Łowiectwo (gospodarka łowiecka) – zespół planowanych i skoordynowanych czynności mających na celu racjonalne gospodarowanie zwierzyną w myśl zasad ekonomii i zgodnie z założeniami ochrony przyrody oraz zgodnie z gospodarką rolną i leśną. Współcześnie łowiectwo jest rozpatrywane w szerokim kontekście, określanym też jako gospodarka łowiecka. Obejmuje ona: hodowlę i ochronę zwierzyny oraz jej pozyskiwanie w drodze polowań lub odłowów, a następnie wprowadzenie do obrotu gospodarczego. (Wikipedia)
Łowiectwo (w rozumieniu ustawy) planowe gospodarowanie zwierzyną zgodnie z potrzebami gospodarki narodowej i wymogami ochrony przyrody. Podstawowymi działami łowiectwa są: hodowla, ochrona i pozyskanie zwierzyny, realizowane zgodnie z prawem i etyką łowiecką. Łowiectwo obejmuje całokształt zagadnień dotyczących zwierzyny, jej hodowli i ochrony, zagospodarowania łowisk, polowania (odłowów), broni i amunicji myśliwskiej, strzelectwa, akcesoriów, psa myśliwskiego, ustawodawstwa, historii, tradycji, języka i kultury łowieckiej, związanej z łowiectwem twórczości literackiej, muzycznej i plastycznej itd. (Internetowy Słownik Łowiecki)
Art. 1. Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej. (Ustawa Prawo Łowieckie)
Takie oto, różne definicje łowiectwa znalazłem wrzucając do wyszukiwarki internetowej hasło „łowiectwo-definicja”. Tych definicji można by z pewnością znaleźć znacznie więcej ale chyba nie uzyskalibyśmy dodatkowej, wartościowej informacji. Dlaczego przywołuję te definicje? W ostatnich latach, a szczególnie w ostatnich miesiącach toczy się w Polsce żywa dyskusja o łowiectwie. Dyskutowane są zmiany w prawie łowieckim a stronami tej debaty są z jednej strony tradycjonaliści, a z drugiej „reformatorzy”, widzący w obecnym ustroju łowiectwa w Polsce omal samo zło, czyniące z naszego łowiectwa dziwoląg w skali Europy. Pierwsi, widzą w polskim modelu łowiectwa wartości czyniące z niego wzór do naśladowania, drudzy natomiast, podnoszą jego anachroniczność, brak związania z prawem własności ziemi, zbyt małą dostępność dla zwykłego obywatela. Z czego wynika tak skrajnie różne postrzeganie naszego łowiectwa?
Przygotowując się do wystąpienia na ostatnich Intelektualiach Myśliwskich oraz przysłuchując się uważnie wystąpieniom w czasie ich trwania, doszedłem do zaskakującego wniosku, że podstawowy problem ma charakter zupełnie fundamentalny. Tym problemem jest zupełnie różne postrzeganie tego czym jest łowiectwo, przez obie strony sporu. Jakie są więc te różnice?
Najpierw czym było łowiectwo przez tysiąclecia, jakie przed nim i myśliwymi/łowcami stawiano zadania? Po pierwsze, ochrona siedzib ludzkich oraz upraw i po drugie, korzystanie z odnawialnych zasobów przyrody, a więc zdobycie mięsa, skór, rogów czy kości na potrzeby ludzkich wspólnot. Do połowy XX stulecia związanie łowiectwa z własnością gruntu nie stanowiło ograniczenia w czerpaniu z odnawialnych zasobów przyrody, ze względu na bogactwo zwierzyny, szczególnie drobnej. W tamtej rzeczywistości przyrodniczej, traktowanie łowiectwa jako jednego z pożytków płynących z gruntu nie naruszało logiki zadań łowiectwa. Sytuacja radykalnie zmieniła się wraz z przemianami w rolnictwie, dramatycznym spadkiem bioróżnorodności, w tym dramatycznym spadkiem stanów zwierzyny drobnej. W dzisiejszych czasach, uprawianie łowiectwa na terenach gdzie utrzymanie dzikich populacji drobnej zwierzyny jest prawie niemożliwe, doprowadziło do sytuacji gdzie coraz częściej przedmiotem polowań są introdukowane bażanty czy kuropatwy. Szczególnie wyraźnie ten problem jest widoczny w małych łowiskach, gdzie żadna dziko żyjąca populacja dzikiego ptactwa łownego nie ma szans przetrwania. Złamano tym samym podstawowy kanon łowiectwa, a więc korzystanie z zasobów natury, przekształcając łowiectwo coraz bardziej w formę zabawy czy sportu, będące zwykłym pożytkiem z nieruchomości nie mającym żadnego związku z dziką naturą.
