Kolejny odcinek serialu “Król jest nagi”. W Magazynie SEZON części II i III znalazły się w jednym numerze styczniowo-lutowym 2018 (numer 64/65)
Kultura łowiecka – czy król jest nagi?
Autor: Zbigniew Ciemniewski
Część III
Królewska szata
Mówiąc o łowiectwie chętnie sięgamy po słowa „kultura łowiecka”. Popatrzmy więc jak pojemne może być to określenie i jak jednocześnie, w miejsce treści, można wypełnić je pustosłowiem;
1. „W znaczeniu najszerszym kultura obejmuje to wszystko, co w zachowaniu się i wyposażeniu członków społeczeństw ludzkich stanowi rezultat zbiorowej działalności. Mówi się też o kulturze jako tym, co w zachowaniu się ludzkim jest wyuczone — w odróżnieniu od tego, co biologicznie odziedziczone.” (źródło – Encyklopedia PWN)
2. Artykuł 2. Konwencji UNESCO określa niematerialne dziedzictwo kulturowe jako:
„…..Praktyki, wyobrażenia, przekazy, wiedzę i umiejętności – jak również związane z nimi instrumenty, przedmioty, artefakty i przestrzeń kulturową – które wspólnoty, grupy i, w niektórych przypadkach, jednostki uznają za część własnego dziedzictwa kulturowego.
To niematerialne dziedzictwo kulturowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie, jest stale odtwarzane przez wspólnoty i grupy w relacji z ich otoczeniem, oddziaływaniem przyrody i ich historią oraz zapewnia im poczucie tożsamości i ciągłości, przyczyniając się w ten sposób do wzrostu poszanowania dla różnorodności kulturowej oraz ludzkiej kreatywności.
Dla celów niniejszej Konwencji, uwaga będzie skierowana wyłącznie na takie niematerialne dziedzictwo kulturowe, które jest zgodne z istniejącymi instrumentami międzynarodowymi w dziedzinie praw człowieka, jak również odpowiada wymogom wzajemnego poszanowania między wspólnotami, grupami i jednostkami, oraz zasadom zrównoważonego rozwoju. …..”
3. „Łowiectwo jest szczególną dziedziną życia społecznego, która łączy harmonijnie ochronę przyrody ojczystej z polowaniem, posiada walory kulturotwórcze, wychowawcze, rekreacyjne oraz gospodarcze. Zadania z zakresu łowiectwa realizują myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim, zgodnie z obowiązującym prawem, z poszanowaniem tradycji i etyki łowieckiej. W historii Polski łowiectwo zajmuje znaczące miejsce, wnosząc wymierny wkład do materialnej i duchowej kultury narodu, co znalazło odzwierciedlenie w sztuce, w tym w literaturze, malarstwie i muzyce, formując trwałe wartości etyczne oraz zwyczaje łowieckie. Współcześni myśliwi wartości te kultywują i wzbogacają.”
a to inny zapis z tego rozdziału:
„Polska jest krajem o bogatych tradycjach łowieckich. W ponad tysiącletniej historii naszego państwa ukształtowały się różnorodne formy zwyczajów i ceremoniału łowieckiego. Od wieków w Polsce tworzył się bogaty język myśliwych, który stanowi istotny element dziedzictwa narodowego. W tradycji łowieckiej utrwaloną pozycję ma muzyka myśliwska, w tym sygnalistyka, a także kult patronów myśliwych. Tradycje łowieckie stanowią formę pozamaterialnego dziedzictwa myśliwych, obejmują oprawę polowań i uroczystości łowieckich oraz wzbogacają życie myśliwych. W wielu środowiskach powstają i kultywowane są nowe zwyczaje, tworząc wspólny łowiecki dorobek.” (źródło – strona internetowa ZG PZŁ rozdział „Kultura, etyka i tradycje łowieckie”)
Jak każdy rodzaj ludzkiej aktywności łowiectwo jest zadaniem, o czym pisałem w poprzednim tekście i co wprost wynika z miejsca łowiectwa w życiu ludzkich wspólnot przez tysiące lat, jak również z obowiązującego współcześnie w Polsce prawa. Przekładając z kolei na prosty, praktyczny język definicję kultury łowieckiej można powiedzieć, że kultura łowiecka jest niczym innym jak wielopokoleniowym dorobkiem wspólnoty myśliwych służącym lepszemu realizowaniu zadania jakim jest łowiectwo. Dorobek ten obudowuje aktywność środowiska myśliwych w narzędzia służące realizacji zadania jak również, co współcześnie ma fundamentalne znaczenie, definiuje samo zadanie, które nie jest przecież jak chcą niektórzy, jedynie wykonywaniem polowania. Elementami kultury łowieckiej są więc kształtowane przez pokolenia – prawo łowieckie, kynologia łowiecka, sokolnictwo, sztuka wabienia, sztuka tworzenia narzędzi do wykonywania polowania, sygnalistka łowiecka, język i zwyczaje łowieckie.
