W ostatnich dniach w naszej okolicy temperatura nie spadała poniżej 30 stopni tak, że nie ciągnęło mnie w teren pomimo, że przecież mamy pełnię sezonu polowań na kaczki. W sobotę po południu zdecydowałem się jednak jechać tym bardziej, że dostałem odstrzał na jak słyszałem ciekawe a nieznane mi wcześniej stawy odległe ode mnie tylko o kilka kilometrów. Upały nie odpuszczały i po 18.00 kiedy wyjeżdżaliśmy z domu było ponad 29 stopni. Plan zakładał krótki i raczej rozpoznawczy wyjazd tak, że nie zwracaliśmy na to większej uwagi. W wyjeździe towarzyszyła mi Marta i Maciek oraz 9 letnia labradorka Buba ponieważ obie wyżlice zbliżają się do szczytu cieczki i niestety muszą pauzować. W planie było zrobienie kilku zdjęć i jak wspomniałem wyżej rozpoznanie nowego stawu, nie liczyliśmy raczej na większe łowieckie sukcesy. Droga minęła szybko i po krótkiej chwili skręciliśmy w las. Dobrą, ale wąską drogą wjechaliśmy na groblę zamykającą jak się okazało całkiem spory, bo kilkuhektarowy, pięknie położony wśród drzew staw. Po drugiej stronie stawu Maciek wypatrzył spore stado kaczek tak, że szybko podzieliliśmy role i rozpoczęło się polowanie. Ja zostałem na grobli a Maciek z Bubą pojechał płoszyć kaczki. Marta przygotowywała się do fotograficznego reportażu. Kaczki pod presją Maćka i Buby szybko ruszyły i to w takiej liczbie, że aż mi na chwilę dech zaparło – patrz zdjęcia w osobnej galerii (pod hasłem galeria>łowiectwo). Spokojnie wytrzymuję, strzelam dwa razy i spada piękny dublet,
za chwilę kolejny strzał i kolejna kaczka – nie jest źle. Teraz czas na pracę Buby, z którą po chwili nadchodzi Maciek. Pies bezbłędnie wynosi 3 dorodne kaczory krzyżówki. Jak na początek w nowym miejscu całkiem dobrze. Cała akcja nie trwała dłużej niż 15 minut! Teraz przenosimy się na drugą groblę z zamiarem poczekania na zloty. Po drodze zjadamy trochę słodkich o tej porze jeżyn i oczekując na kaczki obserwujemy życie na stawie walcząc jednocześnie z ostro atakującymi komarami. Po dłuższej chwili zniechęceni brakiem kaczek postanawiamy wracać sprawdzając tylko bliską okolicę w poszukiwaniu innej nadającej się do polowania wody. Wody nie znajdujemy i po dłuższej chwili wracamy nad nasz staw, którego groblą wiedzie droga powrotna. Zaczyna się ściemniać i trafiamy na szczyt przelotów, na które daremnie przed chwila czekaliśmy. Wyskakujemy z samochodu stając na grobli, od której zaczynaliśmy polowanie. Po chwili na trokach wiszą dwie dorodne krzyżówki pięknie zaaportowane przez Bubę.
Czas wracać. To był udany wieczór a zdjęcia zrobione przez Martę dobrze pokazują przebieg zdarzeń i jednocześnie zdolności autorki.
ale fajnie napisane 🙂