Prawdziwa linia podziału we współczesnych dyskusjach o modelu łowiectwa biegnie pomiędzy tymi, którzy chcą przeniesienia łowiectwa na grunt prywatny, przekształceniem go w zwykłą działalność gospodarczą, z wszystkimi tego praktycznymi skutkami, a tymi, którzy widzą w łowiectwie jeden z elementów kształtowania i ochrony naszego środowiska naturalnego. Pierwsi zawsze będą zachęcali do masowości łowiectwa, zawsze będą wskazywali miejsca gdzie myśliwych jest więcej, jako wzór do naśladowania. Przyczyna jest prosta – więcej ludzi w układzie, więcej pieniędzy w obrocie. Dla tak myślących łowiectwo jest tylko obszarem potencjalnego zysku zarówno dla posiadaczy łowisk jak i dla całego wielkiego obszaru obsługi polowań. Dla drugich, wartością jest zachowanie naturalnych populacji zwierząt jako podstawy łowiectwa. Dla tak myślących, przestrzeń na której gospodaruje się populacjami zwierząt łownych nie może być ograniczana płotami prywatnych właścicieli, a zadanie, realizowane na rzecz naszej wspólnej własności i wartości zarazem, musi być elementem szerokiego frontu walki o zachowanie środowiska naturalnego i naturalnego świata dzikiej przyrody, pomimo presji cywilizacyjnej.
Na szczęście nasze łowiectwo jest zbudowane na fundamencie tego drugie sposobu myślenia i należy oczekiwać, że tak pozostanie, również po zmianach w naszym prawie łowieckim. Systemy łowieckie Zachodu, zbudowane na chęci zysku i związania łowiectwa z prywatną własnością gruntu, w warunkach klęski ekologicznej do której prowadzi współczesne rolnictwo, będą ulegały stopniowo coraz większej erozji.
Oj….Panie Zbigniewie….dlaczego uprawia Pan te farse ? (dobrze, ze do Wisly tych w gumofilcach nie wpuszczano)
Bo to jest farsa.
„Art. 1. Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego, ”
Powyzszy zapis pojawil sie w ustawie prawo lowieckie w 1995 roku. Raz jako wyraz trendow spolecznych nadajacych ochronie srodowiska/przyrody szczegolna wartosc, po drugie zapewne owczesni tfurcy z PZL po perturbacjach zagrazajacych cieplemu gniazdku na poczatku lat 90 – tych naiwnie sadzili, ze „swietosci” – ochrony przyrody juz sie nie sprywatyzuje. Ok. dlaczego nie ?.
Tyle tylko, ze niektorzy – wlacznie z Panem te farse, w postaci lowiectwo = ochrona przyrody biora za dobra monete.
Tymczasem prosze sie zastanowic i podac nazwe JEDNEGO kraju w Europie lub na swiecie w ktorym obywatel bioracy udzial w „ochronie przyrody”, za ktorego sie Pan uwaza, PLACI za prawo do dzialan na rzecz ochrony srodowiska przyrodniczego ?.