Patrząc w taki sposób łatwo zauważyć, że w bardzo praktycznym, żeby nie powiedzieć prymitywnym wymiarze, można sobie wyobrazić łowiectwo (wykonywanie polowania) „gołe”, nie obudowane arsenałem dorobku kulturowego. Takie łowiectwo, czy jego elementy można przecież współcześnie zobaczyć w niektórych miejscach na świecie. Czymże innym jest wybijanie tysięcy dziko żyjących gęsi w Holandii czy odstrzał dzików na terenach zurbanizowanych w Polsce, że przywołam tylko najgłośniejsze przykłady. Czymże jest postulat „zielonych” o wprowadzeniu odstrzału opartego o licencję na zabijanie wskazanych przez urzędników osobników, w miejsce polowania rozumianego jako zadanie obudowane dorobkiem kulturowym?
Kultura łowiecka jest królewską szatą, która czyni ze sposobu realizacji zadania stojącego przed myśliwymi element kultury materialnej i niematerialnej wspólnoty w której myśliwi działają. Powtórzę jeszcze raz z naciskiem – nie wykonywanie polowania rozumianego jako realizacja planów odstrzału, nie zastępy umundurowanych łowców wędrujące ulicami miast, nie hasła czynią z nas nosicieli i współtwórców kultury łowieckiej. Jesteśmy nimi, lub nie, w zależności od tego w jaki sposób bierzemy praktyczny udział w rozwoju wymienionych wyżej obszarów kultury łowieckiej.
Zostawmy na razie prawo łowieckie na boku, do tego tematu wrócę w następnym tekście.
Kynologia łowiecka, temat mnie osobiście najbliższy. „….Aktualnie w rękach polskich myśliwych znajduje się około 32000 psów ułożonych do polowania i co warte podkreślenia ich liczba systematycznie rośnie. ……” można przeczytać na stronie ZG PZŁ w zakładce Kynologia łowiecka. Jak wygląda rzeczywistość? Prosto – jedyne wymogi związane z użytkowością psa/suki rasy myśliwskiej, kwalifikujące do udziału w hodowli dotyczą grupy VII (wyżłów) i polegają zaledwie na uzyskaniu dyplomu z prób polowych. Pozostałym grupom psów myśliwskich nie stawia się żadnych wymagań związanych z ich predyspozycjami łowieckimi, w tym żadnych wymagań nie stawia się psom myśliwskim ras polskich (gończy, ogar, chart). Co to praktycznie oznacza? Oznacza to, że psy ras myśliwskich w Polsce systemowo używane są do rozmnażania, a nie hodowli zgodnej z wymogami wzorca rasy oraz potrzebami łowiectwa. Oznacza to również, że systemowo nie bierzemy udziału w tworzeniu tego ważnego elementu kultury łowieckiej, wymagającego przecież zorganizowanego, długofalowego i merytorycznie zarządzanego udziału w doskonaleniu ras myśliwskich, pozostawionych nam w spadku przez poprzednie pokolenia myśliwych i hodowców. Co więcej, brak systemowego nadzoru nad cechami użytkowymi naszych psów oznacza, że psujemy dorobek poprzedników. Dlaczego tak się dzieje? Na pewno jednym z powodów jest to, że Polski Związek Łowiecki nie ma żadnych struktur zajmujących się kynologią łowiecką i całość zadań z nią związanych przekazał poza Związek. Niech mówią proste liczby – liczba sędziów pracy psów myśliwskich w Polsce stale maleje i obecnie zbliża się do 60 osób, w średnim wieku wyraźnie przekraczającym 60 lat. W ciągu ostatnich 7 lat do grona sędziów pracy dołączyły jedynie 3 osoby! Na terenie większości okręgów PZŁ nie ma żadnego sędziego pracy. Za naszą południową i zachodnią granicą na rzecz niemieckiej, czeskiej czy słowackiej kynologii pracują tysiące sędziów (tak, tak to nie pomyłka). Temat sam w sobie jest szeroki ale codzienność kynologiczna w polskich łowiskach jest taka, że zwykłą sytuacją jest brak przepisowej ilości psów na polowaniach, większość myśliwych poluje z psami bez rodowodu, a o ich użytkowej jakości można by wiele napisać.
