Wyżły – doświadczenia roku 2010 – część trzecia

W miesiąc po Memoriale im. Milana Novotneho, to znaczy w dniach 23 do 26 października odbywał się, wspominany przeze mnie wcześniej, 39 już Konkurs Wyżłów Krótkowłosych im. Dr Kleemanna, legendarny konkurs wyżłów krótkowłosych odbywający się co 2 lata i będący obok naprzemiennie z nim organizowanego IKP największą kynologiczną imprezą dla rasy wyżeł niemiecki krótkowłosy na świecie. Zawody organizowane są każdorazowo przez inny regionalny klub wyżła w Niemczech, również czasem przez klub austriacki. Szcześliwie dla mnie, w tym roku organizatorem zawodów był Austriacki Klub Wyżła Krótkowłosego a miejsce zawodów odległe było tylko o kilkanaście kilometrów od granicy austriacko-czeskiej a więc nie dalej niż 350 km od Jankowic. Na konkurs wybrałem się oczywiście jako obserwator, towarzyszył mi Konrad Witosz. Na miejsce czyli do miasteczka Zistersdorf (tłumacząc „na żywca” Wioska Cystersów, tych samych których znam doskonale z historii Rud, w których od dziesięcioleci poluję) dotarliśmy bez większych problemów. Sekretariat zawodów mieścił się w budynku stojącym przy tamtejszym rynku a będącym czymś w rodzaju Domu Kultury. Zaopatrzyliśmy się w katalog, rozejrzeli po okolicy i oczywiście spotkaliśmy znajomych z Polski, w tym Wojtka Burskiego, który nie odpuszcza takich imprez. Tak jak w Czechach zawody rozpoczynały się oceną eksterieru psów, różnica polegała m.in. na tym, że ponieważ w zawodach uczestniczyło 150 !! wyżłów, ocena odbywała się na 4 ringach. Ringi wyznaczono na miejscowym boisku piłkarskim. W kolejnych etapach wyłoniono 10 najlepszych psów i 10 najlepszych suk, z których wyłoniono zwycięzców. Ocenę eksterieru otrzymywały wszystkie psy a lokatę przydzielano tylko pierwszej piątce. Bardzo podobał mi się zwyczaj głośnej, przez megafon, oceny każdego psa w finale, dokonywanej przez sędziego głównego. W przeglądzie brały udział, obok psów niemieckich, psy czeskie, austriackie, holenderskie, amerykańskie, węgierskie i szwajcarskie uczestniczące w konkursie, jednak ilościwo zdecydowanie dominowały psy niemieckie. Po zakończeniu przeglądu ale już następnego dnia zawodnicy zostali podzieleni na 30 grup i wraz z sędziami rozjechali się w teren, często na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Proszę sobie wyobrazić ile to trzeba zachodu aby przeprowadzić konkursy dla tak dużej ilości psów, zachowując przy tym zbliżony standard dla każdej grupy. Całość pracy psów z jednej grupy oceniali ci sami sędziowie w liczbie zwykle 3 na grupę. Proszę policzyć ilu potrzeba sędziów dla oceny takiej ilości psów!! Dominowali oczywiście sędziowie z Niemiec ale byli też sędziowie z Czech, Austrii i Szwajcarii. Ocena psów w ringach trwała wiele godzin a praca w polu zaczynała się dopiero następnego dnia tak, że pojechaliśmy do hotelu w centrum miejscowości zgodnie z radą Wojtka. Pokój okazał się bardzo sympatyczny, Konrada zachwyciły prawdziwe pierzyny, co jest raczej unikatem w takich placówkach. Gospodarz, bardzo sympatyczny, starszy człowiek postawił nam wino i pokazał folder hotelu przygotowany również w języku polskim, byliśmy tym mocno zaskoczeni. Nie zawiedliśmy go oczywiście popijając niezłe zresztą wino, również na własny rachunek.