Placi za bilet wstepu na obszar gdzie to srodowisko chroni (tenute) , placi za wstep do towarzystwa zobligowanego do ochrony owego srodowiska w danym obwodzie (wpisowe skladki). Prosze podac choc jeden przyklad choc jednej organizacji ochrony przyrody, ktorej czlonkowie PLACA za przyjemnosc dzialania na rzecz ochrony przrody – przymusowo – odgornie ustalona takse.
Jeden jedyny przyklad…….
Lubi Pan jak ktos robi z Pana idiote ?. Bo ja nie .
Tym bardziej, ze tego „Łowiectwo, jako element ochrony środowiska przyrodniczego” , nikt nie bierze powaznie . Wyrok TK, ktory teraz odbija sie czkawka ? Co to jest ?. W ustawie zasadniczej ograniczenia wlasnosci mozliwe sa w przypadku interesu spolecznego zwiazanego z ochrona srodowiska. Tymczasem co robi TK ?. Olewa ten ten zapis i stawia prawa wlasnosci WYZEJ niz „element ochrony srodowiska przyrodniczego” czyli lowiectwo….
Analogiczna sytuacja jak z obwodami lowieckimi mala miejsce z wyznaczaniem obszarow Natura 2000 – „elementu ochrony środowiska przyrodniczego”. Nakladajacego na obywateli obciazenia wielokrotnie wyzsze niz fakt objecia ich wlasnosci obwodem lowieckim. W stosunku do tych regulacji dot N2000 obywatel nie ma prawa nawet podskoczyc…..
Wyroki NSA dot. oceny oddzialywania polowan na srodowisko – sedziowie obojga plci sikaja bezczelnie na ten frazes lowiectwo = ochrona przyrody……
I 10 000 innych przykladow…….Czy Pan tego nie widzi ?. Czy nie chce widziec ?
Zdaje Pan sobie sprawe z mozliwych reperkusji ?.
Wydaje mi sie ze nie. Przy calym szacunku.
pozdr
daka
Oj, oj o kilka mostów za daleko. To, że myśliwi na różne sposoby płacą za możliwość wykonywania polowania to jest oczywista oczywistość. Odpowiedź na pytanie dlaczego płacą już nie jest taka oczywista, a na pewno wywodzenie z tego wniosku, że coś z tego mają, jest zwykłym nadużyciem. Żadna organizacja ekologiczna nie pobiera pieniędzy od swoich członków, mało tego, często im płaci – powód? Cóż takiego, realnie owe organizacje robią? Znam duże organizacje zajmujące się ochroną ptaków i dokładnie wiem ile z tego mają działacze z przyległościami. Tam nikt nie kiwnie palcem bez kasy i to całkiem niezłej. Czy Szanowny Kolega wie ile kosztuje dzień wiszenia na drzewie w ramach protestu p/ko np. „niszczeniu” doliny Rospudy? To myśliwi realnie działają na rzecz ochrony przyrody (zgoda, lepiej lub gorzej) a ekolodzy głównie zajmują się sobą a nie przyrodą. Robienie z tego zarzutu myśliwym jest grubą nieprzyzwoitością. Zresztą ciągłe sugerowanie, że myśliwi „coś mają” z tego, że polują jest, delikatnie mówiąc, nieeleganckie i nieprawdziwe.
Pytanie, w który to miejscu TK postawił wyżej prawo własności ponad dobrem wspólnym zwanym środowiskiem naturalnym? Byłoby to zupełne kuriozum. Na takiej zasadzie zabronię budowania autostrady czy kładzenia gazociągu przez mój grunt. Nie, bo nie i tyle.