Sokolnictwo, przez setki duma polskich myśliwych choć zostało niedawno, jako jedyny element polskiego łowiectwa, wpisane na listę krajową Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, skupiło swój praktyczny wysiłek na ochronie polskich lotnisk oraz innych przestrzeni publicznych i znikło z realnego łowiectwa. Warto też wiedzieć, że choć sokolnictwo było pierwszym elementem łowiectwa wpisanym na światową listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, to Polski i polskich myśliwych nie było wśród wspólnot zgłaszających i promujących ten wniosek.
Wabienie – wspaniałe narzędzie prawdziwego myśliwego, sztuka dostępna nielicznym ale ostatnio przeżywająca swój renesans za sprawą udanej promocji, organizowania różnego rodzaju szeroko zakrojonych łowów na drapieżniki czy wspaniałych wyników naszych wabiarzy na europejskich arenach. Tak, tutaj z pewnością nie musimy kulić ogona pod siebie i oby tak pozostało.
Produkcja narzędzi do wykonywania polowania. Jako jedyny większy kraj w naszej części Europy nie produkujemy broni myśliwskiej zadowalając się jedynie produkcją amunicji śrutowej. Dlaczego tak się dzieje pomimo, że pracuje przecież w Polsce, często na rzecz najlepszych zachodnich firm rusznikarskich, wielu wspaniałych rusznikarzy? Trudno powiedzieć ale mam wrażenie, że systemowe wsparcie dla tego środowiska szybko zmieniłoby sytuację.
Wreszcie, już na koniec, sygnalistka łowiecka, język i zwyczaje łowieckie. Z tych wartości łowiectwa uczyniono w ostatnich dziesięcioleciach listek figowy zasłaniający realny stan kultury łowieckiej w Polsce. Szkoda, bo choć z pewnością te elementy kultury łowieckiej pięknie dekorują różne łowieckie imprezy, to tak naprawdę są skamieliną czasów minionych i jedyne czego potrzebują, to dbania o ich trwanie w możliwie niezmienionej formie.
Krótko podsumowując swój wywód powiem, że współczesna królewska szata naszego łowiectwa utkana jest z coraz bardziej przeźroczystej koronki i choć jest pokryta kolorowymi i błyszczącymi cekinami, nie pozwala na zasłonięcie siermiężnej codzienności w której codziennie funkcjonujemy.
– Praktyka pozwala mi poznać różne problemy łowieckie. Poza tym, chcę zdrowego mięsa dla mnie i moich dzieci. U mnie w kuchni jest tylko dziczyzna – doceniam jej walory smakowe i odżywcze, niski poziom cholesterolu i tłuszczu. Dodatkowo, lekarz zalecił mojemu dziecku jedzenie właśnie dziczyzny ze względu na jego problemy zdrowotne.
Zapytana o to, czy polowanie sprawia jej przyjemność, odpowiedziała, że lubi jego “otoczkę” – tropienie, kontakt ze zwierzyną, obserwowanie jej. – Strzał to sprzeczne emocje. A potem ciężka praca, transport zwierzęcia, przygotowanie do spożycia – opisywała.
Nie wysyłaj jednak tego cv Zbigniewie do pezetełu. Ta kobieta tak ciężko bredzi, że bardziej już nie można. Choć te wypociny z waszej resortowej gazetki są na tym samym poziomie.
Danielu, moja rada brzmi tak – nie masz nic do powiedzenia, nie męcz się, nie mów. Pamiętaj, że milczenie jest złotem. Poczytaj kolejne teksty, a potem z wielką przyjemnością zanurzę się w Twojej kolejnej, pełnej treści wypowiedzi. Jak zawsze serdecznie pozdrawiam. PS. Gdyby był problem z dziczyzną polecam kurczaczki.