Wyjazd 30 grup w teren doprowadził do niemałego zamieszania, na niewielkim przecież rynku miasteczka i ostatecznie pojechaliśmy nie za tą grupą, którą planowaliśmy obejrzeć ale w niczym nie zmąciło to naszego humoru, tym bardziej, że chodziło nam raczej o zapoznanie się z poziomem pracy psów i sposobem oceny przez sędziów a nie o oglądanie tego czy innego psa. Po przejechaniu conajmniej kilkunastu kilometrów, dotarliśmy nad śródpolny staw, sztucznie wykopany, o powierzchni łącznie z groblami około 2 ha. Brzegi porastała trzcina na kilku metrów do środka lustra wody. Sędziowie wypuszczali kaczkę z unieruchomionym jednym skrzydłem, z grobli wychodzącej na środek stawu, w sposób niewidoczny dla psa. Skrzydło owinięte było papierową folią pozwalającą ptakowi uwolnić się od niej, w ciągu kilku godzin od wypuszczenia. Taki przepis i chyba przyzwoity. Na rozkaz pies wchodził do wody, jego zadaniem było zwietrzyć, znależć i zaaportować kaczkę. Obserwowaliśmy pracę 3 austriackich i 1 czeskiego psa. Czeski pies spalił konkurencję, wyraźnie nie rozumiejąc czego się od niego oczekuje. Bezmyślnie „okładał” wodę w poszukiwaniu kaczki, która śmiała sie z tego w szuwarze, żal mi się go zrobiło, bo przecież robił tylko to co wpojono mu w czasie na pewno wielokrotnego treningu. To nie był pies rozumiejący swoją rolę na polowaniu, podejmujący samodzielnie decyzje w imię realizacji zadania które rozumie. Psy austriackie, które dane nam było oglądać, pracowały natomiast wspaniale, samodzielnie i z pełną świadomością zadania przed którym stanęły. Były świetne i oczywiście aportując kaczkę bez problemu zaliczyły konkurencję, poza jednym który na oczach sędziów i przewodnika zjadł kaczkę, którą pięknie wyniósł z szuwaru!!! Trudno to sobie wyobrazić ale tak było. Trzeba pamiętać, że do tego konkursu dopuszczane są tylko te psy, które otrzymają conajmniej 2 dyplomy I stopnia w konkursach wielo- i wszechstronnych, organizowanych w rodzimym klubie wyżła.
Potem ruszyliśmy na pole, teren równinny, szeroka otwarta przestrzeń pól. Na polach rzepak, buraki, ścierniska, dużo świeżej orki. Na ogladanym przez nas terenie widać było trochę bażantów, raczej dzikich a nie wolierowych i podobnie jak w Czechach sporo zajęcy. Wszystkie oglądane psy w polu pracowały słabo. Chodziły mocno do przodu, przepuszczały zwierzynę, wpadały na nią bez stójki, pracowały też mało stylowo. Dość powiedzieć, że żaden z oglądanych przez nas psów nie zaliczył konkursu pomimo, że niektórym sędziowie dawali kolejne szanse po naprawdę żenujących wpadkach. Równie źle w polu pracowały też psy które tak nas zachwyciły w czasie pracy na wodzie. Statystycznie na rzecz patrząc Kleemanna i IKP zalicza zwykle około 70% psów zgłoszonych, pomimo wcześniejszych eliminacji i prostego regulaminu. Prosty regulamin to jedno a wymagania postawione przez teren i sędziów to drugie. Wracając do domu długo dyskutowaliśmy z Konradem o oglądanych zawodach. Każdy z nas oczywiście trochę inaczej na to doświadczenie patrzył ale na pewno nasze psy myśliwskie stać na wzięcie udział w tych zawodach, w niedalekiej przyszłości, z realną szansą na ukończenie zawodów z dyplomem. Kolejny raz potwierdziła się też informacja, że bez pewnego respektowania zająca, nie ma szans na ukończenie konkursu organizowanego w czeskich, austriackich i z tego co słyszeliśmy również niemieckich łowiskach.