Pozdrawiam
Sprawa z wyrokiem TK jest prosta – obywatelka zaskarzyla prowadzenie dzialan bedacych „elementem ochrony srodowiska ” na jej gruncie – czyli polowania , elementu lowiectwa. TK uznal te skarge za zasadna. Prosze sobie wyobrazic, ze ta sama obywatelka zaskarzylaby prowadzenie innych dzialan bedacych „elementem ochrony srodowiska”. Np. prowadzenia inwentaryzacji przyrodniczych na jej swietej wlasnosci. Konia przeciw orzechom, ze ta skarga wyladowalaby bez czytania w koszu……:)))
Na tym polu moze byc tylko coraz gorzej….
„Zresztą ciągłe sugerowanie, że myśliwi “coś mają” z tego, że polują jest, delikatnie mówiąc, nieeleganckie i nieprawdziwe.”
Panie Zbigniewie…..alez ja osobiscie mam z tego cos. I to nawet duzo. Pelna zamrazarke, udziec ze sarny sprezentowany znajomym i przede wszystkim przyjemnosc zwiazana z forma korzystania z przyrody jaka jest polowanie. Nieprawda byloby gdybym napisal ze nic z tego nie mam. Moze sie Pan siebie wyobrazac jako Stachanowca w czynie spolecznym w w subotniki idacego z pieskiem i dwururka „chronic przyrode”, robiacego za darmowego stroza chroniacego buraki przed dzikami i plantacje desek przed jeleniami,
w przerwach od tych zajec heroicznie walczacego o biotopy, rozmanazajacego wilki i rysie ku chwale przyrody ojczystej……
Ale z reka na sercu……kto to od Pana kupi……????
Przestanmy moze uprawiac hipokryzje i postawny te relacje lowiectwo – ochrona przyrody na nogach…..
Naturalnie jako mysliwi „mamy cos z tego ” i z tego rezultuje OBOWIAZEK zachowania tego (zwierzyny lownej) , z czego cos mamy i
OBOWIAZEK uwzglednienia interesow innych uzytkownikow przyrody. Z tego OBOWIAZKU bierze sie spoleczna rola lowiectwa, ale ona jest pochodna…..i nie ma z regu nic do czynienia z indywidualnym motywem uprawiania lowiectwa……
Gdy ktorys mysliwy zaczyna opowiadac ze sztucerem na plecach „ze ON idzie chronic przyrode ” to robi sie kabaret…..
Kwestia akcentow wlasnie i faktu, iz poboznozyczeniowe sformulowanie z pierwszego artykulu ustawy prawo lowieckie jest wlasciwie frazesem…..ktory nie stanie sie prawda objawionia, bo tak glosi Gdula Mlodszy z lamow centralnego organa.
pozdr
daka
Co do tej Pani, nie znam sprawy. To jest pojedyncze orzeczenie a nie tendencja czy wykładnia postępowania sądów. Nie wyobrażam sobie, powtórzę, żeby sprawy ochrony środowiska zamknąć do pojedynczych posesji ogrodzonych płotem. Problem jest raczej w tym aby mieć odwagę powiedzieć głośno, że prawo własności musi mieć swoje ograniczenia i jednym z nich jest ochrona przyrody. Co do dziczyzny, również powtórzę, proszę policzyć ile Szanownego Kolegę kosztowała ta dziczyzna, dopiero wtedy okaże się, co i kto coś z łowiectwa ma. Zachęcam też do włączenia do tego bilansu, czasu poświęconego na bycie w terenie. Nie przyjmuję takiej argumentacji i tyle, tak jak nie przyjmuję argumentacji, że pasja do łowiectwa płynie z przyjemności czerpanej z zabijania. W łowiectwie, tak jak w każdej ludzkiej działalności są żołnierze i oficerowie. Jeżeli Szanowny Kolega chce twierdzić, że wspomniany wcześniej miłośnik wiszenia na drzewie za 300 PLN/dzień robi to z miłości do natury, to z kolei ja wybuchnę śmiechem. Rolą oficerów jest budowanie narzędzi do realizowania zadania, a rolą żołnierzy jest realizacja tych zadań, bez wnikania w niuanse, których nie są zwykle w stanie pojąć. Jedyny problem w tym, aby kadra oficerska i również żołnierze byli na poziomie i jednak pod nadzorem.