Z myśliwymi się nie dyskutuje. Jeśli ktoś pisał tutaj merytorycznie, choćby jakiś czas temu kobieta będąca lekarzem weterynarii gdzieś w zakładach mięsnych, obalając punkt po punkcie Twoje myśliwskie wynurzenia, to i tak sedno Twojej wypowiedzi sprowadziło się do kotleta na talerzu w niedzielne popołudnie. No ale jak się używa argumentacji na Twoim poziomie w stylu: nasza tradycja jest bogata i wspaniała, nasze zielone wdzianka i parady z trąbkami są wielce efektowne. Po czym banda ćwoków w gumofilcach swoimi terenówkami (wywodzącymi się z tradycji myśliwskiej) oraz z bronią z ogromnym zaawansowaniem technicznym nie mającą nic wspólnego ze sposobami polowania stosowanymi dawniej, dalej powołuje się na jakąś tam tradycję. Ciągłe pierdzenie o tradycji jest klasycznym przykładem powtarzania w kółko tego samego kłamstwa w które zaczynają wierzyć inni ale najpierw ci którzy te pierdoły głoszą. Tradycja jest fajna i należy ją kultywować tylko wtedy kiedy ćwokom w gumofilcach to pasuje. Raz jeszcze apeluję. Wejdź do lasu z gołą dupą wraz z kumplami , wystrugaj sobie dzidę czy co tam chcesz i coś upoluj. I zamieść wówczas relację na swojej propagandowej stronie internetowej o tym jak było. Skończylibyście jak ten półgłówek gdzieś w Afryce (miał pukawkę), z myśliwych stalibyście się ofiarami i to dosyć szybko patrząc na wasz nadbagaż w postaci obtłuszczenia, zapewne pochodzący ze spożycia mięsa dzikich zwierząt. A tak pakujesz się wraz z innymi Zenkami w gumofilcach na budę z drewna nie wiadomo dlaczego zwaną amboną (pewnie od głoszenia prawd objawionych przez myśliwych) co weekend, a później opowiadasz o tradycji, zielonych piórkach i tak w koło. To co opowiadasz próbując wmawiać innym, że to co robisz jest szlachetne to wynurzenia pięciolatka. Pięciolatkowi jeszcze przystoi ale panu w podeszłym wieku nie bardzo. Ale dojrzałość w pewnym wieku to mit którego jesteś książkowym przykładem.
Nie będę pytał co byś zrobił bo wiem co zrobiłbyś.
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,23029105,byly-mysliwy-uratowal-wilka-rozjezdziliby-go-na-miazge-kim.html#Z_Prze
Abyś nie czuł się ograniczony tylko jedną możliwością wyboru proponuję kilka innych wariantów:
A- Zbigniew dowiózłby na miejsce wypadku wilka swoją (dla pełnej jasności dodam) wywodzącą się z tradycji łowieckiej terenówką, pełną przyczepę karmy lub innego smacznego pokarmu np. resztki niedzielnego obiadu, niedokończonego rosołku spożywanego wcześniej w promykach słonka itp.
B – na miejscu przeczytałby wilkowi swój najnowszy artykuł z propagandowej gazetki o ochronie przyrody z pukawką w dłoniach.
C – poddałby wilka przesłuchaniu aby wydobyć na miejscu informację czy to jego przodek był bohaterem bajki o czerwonym kapturku. W zależności od udzielonej odpowiedzi Zbigniew podjąłby kolejne działania wobec wilka.
ps. właściwe podkreślić.
Zawsze podziwiałem ludzi zdolnych poświęcać swój drogocenny czas generowaniu tekstów bez treści! Cóż, każdy dysponuje swoim czasem, kapitałem intelektualnym i wszystkim innym, czego jest właścicielem w dowolny, uznany przez siebie za właściwy sposób. Jeżeli Szanowny Pan ma coś konkretnego do powiedzenia – chętnie odpowiem konkretnie. Pozdrawiam serdecznie.
PS – czyżby zmiana ksywy miała być podyktowana chęcią zatarcia tropów po wcześniejszych “dokonaniach”? Oj nieładnie, nieładnie.