konkursy wszechstronne obok pracy na farbie, wymagają aportu lisa. Pierwsze kroki jakie zrobiłem to próbne aporty lisa. Strzelone świeżo lisy mam do dyspozycji dzięki uprzejmości kolegów z KŁ Żubr w Pszczynie. Tak jak sądziłem Jaga, która ma na rozkładzie zadławione przez siebie 4 lisy na polowaniach na bażanty, nie miała z tym większych problemów. Po 3 próbach aportuje nawet naprawdę duże sztuki bez większego kłopotu. Flora dwuletnia młoda suka na razie jest na etapie zabawy i próbnych podejść do zwierza ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Kolejne zadanie to udział w polowaniach zbiorowych. Dnia 13.11. byłem na polowaniu w KŁ Borki w Lyskach z Jagą. Padły 2 dziki, sarna i lis. Jaga na stanowisku zachowywała się spokojnie, do strzelonego dzika, którego po krótkim tropieniu odszukała w lesie podeszła z widocznym respektem. Całe polowanie było dla niej dużym przeżyciem i wieczorem pomimo przecież niewielkiego jak dla niej wysiłku “padła” na posłanie i szybko zasnęła. Następnego dnia pojechałem na polowanie zbiorowe w moim kole, które odbywało się w łowisku Baraniok. Jest to kilkusethektarowa enklawa mieszanego lasu położona wśród pól jako “odprysk” Puszczy Pszczyńskiej, znana z wysokich stanów sarny, introdukowanego przed laty przez nas daniela oraz okresowo dobrych stanów dzika. Czasem zachodzi też jeleń, kiedyś zdarzało się słyszeć nawet ryczącego byka. Tradycyjnie to polowanie ma dobrą opinię wśród myśliwych, nie tylko w naszym kole tak, że na zbiórce stawiło się 30 nemrodów. Dzień był przepiękny, na okolicznych polach stała jeszcze kukurydza, a o ilości dzików krążyły prawdziwe legendy tak, że wszyscy byli moco podekscytowani nadchodzącym polowaniem. Nie było zawodu, w 5 miotach padło 10 danieli, 2 dziki i 1 lis. Trzeba uczciwie powiedzieć, że gdyby nie słaba forma strzelecka niektórych kolegów, w tym autora tego tekstu, to dzików mogło być na rozkładzie znacznie więcej. Koniec polowania i pokot dokumentują załączone zdjęcia. Po zbiórce kończącej polowanie żony Adriana i Czesława zafundowały nam taki posiłek, że nie pamiętam kiedy tak się smacznie najadłem, po łowieckiej imprezie.

Wracam do Flory, która towarzyszyła mi na tym polowaniu. Świetnie zachowywała się na stanowisku (uważam, że lepiej nawet niż jej matka Jaga). Nie tylko spokojnie siedziała ale jednocześnie cały czas wsłuchana była w to co działo się w miocie, a jak piszę wyżej działo się dużo. Poszedłem z nią po tropie sfarbowanego, jak się potem okazało niegroźnie warchlaka. Po daniu głosu przez 2 posokowce idące przed nami, w przekonaniu, że trzymają postrzałka puściłem Florę, która doszła do dzika. Mały dziczek zaatakował ją bez wahania co obserwował prowadzący posokowce Kajetan. Flora wiała z podkulonym ogonem aż się kurzyło, ale na pokocie poszczekała na leżące tam dziki. Ona też, jak jej matka ma instynktowny respekt przed czarnym zwierzem. Prowadziła mnie też do strzelonego daniela na odcinku kilkudziesięciu metrów i jak to ona bardzo ładnie trzymała się tropu. Jak na początek bardzo dobre doświadczenia.