Pozdrawiam
„Co do tej Pani, nie znam sprawy. To jest pojedyncze orzeczenie a nie tendencja czy wykładnia postępowania sądów.”
Pan sie bardzo myli Panie Zbigniewie, albo nie chce po prostu dostrzec okreslonych faktow. To orzeczenie bylo podstawa wyroku TK,
ktory pociagnal za soba koniecznosc zmiany w ustawie prawo lowieckie, z ktora to historia mamy obecnie do czynienia. Paradksalnie wypada miec nadzieje, ze skutki zmian beda mialy mozliwie bolesny wymiar – po likwidacje obwodow wlacznie – wskutek wylaczenia duzych arealow wlasnosci prywatnej i zmniejszenia sie nominalnych arealow ponizej ustawowe 3000 ha. Nic tak nie pobudza procesow pod zielonym kapelusikiem jak ciegi zebrane w odziane w zielone portki doooopsko…..take it easy.
Jesli idzie o „koszty” i „zyski” zwiazane z uprawianiem lowiectwa, to mozna je opisac na przykladzie konsumpcji kotleta.
Tego samego kotleta mozna zjesc za 10 zlotych – rzuconego wlasnorecznie na grilla – lub za 100 zlotych w wykwintnej restauracji.
Jesli Pan jest w stanie pojac dlaczego wielu ludzi gotowych jest wydac 90 zlotych wiecej za TEN SAM kawalek miesa, to zrozumie Pan tez byc moze dlaczego mysliwy wydaje 1300 zlotych za bazanta koronujacego weekend polowania zamiast za tego ptaka dac
30 zlotych i ugotowac z TEGO SAMEGO ptaka TAKI SAM roslol tak samo smakujacy. Raz za 1300 zlotych, raz za 30 zlotych.
I przestanie wciskac samemu sobie i publiczce ze poluje sie, bo to jest ochrona przyrody i wlasciwe spelnienie mysliwego polega na posadzeniu paru drzewek, powochaniu kwiatkow i wyniesieniu worka burakow do lasow. Ten „towar” czyli taka wizje wspolczesnego mysliwego da sie sprzedac na „Intelektualiach” albo przedszkolakom. Dla reszty jest to towar lekko przeterminowany i pachnacy stechlizna oraz hipokryzja.
„Wlasnosc” i ochrona przyrody – to inna dzialka – proponuje przelozyc na inny raz, choc i tutaj jak zwykle myli sie robiac to jak zwykle z niezwykla uprzejmoscia…
„Jeżeli Szanowny Kolega chce twierdzić, że wspomniany wcześniej miłośnik wiszenia na drzewie za 300 PLN/dzień robi to z miłości do natury, to z kolei ja wybuchnę śmiechem. ”
Ten, ktory skasowal za te przyjemnosc 300 zlotych, zrobil to byc moze dla 300 zlotych. Co nie jest zadna podstawa do twierdzenia,
ze wszyscy obywatele udzielajacy sie na ruecz ochrony przyrody i ochrony srodowiska robia to dla paru zlotych. Setki tysiecy ludzi –
byc moze miliony – podnosza glos, wieszaja budki dla ptakow, sprzataja smieci w lesie nie oczekujac za to ani jednej zlotowki.
Insynujac te 300 zlotych jako glowny motyw obraza Pan arogancko wielu z tych ludzi. Wiekszosc. Nie bedac w stanie albo nie chcac dostrzec problemu…..
„Rolą oficerów jest budowanie narzędzi do realizowania zadania, a rolą żołnierzy jest realizacja tych zadań, bez wnikania w niuanse, których nie są zwykle w stanie pojąć. Jedyny problem w tym, aby kadra oficerska i również żołnierze byli na poziomie i jednak pod nadzorem.”
