Październik biegnie bardzo szybko i choć kilka razy buszowałem już z Herą i Gapą za kogutami po naszym łowisku, jakoś nie było okazji do zrobienia dobrych zdjęć i napisania kilku słów komentarza. Sezon zapowiada się bardzo dobrze, bo bażantów od wczesnej wiosny widać było dużo, a pierwsze wyjścia w teren potwierdzają wcześniejsze wrażenie. Młoda Hera dopiero uczy się bażancich sztuczek ale daje sobie doskonale radę i kilka kogutów już uzupełniło zimowy zapas w zamrażarce.
Polowanie z Gapą to prawdziwa przyjemność choć ostatnie wyjście w teren kosztowało mnie sporo zdrowia. Polowałem na obrzeżach Torfiaków porośniętych gęsto trzciną i pełnych dziur po kiedyś eksploatowanym torfie. Po strzeleniu i zaaportowaniu koguta Gapa gdzieś się zawieruszyła, a po chwili usłyszałem jak głosi w szuwarze dziki. Miejsce jest gęste i niedostępne tak, że ja ze swoją dubeltówką i czwórkami w lufach nie miałem szansy na skuteczną pomoc psu. Potyczka z dzikami trwała dobre 20 minut, a odgłosy bitwy podsuwały mojej wyobraźni obrazy pokaleczonego psa. Ostatecznie dziki wyszły z trzcinowiska drugą stroną, a Gapa wróciła bez widocznych obrażeń. Jak to dobrze, że sezon już się zaczął!
A taki kogut ze śrutem to jak smakuje ? Jak rosołek w promykach słońca ? Czy też lepiej ? Tu i ówdzie różnej maści obrzydliwi oszczercy piszą o typkach z pukawkami w gumofilcach: impotenci . Że niby pukawka to zamiennik pewnego organu. Twoja dubeltówka z czwórką w lufach brzmi bardzo niepokojąco. Zawsze imponowali mi twardzi mężczyźni którzy bez wahania potrafią zastrzelić ptaka nie większego niż mózg myśliwego. Tfu… oszczercy 🙂