Jest takie przyslowie – w kuchni i na polowaniu tylko jeden moze miec cos do powiedzenia – inaczej bedzie bajzel i obiad sie przypali.
Problem polega jednak raczej na jasnosci i klarownosci zasad wg. ktorych odbywa sie jedno i drugie.
Gdyby Pana spytac o kondycje i postrzegania lowiectwa polskiego, to zapewne wystawilby Pan niezbyt pochlebna laurke –
odnosnie jakosci kapitanow i majtkow tez. Jestesmy jednak wolnymi strzelcami a nie pruskimi genadierami czyli stadem bydla skladkowego, ktore ma nie wnikac w niuanse, bo jest za glupie zeby pojac co na przyklad taki Pan Zagiell mial na mysli….
Musi sie Pan z tym liczyc, ze bydlo skladkowe w gumofilcach coraz czesciej, zamiast stukac obcasami gumofilcow i wrzeszczec
„Jawohllll mein Großjägeremeister !!!!!” bedzie mniej lub bardziej glosno pytac – „dlaczego ?”
pozdr
daka
Cytuję za Autorem – “… Według Trybunału prawo do polowania można bowiem ustawowo oddzielić od prawa własności. Muszą jednak zostać spełnione pewne warunki. Przede wszystkim: 1. celem takiego uregulowania ma być interes publiczny, np. prowadzenie gospodarki łowieckiej na większym terenie, oraz 2. właściciel powinien dostać odszkodowanie za ograniczenie jego prawa własności przez odebranie mu prawa do polowania ….”. Ten fragment artykułu z Braci (bodaj Daniłowicza) pokazuje jak argumentował TK związek prawa własności z polowaniem. Trochę jednak inaczej niż Szanowny Kolega jest łaskaw prezentować.
Jeżeli chodzi o kotlet czy rosół z bażanta – dobre przykłady ale na co? Myśliwy może mieć coś taniej a chce mieć drożej? Dlaczego? Gdzie w tym jego „interes”? Powtarzam, może setny już raz, każdy z myśliwych ma swój własny powód żeby polować ale oni wszyscy, jako wspólnota, świadomie czy nie, realizują zadanie pod tytułem ochrona środowiska, czego nigdy nie robi zbierający papierki w lesie. Zresztą szczerze mówiąc spotykam raczej rozrzucających te papierki. Poza tym proszę tak łatwo się nie obrażać w imieniu „wiszących na drzewie”, obrażając jednocześnie w każdym zdaniu „strzelających dla przyjemności z zabijania i korzyści”, których w skali Europy jest około 7 milionów.
Na koniec jeszcze słówko o tym uporczywym, świadomym lub nie, niedostrzeganiu oczywistych oczywistości przeze mnie. Szanowny Kolego, to jest retoryka która czyni podział między niczego nie rozumiejącymi, śmiesznymi i niezbyt wyuczonymi moherami a światłymi Europejczykami, ostoją nowoczesności i świetlanej przyszłości, którzy wszystko rozumieją i wiedzą jak jest naprawdę. Zachęcam do zmiany tej retoryki bo niedawno jeden też tak myślał a nagle mu nie wyszło. I co? Wstyd.
Panie Zbigniewie,
WD uzywa pojecia „prawo do polowania”
Czyli prawo do czego ?
– Prawo do czerpania pozytkow, korzysci materialnych i niematerialnych z tytulu uzytkowania zasobu przyrodniczego ?
– Prawo do dzialalnosci na rzecz ochrony srodowiska przyrodniczego ?
– czy tez prawo do „realizacji zadania pod tytulem ochrona srodowiska przyrodniczego ? – tak jak Pan tego chce..
Co to jest za „prawo” , o ktorym mowa w art. 1 upl ?. Prawo do czego ?.Zastanawial sie Pan nad tym ?
Spodziewalem sie ze przyklad bazant/kotlet do Pana nie dotrze….
Prosze Pana – na powyzsze tematy jest dostateczna ilosc dobrej polskiej literatury od Samsonowicz, poprzez Steca, MKM i
wielu innych. Niechze Pan kiedys wreszcie wyjdzie z tego grajdolka w ktorym Pan sie zakopal razem z karmiona Lowcowa papka
stara gwardia i rozejrzy wokol. Zamiast powielania stereotypow…….
pozdr
daka
Jeszcze jedno zdanie na temat grajdołka. Pytanie kto w nim siedzi – Koledzy z Niemiec czy Czech na swoich 300 hektarowych obwodach, „uwolnionych” przez chemikalia od wszelkiej dzikiej zwierzyny, czy my w naszym moherowym, zapyziałym świecie? Dziwne pytanie – prawda?
Pozdrawiam
Trochę zaczyna nam ta dyskusja błądzić. Dla mnie jedno jest jasne – na pewno nie należy dążyć do przekonania adwersarza, gdyż w zasadzie nie jest to możliwe. Taką rozmowę toczy się dla widowni, która buduje swoje zdanie w oparciu o to co słyszy (czyta). Wobec czego, warto jasno i klarownie przedstawiać swoje racje, licząc na rewanż, nie przetykany uwagami typu „Pan niczego nie rozumie lub nie chce rozumieć”. Nie ma jednej prawdy i z tym warto się pogodzić. Z mojej świeżej pamięci wyłania się wystąpienie Redaktora Naczelnego Braci w Wiśle, przedstawiającego zagrożenia stojące przed współczesnym łowiectwem. Padły miliony faktów wynikających z analiz Mądrych Socjologów i Jeszcze Mądrzejszych Psychologów, którzy rzeczywistość rozbili na miliony drobnych elementów, z których zupełnie nic nie wynikało a do tego uśpiło widownię. Całość zakończona została ostatnią encykliką Ojca Świętego, na okrasę. Nie wystarczy Szanowny Kolego wiedzieć, trzeba jeszcze rozumieć wiedzę, a tego Wielkim Socjologom i Psychologom badającym łowiectwo, w moim pojęciu brakuje.
Pozdrawiam
No coz, Panie Zbigniewie,
mudlmy siem wiec……:))))
Mialbym tylko jedna prosbe – niech Pan nie robi z siebie idioty jak ten z Lowca Polskiego ktory zaserwowal Panu i reszcie dzieci czytajacych naczelna gazete lowiecka jakies bajki na dobranoc z innego grajdolka. A w przyszlosci uraczy Pana zapewne legendami z piaskownicy poludniowoafrykanskiej……Robi sie smiesznie i strasznie oraz niczego nie zmienia.
A co bedzie za 5 – 10 lat ? Za 20 ? Zycie po prostu pokaze i na pewno przyniesie niejedna niespodzianke.
pozdrawiam
daka
(PS – na zakonczenie – o ile sobie dobrze przypominam – to pierwszego kozla zaliczylem chyba w Pana obwodzie albo po sasiedzku. Z dubeltowki, srutem, ne bedac tak calkiem pelnoletni i chyba nie nalezac jeszcze do wiodacej sily przewodniej……:))). To byly po
prostu inne czasy. Dawno dawno przed Wielkim Ogniem. To juz jest historia…….:)))) Inna epoka, inne czasy….ale jak ktos w tych klimatach nadal chce tkwic – dlaczego nie ? )
Z tym idiotą to jednak trochę nieelegancko i w duchu „mohery na stos”. Szkoda, że nie było nam dane spotkać się w Wiśle ale może jeszcze Bóg zdarzy. Jestem zaintrygowany tym kozłem po sąsiedzku – kiedy to było?, bo nie śmiem pytać gdzie dokładnie. Co będzie za 5 – 10 lat w bardzo dużym stopniu zależy od nas, tylko trzeba w to uwierzyć.
Pozdrawiam